Nedim Useinow, politolog Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się w tematyce ukraińskiej i tatarskiej, niedawno opublikował w mediach społecznościowych opis tego, czego był, jak twierdzi, świadkiem na granicy UA-PL.
Oto treść:
Polska granica. Strażnik z psem pośród ludzi. Duże zwierzę biega szybko i obwąchuje. Chłopak chce pogłaskać, na co strażnik:
- nie głaszcz, on gryzie. Pies bez kagańca, zachowuje się jak czworonóg gestapowca na przeszukaniu, nie wygląda to dobrze.
Podróżni, głównie obywatele Ukrainy, milczący, potulni.
Pyta ktoś o coś strażnika, nieśmiało, półgłosem. Ten mu odpowiada zwierzchnim tonem, per ty, oczywiście.
To nie jest granica Unii Europejskiej, drodzy Państwo. Do cywilizacji wjeżdżałem w drodze tam, na przejściu po stronie ukraińskiej, kiedy strażniczka odwzajemniła mój uśmiech.
Link do wpisu na Facebooku
Dwie sprawy:
1. Służbowy pies
Pies gestapowca, panie Useinow? Skąd pan to wziął? Od kurdej-holland, frasyniuka, cwelta, lempart, augustynek?
Pies służbowy jest w pracy, a nawet więcej, na służbie. On ma swoje do obwąchania, ma być go widać, a gdy trzeba, to ma być i słychać. „Chłopak chciał pogłaskać”? No ale, jak pan pisze, ten pies zachowywał się po gestapowsku, więc co? Chłopak jakiś inny? Nie bał się? Funkcjonariusz poinformował, że nie wolno głaskać. Krótko, bez ceregieli. Polak, Ukrainiec, jeden pies, można by rzec. Tu nie ma miejsca na krasomówstwo. Jest „odstąp”, „zostaw”, „nie wolno”.
A te tabliczki, zawieszone na uprzężach psów osób niewidomych pan kojarzy? „Nie próbuj mnie głaskać, jestem w pracy”. To pana nie razi? A gdyby „chłopak” chciał się pobawić bronią służbową, którą funkcjonariusz ma na pasie? Jak oceniłby pan reakcję funkcjonariusza, też jako gestapowską?
2. Lekceważące zwracanie się per TY przez polskich funkcjonariuszy do ukraińskich podróżnych
Ładnie w telewizji wyglądało, gdy ukraińscy uchodźcy przybywali do Polski witani serdecznie i opiekuńczo przez naszych strażników granicznych. Jednak szara rzeczywistość bywa różna. Stosunek części polskich funkcjonariuszy do podróżnych z Ukrainy może kojarzyć się ze sposobem, w jaki amerykańskie kino komercyjne przedstawia sytuację Meksykanów w USA.
U nas pokutuje bardzo nieładny obraz Ukraińca, jako tego biedniejszego, gorszego, zależnego od naszej łaskawości, uniżenie szukającego zarobku i zadowalającego się byle ochłapem. Obraz niechlubny dla tych, którzy posługują się nim we wzajemnych relacjach.
Funkcjonariusz do Ukraińca pogardliwie wali na TY, a ten nie protestuje, żeby nie narobić sobie kłopotów. Sprawia przez to wrażenie, że taki stan rzeczy akceptuje. A gdzie są przełożeni tego funkcjonariusza? Przecież wiedzą, jak jest na granicy. Gdzie komendanci? Gdzie generał Bagan? Gdzie są te butne sztabowe miernoty, które budują kariery na uporczywym zagęszczaniu absurdalnych wewnętrznych przepisów, regulujących tok służby? Kolejne punkty „zasad etyki zawodowej”, wyciskane coraz głębiej z nie powiem czego - i na co to komu? A gdzie praca dydaktyczna? Gdzie kształtowanie postaw?
Nie będzie funkcjonariusz zwracał się z szacunkiem do ludzi, jeśli nie zostanie mu to wpojone. Na kursie podstawowym i na wewnętrznych szkoleniach w jednostce liniowej. W broszurach, podręcznikach i poprzez przykład ze strony innych - starszych, doświadczonych, dowódców. Zmiana nie nastąpi natychmiast, ale żeby w ogóle nastąpiła, kiedyś trzeba zacząć ją na serio wdrażać.
Podsumowując
Panie Useinow, dzięki za ważki głos krytyczny - kropla drąży skałę. Jednocześnie proszę doedukować się z zakresu wykorzystania psów służbowych w Straży Granicznej, bo to, co pan wypisuje na ten temat, dając wyraz swoim rażącym deficytom, jest, mówiąc najdelikatniej, nierzeczowe.
[]
Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo