Drzwi zaskrzypiały, kawiarnia tonęła w dymie. Podszedł do stolika, przy którym spotykali się cyklicznie od kilku miesięcy. Przez zaciśnięte zęby zamówił kawę. Po kilku chwilach otyła kelnerka postawiła przed nim szklankę z wrzącym napojem. Domówił setkę wódki, którą haustem wypił, i przepił łykiem gorącej plujki. Wzdrygnął się z obrzydzeniem. Serce waliło mu jak młot. Wypatrywał go między innymi klientami lokalu, a czas mijał. Po kwadransie podszedł do niego mężczyzna, na oko jego rówieśnik. Nie znał tego człowieka, więc zdziwiło go, gdy ten wypowiedział umówiony sygnał.
- Czy Agata już dziś do Ciebie dzwoniła? Spytał z pewnością w głosie.
- Dz.. dzwoniła, mówiła ze jedzie na 18 stycznia, będzie jutro.
Michał sparaliżowany strachem wydusił z siebie odzew, o mało nie dławiąc się kawą.
- Witam. Jestem Wojtek, major Artur już więcej nie przyjdzie. Wyciągnął rękę na przywitanie. Michał podniósł się z krzesła, i uścisnął mu dłoń. Ich wzrok spotkał się po raz pierwszy.
Mężczyzna przewiesił przez oparcie krzesła torbę, zdjął skórzaną kurtkę i usiadł vis a vis niego. Ręką przywołał kelnerkę i zamówił herbatę. Na stole położył paczke „Marlboro" i benzynową zapalniczkę „Zippo", rarytas. Michał widział taką po raz pierwszy od kilku lat. Kelnerka wróciła z herbatą, przez chwilę obaj siedzieli w milczeniu, jakby badając się nawzajem. Minęły może dwie minuty, kiedy przybysz szerokim gestem odpalił papierosa, i powiedział:
- Panie Michale, wiem jak Pan przeżywał te ostatnie spotkania. Obiecuję, że to co miało miejsce ostatnio, nie powtórzy się. Zapewniam Pana, że takie zachowanie jest niedopuszczalne, i więcej mieć miejsca nie będzie, Pan nam pomaga, a nie tak traktuje się lojalnych ludzi. Zapali Pan?
Michał drżał. W sekundzie wróciły do niego sceny sprzed miesiąca, kiedy poprzedni SB-ek straszył go relegacją z uczelni. Nie mógł wtedy spać przez dwie noce. - Ten facet to anioł przy tamtym skurwysynie, pomyślał. Papieros był dobrze ubity i smakował benzyną. Michał zaciągał się nim nerwowo, choć spokój powoli pukał do jego głowy. - Nie jest źle, pomyślał, nie jest źle...
- Widzi Pan? I wszystko ok.,powiedział tamten, jakby widząc rozluźnienie na twarzy Michała. - Przecież jesteśmy tu, żeby sobie pomagać. Nikt Panu nie będzie tu niczym groził. Pan studiuje historię, V rok, prawda?
- Tak, będę się bronic w przyszłym roku, jak Bóg da przeżyć wrzesień...
- No tak, tak. Czyżby egzamin u prof. Wojtaszka?
Michała zamurowało.
- Wszystko wie. Kurwa mać, wie wszystko, pomyślał. Ciśnienie znów podskoczyło. Michał miał wkrótce poprawkę. Kampania Wrześniowa powoli się kończyła, i został mu tylko egzamin z metodologii u tego starego stalinowca Wojtaszka. - Pewnie też donosi, skurwel, pomyślał Michał łykając fusy z kawy, które w nerwach pociągnął z ostatnim łykiem.
- Wojtaszek jest piła, wiem,ciągnął tamten. Prawie oblał mnie na komisie trzy lata temu, ale udało mi się. Tak, tak, tez studiowałem na uniwerku, dlatego wiem co to za ból. Ten dziad myśli, że zjadł wszystkie encyklopedie.. Palisz jeszcze? Esbek przeszedł na „Ty" jakby automatycznie.
Papieros smakował luksusem, bez dwóch zdań . Michał nie wiedział, czy to przez benzynę, czy przez „made in USA"na opakowaniu. Mógł tylko się domyślać, skąd jego rozmówca wziął takie gadżety, ale mimo to czuł z nim nić porozumienia. Było to coś skrajnie innego, niż dwa poprzednie spotkania ze Służbą Bezpieczeństwa. Po ostatnim myślał, że dadzą mu już spokój, bo przecież nie powiedział im nic ciekawego (dlatego tamten tak się wkurwił). Miał w pamięci zasłyszane na prywatkach wskazówki, jakich udzielali sobie koledzy ze studiów.
„-Nie podpisuj, mów tylko ogólniki, jak cię wezwą ogłoś wszem i wobec ten fakt, będziesz nieprzydatny".
I choć z wszystkich trzech wskazówek Michał stosował się już tylko tylko do drugiej (zakręcony podpisał jakieś papiery, do czego wstyd mu się było potem przyznać), to osoba nowego esbeka dawała szanse się jej trzymać.
Rozmawiali około godzinę, Wojtek okazał się być specjalistą od średniowiecza. Chciał robić doktorat ze sporu o inwestyturę, ale jak się okazało „służba nie drużba".
Michała zaskoczyła jego erudycja. Nie był chamem jak tamten kutas Artur, i bardzo ubolewał nad jego zachowaniem. „-Takie gnoje robią nam wszystkim koło pióra. Przez nich tacy jak Ty, porządni obywatele, myślą, że jesteśmy jak NKWD, a tak naprawdę, to my pilnujemy że tu się wszystko nie zawaliło. Niektóre gnoje tego nie rozumieją, robią ze służby folwark, i potem tak nas ludzie widzą. Jak policje polityczną, jakieś zbrojne ramie nie wiem czego."
Esbek źle mówi o NKWD? To niemożliwe. Michał chciał się uszczypnąć z niedowierzaniem.
Jego zdziwieniu nie było końca, bowiem był przygotowany na godzinną gimnastykę „jak powiedzieć, by nie powiedzieć", podczas gdy to Wojtek gadał i gadał przez większość czasu.
-Mam gdzieś ruskich. Dla mnie jest istotne, żebyś Ty się mógł uczyć i pracować, żeby moje dzieci, które kiedyś, jak Bóg da, będę mieć, mogły się tu uczyć i godnie żyć. Żeby tu było bezpiecznie.
Myślisz że ja nie wiem że „Solidarność" ma rację? Pewnie, kurwa, że wiem. Wiem o nich więcej niż oni sami. Ale oni nie mogą przejąć władzy. Jeszcze nie teraz. Skończy się jak w Budapeszcie albo w Czechosłowacji. Wiesz o czym mówię...
Coraz mniej zaskoczony Michał przytaknął. To miało sens. Obserwował swoich kolegów, którzy bawili się w opozycję. Powielane w piwnicy pisemka z wierszykami kontra czołgi. Śmieszne. I jacy oni są, kurwa, ważni. Dupy, wódka, paczki z Ameryki. Niby tacy są cwani, a jak widzą pałę, to spierdalają gdzie pieprz rośnie.
Śmiali się obaj. Michał miał żal do tych kolegów. Szpanowali adidasami i maszynkami „Gilette", zapijali się kawą „Nescafe" z rumem, i od czasu do czasu darli „patriotycznie" mordę po pijaku. Niby mieli jakieś kontakty z „centralą", ale tam przecież też nie było lepiej. Burdel a nie opozycja. W tym zgadzali się obaj. Ruskie z Legnicy walcem przejeżdżają przez cały kraj, i całej „S" nie ma w 12 h. Nic nie są w stanie zrobić, oprócz syfu.
- Esbek, ale mądrze gada.Pomyślał. Michał przekonywał się do swojego rozmówcy. Opowiedział mu ogólnie o sytuacji na uczelni. Rzeczy które wiedział każdy, a na pewno taki chłop jak Wojtek. Pogadali o dupach - podobne doświadczenia. Wojtek opowiadał, jak rzuciła go dziewczyna, gdy po raz kolejny wyciągnęli go z łóżka do pracy. Nie mogła tego znieść. Zdradziła go, a potem w konsekwencji rzuciła. Michał znał to doskonale, bo łączył studia z pracą jako szatniarz w „Feniksie". Którejś nocy wrócił wcześniej, i zastał Magdę w łóżku z tym popaprańcem z "SKS-u"...
Czas mijał szybko. Michał nie spodziewał się, że spotka kogoś takiego. Mogliby gadać godzinami. W pewnej chwili esbek spojrzał na zegarek, - Musze się zbierać, powiedział wyraźnie zmartwiony - To dla Ciebie - podał Michałowi wyjętą z torby reklamówkę z kowbojem, w której oprócz dwóch kartonów amerykańskich fajek, znajdowała się oryginalnie zapakowana zapalniczka „Zippo", funkiel nówka, dokładnie taka sama jak Wojtka..
- Ale.. Nie, nie.. nie mogę tego przyjąć- Michał nie wierzył własnym oczom.
- Przestań, pomagamy sobie obaj. Tu mi tylko podpisz, bo się w centrali będą szarpać. Aha! Wojtaszkiem się nie przejmuj, masz go z głowy. Widzimy się za miesiąc, kolego.
Zarzucił kurtkę na plecy i zniknął w drzwiach.
Michał długo nie mógł zrozumieć tego co się stało. Skąd taka szczodrość u tego chłopa? Przecież nic mu nie powiedział! Zamówił jeszcze setkę wódki, i otworzył paczkę „amerykańców". Cieszył się, że tanim kosztem zdobył gadżety, o jakich do tej pory mógł tylko śnić. I ten egzamin! Ha! SB to jednak frajerzy!

(...) Michał miał żal do tych kolegów. Szpanowali adidasami i maszynkami „Gilette", (...)
(...) zapijali się kawą „Nescafe" z rumem (...)
Inne tematy w dziale Polityka