Wojciech Mucha Wojciech Mucha
2307
BLOG

Falanga Antify

Wojciech Mucha Wojciech Mucha Polityka Obserwuj notkę 6

 

Jeśli wczoraj gdzieś była „falanga”, to nie tworzyli jej członkowie ONR-Falanga,  a lewacy z Antify. Bojowy szyk, metody i zorganizowanie godne oddziału wojska, powinny stac się obiektem zainteresowania służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. W piątek policji nie interesowały.

Jedno trzeba przyznać lewackim bojówkarzom. W porównaniu z chaotycznymi chuliganami z Pl. Konstytucji byli doskonale zorganizowani, karni, zdecydowani. Widać, że czerpią z najlepszych, europejskich wzorców (ich koledzy podczas protestów „Oburzonych” wykazali się ogromnym zorganizowaniem, które poskutkowało m.in. zdewastowaniem Rzymu).

Na całej szerokości ul. Marszalkowskiej ustawili się mlodzi ludzie (głównie kobiety z „Żelbetonu” – feministycznej organizacji która „zasłaniała” w czwartek pomnik Romana Dmowskiego)  z wielkimi, styropianowymi okładkami książek (m.in. „Nowy Wspanialy Świat”, „Rok 1984”). Tuż za nimi w pogotowiu znajdowały się w dwuszeregu bojówki antify. Formacja skutecznie uniemożliwiała komukolwiek postronnemu dostępu do wiecu.

W odróżnieniu od chuliganów z okolic „Marszu Niepodległości”, lewacy od początku byli widocznie uzbrojeni i nie atakowali policji. Skupieni byli wyłącznie na uczestnikach marszu i atakowali z chirurgiczną precyzją. Po każdym ataku chowali się za książkowo-styropianowo-kobiecy mur.

Policja nie reagowała, widząc uzbrojonych w trzonki do siekier, całkowicie zamaskowanych młodych ludzi.  Na uwagę zasługuje fakt, że lewacy na każdej z demonstracji są wyposażeni w ten sam sposób. Do grubych kijów przyczepiają kartki formatu A4 z hasłami w stylu „precz z faszyzmem”.  Na zdjęciach widać, że część z nich była kibicami warszawskiej Legii – pokazywali charakterystyczną, znaną ze stadionu przy Łazienkowskiej „elkę”.

 Na widok zbliżających się z bialo-czerownymi flagami osób, pojedynczy Antifowcy raz po raz wybiegali z tworzonego przez siebie kordonu. Gdy okazywało się, że mają do czynienia z kimś krewkim, dochodziło do potyczek. Stosunek sił był jednak taki, że były to raczej egzekucje. Wszystko odbywało się przy całkowicie biernejpostawie policji., ograniczjącej się do zapędzania lewaków za "mur". Pytani przeze mnie funkcjonariusze policji, odsyłali mnie do rzecznika prasowego.... na komendę stołeczną.

 Na potwierdzenie mojej słów jest mnóstwo świadków, w tym Renata Dancewicz, aktorka znana choćby z serialu „Na Wspólnej”. Chyba nie tak wyobrażała sobie pokojowy, reklamowany przez jej kolegów po fachu happening. Przerażona w pośpiechu opuszczała wiec – pech chciał, że znalazła się w ogniu wydarzeń – Antifa na jej i moich oczach tłukła dwóch mężczyzn w kurtkach „Nordic Division”, którzy znaleźli się w pobliżu.

 Nie tylko zresztą Dancewicz, również dziennikarz i lewicowy działacz, Roman Kurkiewicz, który przed 11 listopada ochoczo reklamował „Kolorową” jako pokojowy odpór dla faszystów, był na miejscu. Pytany przeze mnie, czy nie przeszkadza mu kilkudziesięcioosobowa banda z kijami, odparł, że nic takiego nie widzi (staliśmy dwa metry od nich). Piętnaście sekund później nie widział też zapewne głowy mężczyzny, pękającej jak pistacja pod lewacką pałą. Nie przeszkadzało to także organizatorom – Kazimiera Szczuka wprost mówiła, że Antifa broni przed incydentami, a policja jest po to by chronić uczestników wiecu. Istotnie, płaszcz bezpieczeństwa rozciągnięty na Antifę był bardzo szczelny. Na rogu Marszałkowskiej i Wilczej jedni i drudzy nie wchodzili sobie w drogę.

 

 

 


fo. Jakub  Szymczuk / wpolityce.pl

WAU_classic('dy6ytciq3xmz')

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka