L.Enin L.Enin
150
BLOG

Jak homofobiczni walczą z homofobią

L.Enin L.Enin Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

PiS dopiero zdaje się wczoraj odkrył dość uniwersalną prawdę, że liczą się umiejętności a nie orientacja seksualna. To pocieszające, bo lepiej późno niż wcale. Przy okazji odkrywania świata, PiS plus będący na ich żołdzie dziennikarze i tym podobny element, zaatakował Wyborcza za ów tekst o Zaradkiewiczu, że niby on, ten tekst, jest homofobiczny. Minęli się z prawdą, tak jak słynny Tupolew minął się z pasem lotniska.

Homofobia najogólniej i w dużym skrócie mówiąc, to pogarda, niechęć, wstręt, w stosunku do osób postrzeganych jako geje i lesbijki, z reguły oparta na irracjonalnym lęku i powiązana z przekonaniami religijnymi. Czytam więc ten tekst Wyborczej, czytam w te i we te i jeszcze raz, nawet z prawej do lewej, bo może tu jakiś podprogowy homofobiczny przekaz się kryje i ni chu, chu, nie znajduję żadnych akcentów homofobicznych.

Wedle mędrców prawej strony homofobia Wyborczej objawiła się tym, iż ujawnili, że Zaradkiewicz jest gejem. No więc po raz kolejny wracam do tekstu i dalej jakoś nie mogę znaleźć niczego, zwłaszcza zaś frazy gdzie o tym geju literalnie, prosto w oczy jest i na dodatek homofobicznie.

Drążę dalej problem i mój znajomy prawak mówi, że chodzi o jedno zdanie, które „piętnuje Zaradkiewicza jako geja„. A tam występują proszę ja was dwa jakoby „homofobiczne” terminy: „współlokator„, oraz „partner„. Bez żadnego innego kontekstu, komentarza, czy przekazu typu „zakaz pedałowanie w SN”, a więc nic z tych rzeczy, które przecież doskonale znamy z prawicowych, propisowskich portali, portalików i fanzinów. Gdzie tu homofobia?

A tak swoją drogą, to co ta Wyborcza miała napisać, że „kolega„? Nie bardzo byłoby to zgodne z prawdą i założyć się mogę, iż też byłby kwik i natychmiast znaleźli by się tacy, którzy zaatakowali by gazetę za to, że ukrywa niewygodną prawdę.

Gdyby też ten Zaradkiewicz – używając języka anty homofobicznej przecież od wczoraj prawicy – był zorientowany jednak po bożemu, no to wtedy Wyborcza by napisała, iż „współlokatorka” Zaradkiewicza tłumaczyła że jej „partner” naćpał się grzybkami, może wspólnie nawet z Terleckim, tylko Terlecki szybko zasnął a Zaradkiewicz poszedł w miasto. Ot i cała różnica.

Przyjmijmy jednak do wiadomości, że de facto wtedy mielibyśmy do czynienia również z ujawnieniem seksualnej orientacji skandalizującego prawnika, nie mówiąc już o ciężkim przecież (ponoć) grzechu sprzeniewierzenia się bogu i życia na kocią łapę z partnerką, co razem wzięte skłaniało by do ataku na gazetę za „zbyt daleko idącą ingerencję w prywatne życie pana Zaradkiewicza”.

>>> dokończenie

L.Enin
O mnie L.Enin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo