Obrady okrągłego stołu były wydarzeniem bez precedensu z powojennej historii Europy. I to nie tylko dlatego, że oto po blisko pół wieku władza komunistyczna zdecydowała się na rozmowy z opozycją. Bez precedensu są jednak również zakulisowe działania, które do tych rozmów doprowadziły.
Aby mieć jakotako obiektywny obraz całej sytuacji musimy spojrzeć szerzej na procesy polityczne, które miały miejsce zarówno z bloku sowieckim, wraz z jego podgrodziem w postaci Polski, NRD, Czechosłowacji oraz innych państw Układu Warszawskiego, jak i na światowe zimnowojenne rozgrywki dwu mocarstw. Musimy (zapewne ku mniejszemu lub większemu zdumieniu części czytających) wybrać się w podróż w czasie do Moskwy początku lat 80-tych
Oto bowiem następuje istotna zmiana w polityce radzieckiej. Zdający sobie sprawę z konającego stanu gospodarki Jurij Andropow dochodzi to wniosku, ze konieczne jest przejście od gospodarki sterowanej centralnie, do modelu kapitalistycznego. Nie mieści się to w głowie „betonowi partyjnemu”, jednak Andropow ma świadomość, ze jest to jedyne wyjście. Szykuje się tym samym największy zwrot w polityce radzieckiej od czasu konferencji jałtańskiej w 1945 r.
Był przy tym wszystkim Andropow dobrym znajomym Wojciecha Jaruzelskiego;
„Za główna zasługę Andropowa uwala sie dziś to, ze za jego wstawiennictwem w 1981 r. nominacje na I sekretarza KC PZPR od L.Brezniewa otrzymał właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. A to dzięki Jaruzelskiemu polskie pokojowe reformy były przecież tak udane. Jak wiadomo, Andropow byl tez zdecydowanym przeciwnikiem interwencji radzieckiej w Polsce. Pamiętał zapewne wydarzenia w Budapeszcie 1956 r. gdzie był wówczas ambasadorem ZSRR. Takiego tragicznego losu chcial niewątpliwie oszczędzić Warszawie. Dzięki podjętej przez Breżniewa i Andrpowa decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, którego przebiegiem tak znakomicie pokierował gen. Jaruzelski, Andropow uratował Polskę i utorował drogę do pokojowej transformacji całego bloku socjalistycznego.”
Jurij Andropow i Wojciech Jaruzelski
Ta kuriozalna wypowiedź autorstwa rosyjskiego profesora Anatola Dnieprowa, pomimo swojego propagandowego wydźwięku, pokazuje jednak zależność między I sekretarzem KC KPZR, a jego warszawskim wasalem.
Przedwczesna śmierć Andorpowa w 1984, i idący za tym wybór Konstantina Ustinowicza Czernienki na I sekretarza zatrzymuje proces Pierestrojki na rok. Dopiero Michaił Gorbaczow stanie się kontynuatorem zmian zapoczątkowanych przez Andropowa. Przewidział to już w 1984 Antatolij Golicyn w swojej książce „New lies for old” („Nowe kłamstwa zamiast starych”):
Konstantin Ustinowicz Czernienko
”Przewidział (Golicyn – przyp. W.M.) także pojawienie sie Gorbaczowa, wprawdzie nie wymienia jego nazwiska, ale wspomina o takiej postaci, określając go mianem "sowieckiego Dubczeka": zostanie zorganizowana fałszywa walka o władze i Andropowa zastąpi młodszy gensek, o bardziej liberalnym obliczu, który będzie intensywnie kontynuował liberalizacje.”
Czernienko był więc tylko tymczasowym hamulcowym, natychmiast po jego śmierci w 1985 r, Michaił Gorbaczow powrócił do realizacji „Przebudowy”. Znamienite określenie późniejszych zmian. Przebudowa (transformacja) to przecież nic innego, jak zmiana formy, bez równoczesnej zmiany treści.

Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow
„Pewnego dnia w 1986 r I sekretarz KC KPZR ogłosił transformację, czyli likwidację komunizmu i przejście na kapitalizm. Jest to fakt zdumiewający, lecz taki szaleniec może się znaleźć w każdym zespole. Znamienne jest to, że w systemie, który w imię realizacji idei marksizmu wymordował 60 milionów ludzi, Gorbaczowa natychmiast nie postawiono przed plutonem egzekucyjnym. A to oznacza, że ci, którzy powinni go przed plutonem egzekucyjnym postawić, już byli w spisek likwidacji komuny wciągnięci. To oznacza, że kiedyś, ktoś, w zaciszu gabinetów, zaproponował likwidację komunizmu i do tej idei zdołał przekonać ideologów partyjnych, partyjnych wyżeraczy wyznających komunizm dla własnych korzyści, a przede wszystkim „zbrojne ramię” komunizmu - policję polityczną oraz wyższe dowództwo wojska z wywiadem i kontrwywiadem na czele”
(z wystąpienia Andrzeja Gwiazdy 31 sierp- nia 2005 na niezależnych obchodach 25 rocznicy „Solidarności” w sali NOT w Gdańsku.)
Równolegle ze zmianami w ZSRR, w Polsce mamy do czynienia z łańcuchem zdarzeń, które są ściśle związane z toczącymi się w ZSRR rozgrywkami. Mowa tu o „Sierpniu 80”, utworzeniu NSZZ Solidarność, i całą serią wypadków, zakończoną puczem wojskowym Jaruzelskiego, który jak się przypuszcza był rozpaczliwą próbą utrzymania władzy w obliczu realnej możliwości dialogu na linii „Solidarność” – Moskwa. Jaruzelski żądał wręcz od Moskwy interwencji, czując że władza może wymknąć mu się z rąk. Spotkało się to jednak ze zdecydowana reakcją Moskwy:
„Najbardziej jednoznacznie wypowiedział się Andropow: "Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i musimy się go trzymać do końca. Nie wiem, jak rozwinie się sprawa z Polską, ale jeśli nawet Polska będzie pod władzą "Solidarności", to będzie to tylko tyle. A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie. Powinniśmy przejawiać troskę o nasz kraj, o umacnianie Związku Radzieckiego. To jest nasza główna linia"
”5 grudnia 1981, na 7 dni przed stanem wojennym, na naradzie RWPG w Pradze, Wojciech Jaruzelski prosi Breżniewa o grożenie Polsce interwencją zbrojną. Ma to stanowić alibi Jaruzelskiego do wprowadzenia stanu wojennego. Dwa dni później, w Moskwie, KC KPZR sporządza dokument – interwencji w Polsce nie będzie. Podpisują się pod nim miedzy innymi Leonid Breżniew, Michaił Susłow i Jurij Andropow.”
Na czele wojskowej junty generał LWP wprowadza stan wojenny, dochodzi do masowych aresztowań i internowań działaczy opozycyjnych. Stan wojenny ma na celu stłumienie działań podejmowanych przez utworzony 14 miesięcy wcześniej NSZZ „Solidarność”. Brutalna prawdę co do stanu wojennego obnażył wprost gen. Czesław Kiszczak na zebraniu ministrów spraw wewnętrznych Paktu Warszawskiego:
„Celem wprowadzenia stanu wojennego jest zmiana gremiów kierowniczych „Solidarności”.
(z wystąpienia Andrzeja Gwiazdy 31 sierp- nia 2005 na niezależnych obchodach 25 rocznicy „Solidarności” w sali NOT w Gdańsku.)
Przełożenie tych słów na fakty widać wyraźnie, gdy spojrzymy na zmiany dokonywane w „S” w latach 1980-89. W tym bowiem okresie, praktycznie całe kierownictwo „pierwszej” Solidarności zostało zmarginalizowanie, i w konsekwencji zastąpione przez „ludzi skłonnych do dialogu”. Łącznikiem miedzy pierwszą a drugą „S” stała się osoba Lecha Wałęsy.
Tezy stawiane przeze mnie mogą brzmieć kontrowersyjnie, jeśli jednak wywar z tej teorii doprawimy casusem Kornela Morawieckiego, twórcy i działacza „Solidarności Walczącej” – uzyskamy składną całość, broniącą się w toczonym od lat przez historyków procesie poszlakowym.
Oto bowiem przywódcy „Solidarności Walczącej”, radykalnego odłamu zdelegalizowanej „Solidarności” zostają aresztowani i wydaleni z kraju bez możliwości powrotu.
„Tuż przed ich aresztowaniem biuro studiów SB stworzyło charakterystykę Solidarności Walczącej. Z dokumentów, które do dziś zachowały się w archiwach IPN, można przeczytać, że to organizacja "o programie ekstremistycznym, zdecydowanie antykomunistycznym, z tendencjami do stosowania przemocy w walce politycznej, jej program odznacza się w stosunku do innych struktur konspiracyjnych i grup antysocjalistycznych największą agresywnością, w odróżnieniu od TKK i Lecha Wałęsy odrzuca możliwość kompromisu z władzą, motywując to powodami moralnymi, jak również racjonalnymi". Zatrzymanie obu liderów SW na kilka miesięcy przed rozmowami Solidarności z władzą nie mogło być przypadkowe. Mówi Andrzej Stelmachowski, w latach 80. doradca Lecha Wałęsy i świadek tamtych wydarzeń: – Z chwilą gdy pojawiła się możliwość rozmowy z władzą, Kościół coraz częściej domagał się uwolnienia więźniów politycznych. Władza gotowa była ulec, ale nie bezwarunkowo. Dawała do zrozumienia, że ci najbardziej radykalni muszą wyjechać z kraju. Najlepiej na zawsze.”
(za: http://www.sw.org.pl/newsweek.html)
Rownolegle władza rozpedza demonstracje, marginalizuje się min. Andrzej Gwiazdę, który wyraźnie sprzeciwia się probom dialogu z władzami (W latach 1986-1989 Andrzej Gwiazda był jednym z członków Grupy Roboczej Komisji Krajowej "Solidarności", która sprzeciwiała się dialogowi z władzą komunistyczną prowadzonemu pod przewodnictwem Lecha Wałęsy. Z tego powodu w 1988 nie wszedł do Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" i nie wziął udziału w rozmowach w Magdalence ani obradach Okrągłego Stołu. Uważa Lecha Wałęsę za zdrajcę "ideałów sierpniowych" i do dziś podziela pogląd niektórych historyków, oraz swego przyjaciela z "S" Krzysztofa Wyszkowskiego, że były prezydent był agentem SB.) – czy nie jest to potwierdzenie słów Czesława Kiszczaka?

Andrzej Gwiazda
Dochodzimy wiec do momentu w którym władza komunistyczna podejmuje pierwszy po wojnie dialog z przedstawicielami opozycji. Powyższe, przydługie wprowadzenie niech będzie tłem dla opisu przebiegu obrad „okrągłego stołu”.
Przebieg
Obrady tzw. "okrągłego stołu" w istocie wcale nie odbywały się przy okrągłym stole. W rzeczywistości jest to tylko symboliczny mebel, przy którym w blasku kamer i fleszy, parafowano to, co ustalono już dawniej w ośrodku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Magdalence. Jednak dla porządku faktograficznego należy odnotować, że odbywało się przy nim jedynie początkowe, uroczyste spotkanie rozpoczynające rozmowy w dniu 6 II 1989 r., i zamykające całość obrad podpisanie uzgodnionych porozumień 5 IV tego samego roku.
Także,aby powrócić do przebiegu obrad, z salonów Pałacu Namiestnikowskiego przenieśmy się do świetlic w Magdalence, gdzie w oparach papierosów, lekkim posmaku wódki i uczuciu zmęczenia wielogodzinnymi dyskusjami, odbył się faktyczny "okrągły stół".
Obrady w „Magdalence”.
Spośród uczestników Okrągłego Stołu wyłonione zostały trzy zespoły robocze: do spraw gospodarki i polityki społecznej (przewodniczyli Władysław Baka i Witold Trzeciakowski), do spraw pluralizmu związkowego (przewodniczyli Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki i Romuald Sosnkowski) i zespół do spraw reform politycznych (Bronisław Geremek i Janusz Reykowski). W obrębie tych zespołów wyodrębniono podzespoły, mające zajmować się kwestiami o charakterze szczegółowym.
Najważniejsze kwestie, jakie zostały podjęte to przede wszystkim: ordynacja wyborcza, kwestia dwuizbowego parlamentu oraz urząd prezydenta. Przedstawiciele opozycji forsowali też postulat legalizacji "Solidarności" – o czym początkowo władza nie chciała nawet myśleć, jednak w końcu ustąpiła - obawiając się, że rozmowy staną w martwym punkcie, jednak strona opozycyjna zrzekła się prawa do strajku w zamian za powtórno legalizacje „S”.
Po uzgodnieniu tej kwestii, można było przejść do najważniejszych ustaleń. Przy ordynacji wyborczej do sejmu sprawa była prosta - władze zarezerwowały sobie 65% miejsc (potrzebna większość przedstawicieli PZPR, ZSL, SD, a także katolickie przybudówki PAX, PZKS i UChS), a pozostałe 35% miało być wybierane w wolnych wyborach. Co ciekawe, i tak władze proponowały początkowo, by na listach wyborczych byli kandydaci "Solidarności", ale także partii. Opozycja nie przystała na to - co i tak nie zmieniało faktu, że w istocie przedłużyło to tylko łańcuch, którego komuniści nie zamierzali wypuścić z rąk.
Kolejna poruszona kwestia to Senat - czyli druga izba parlamentu. Jest to bardzo interesująca i nie do końca jednoznaczna sprawa, gdyż Aleksander Kwaśniewski, właściwie samodzielnie zdecydował, że wybory do senatu mają być całkowicie wolne, co dla obu stron było niemałym zaskoczeniem. Prawdopodobnie chciał w ten sposób przełamać impas w rozmowach na temat urzędu prezydenta, oraz podziału mandatów w sejmie. Opozycja ochoczo przystała na ten pomysł, jednak należy dodać, że senat w ustalonej wersji, nie miał żadnego znaczenia ani siły politycznej, dlatego trudno nazwać sukcesem stworzenie makiety demokracji.
Obrady „Okrągłego stołu”
Dochodzimy w tym momencie do kluczowej sprawy, a mianowicie urzędu prezydenta. To właśnie tutaj zaobserwować można polityczną żonglerkę władzy, czyli przerzucenie ciężaru panowania nad krajem, w razie zamieszania w parlamencie z partii, na prezydenta. Prezydent o szerokich uprawnieniach miał być tu gwarantem bezpieczeństwa i batem na ewentualne, zbyt śmiałe poczynaniu parlamentu. Należy przypomnieć, że prezydent mógł wetować ustawy, rozwiązać parlament, gdyby ten uchwalił ustawę godzącą w konstytucyjne uprawnienia prezydenta, związane z szeroko pojętą obronnością i przestrzeganiem istniejących sojuszy wojskowych. Ten przepis miał być straszakiem na zbyt śmiałe poczynania parlamentu.
Skutki
Jednym z dwóch punktów zwrotnych wydarzeń okrągłego stołu, były wybory do parlamentu. Choć tak jak wspomniałem, nie były one w rzeczywistości do końca wolne, a w istocie miały być wykładnią nastrojów społecznych.
Jak się okazało poparcie dla "Solidarności" było miażdżące. Władza nie spodziewała się, że ludzie tak bardzo mają dość komunistycznej dyktatury. Jeśli piękna idea sierpnia 80 roku zakwitła jeszcze raz, to z całą pewnością właśnie w czasie tych wyborów. Można bez końca dyskutować o tym, że władzę tak naprawdę nie oddały władzy oraz o tym, że opozycja była zbyt "miękka" lub ugodowa. Można by w nieskończoność szukać błędów i defektów "Okrągłego Stołu", szukając winnych w każdym z uczestniczących szeregów. Jednak należy pamiętać, że to właśnie 4 czerwca ludzie po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, mogli postawić krzyżyk przy nazwisku nie związanym z komunistycznym reżimem. To właśnie w tym ciepłym, czerwcowym dniu - podobnie jak w ciepłych sierpniowych dniach 9 lat wcześniej, zawiał duch tej prawdziwej "Solidarności". Nie tej "Solidarności" Wałęsy, Gwiazdy, Michnika, Walentynowicz czy Mazowieckiego, ale tej bezimiennej, wielomilionowej, wielkiej siły, która tak naprawde obaliła ten ustrój nie czekając na brawa siedząc okrakiem na płocie.
Wyborów nie wygrały nazwiska, ale ludzie, którzy zagłosowali. Te nazwiska do dziś wyrywają sobie sztandar "Solidarności", uzurpując sobie do niej prawo własności. "Okrągły Stół" wcale nie jest wydarzeniem skomplikowanym i nie wyjaśnionym. Był zwykłą grą polityczną, której skutki czujemy do dziś. Jeśli był to dialog, to dialog na nierównych zasadach. Jednak wydaje się, że politycy wciąż mają mentalność kierowcy autobusu, który wozi pasażerów (wyborców), jak worki z ziemniakami, bo wie, że i tak muszą tym autobusem pojechać. W 89 roku, pasażerowi wysiedli z autobusu władzy, gdyż mieli dość wybojów i opryskliwego kierowcy. Przesiadali się do innego, nowego autobusu z nadzieją na lepsze traktowanie i lepsza trasę... Przykre w tym jest to, że ten autobus mimo wszystko podstawił poprzedni kierowca oraz to, że współplanował on trasę przejazdu..
Drugim punktem zwrotnym była sytuacja w ZSRR. O ile już to, że sternikiem był Gorbaczow, a nie na przykład Breżniew, sprawiło, że do "Okrągłego Stołu" w ogóle mogło dojść, o tyle późniejsze wydarzenia pozwoliły na dalsze etapy transformacji. Wśród wielu historyków panuje wręcz przekonanie, że w 89 roku władze ZSRR. nie były zupełnie zainteresowane utrzymaniem komunizmu w bloku wschodnim. Dlatego też opozycja mogła dalej, krok po kroku, przejmować władzę, co bez oddechu "wielkiego brata" było o niebo łatwiejsze. Rozpad komunizmu stawał się faktem i niczym domino, przebiegł po całej Europie. Jednak nie należy jednoznacznie uważać, że jest to porażka Związku Radzieckiego - nie zapominajmy o zmianie polityki wewnętrznej i zewnętrznej w drugiej połowie lat '80, oraz na przykład na to, że dziś premierem Rosji, jest były oficer KGB, a w Polsce do dziś duże poparcie i polityczne wpływy ma Aleksander Kwaśniewski, który osobiście planował, jak utrzymywać Polskę pod komunistycznym jarzmem.
Wśród postanowień okrągłego stołu zaznaczyć należy także zezwolenie władz na legalne działanie innych, niż komunistyczne, struktur politycznych. Wspomniana już legalizacja "Solidarności", która mogła mieć miejsce po zmianie Prawa o stowarzyszeniach oraz pojawienie sie w mediach - półgodzinna audycja raz na tydzień (sic!) oraz wydawanie "Tygodnika Solidarność" Dodać też należy postulat przyjęcia "Stanowiska w sprawie polityki społecznej i gospodarczej oraz reform systemowych" jednak nigdy nie stał się on faktem.
Grzegorz Krzywak
Wojciech Mucha
Inne tematy w dziale Polityka