To jest pierwszy rzeczywisty i bardzo negatywny efekt decyzji Komisji Europejskiej z 6 listopada 2008 r. nakazującej zwrot pomocy publicznej polskim stoczniom produkcyjnym w Gdyni i Szczecinie, której wykonaniem jest m.in. rządowa ustawa z 5 grudnia 2008 r. o postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu stoczniowego (tzw. specustawa stoczniowa). Już w styczniu br. około 3300 stoczniowców Stoczni Szczecińskiej Nowa chce dobrowolnie odejść z pracy. To już jest prawdziwa katastrowa gospodarcza i społeczna dla Szczecina.
Specustawa stoczniowa zakłada m.in. redukcję zatrudnienia w styczniu i marcu 2009 r. poprzez wezwania do złożenia przez pracowników stoczni ofert o rozwiązaniu umowy o pracę za porozumieniem stron i na tej podstawie wypłacone zostanie jednorazowe odszkodowanie w wysokości określonej w ustawie, a do dnia 31 maja 2009 r. zwolnienie wszystkich pracowników stoczni
Ustawa zawiera uregulowania, które zachęcają pracowników stoczni do jak najszybszego odejścia z pracy poprzez zmniejszenie wysokości odszkodowania w przypadku niezłożenia oferty do 26 stycznia 2009 r., najpierw o 20% (jeśli oferta zostanie złożona do 25 marca 2009 r., a potem o 50% (w przypadku niezłożenia oferty w żadnym z ww. terminów). Z dniem 31 maja 2009 r. ostatecznie wygasają wszystkie stosunki pracy.
Przymuszeni stoczniowcy mając widmo braku jakiejkolwiek rekompensaty z powodu likwidacji stoczni sami dobrowolnie chcą rozwiązać umowę o pracę jaszcze w styczniu, mając nadzieję na otrzymanie jednorazowego odszkodowania. Tylko co potem? Wyjścia są dwa: albo masowa emigracja zarobkowa do styczni niemieckich, francuskich, czy skandynawskich albo bezrobocie w kraju. Taki oto skutek działań rządu Donalda Tuska.
Nie poruszam tutaj dalej idących negatywnych skutków związanych z likwidacją stoczni w Gdyni i Szczecinie, oraz kooperujących z nimi firmami, czy też np. upadku polskiej myśli technologicznej w zakresie budowy statków (np. wczoraj w Rzeczpospolitej było ogłoszenie Stoczni Szczecińskiej Nowa o zgłaszaniu się podmiotów zainteresowanych archiwizacjią dokumentacji konstrukcji i produkcji statków i przekazania jej do Archiwum Państwowego w Szczecnie. Trzeba dodać, że polskie biura projektowe były jednymi z najlepszych na świecie, a produkowane statki były o wysoko zaawansowanej technologii co dawało nam przewagę konkurencyjną nad stoczniami np. chińskimi, czy koreańskimi.)
W Stoczni Szczecińskiej Nowa ruszyły punkty konsultacyjne Powiatowego Urzędu Pracy i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Są otwarte w godzinach od 12 do 16. Punkty mają ułatwić stoczniowcom zdobywanie informacji i załatwianie spraw związanych z programem dobrowolnych odejść z pracy.
Nie można zapominać, że za nadzór właścicielski nad stoczniami odpowiada Minister Skarbu Państwa Aleksander Grad (PO), a za merytoryczną stronę wice-premier i Minister Gospodarki Waldemar Pawlak (PSL), który ma do dyspozycji cały departament zajmujący się przemysłem stoczniowym, a w sprawie polski stoczni i negocjacji z Komisją Europejską nie kiwnął nawet palcem w bucie. Schował się, nie udzielał informacji, tak jakby jego to w ogóle nie dotyczyło. Taka strategia na przeczekanie. Przez ponad rok rząd PO-PSL nie zrobił nic, aby ratować polskie państwowe stocznie produkcyjne i brak skutecznych działań nie usprawiedliwiają wcześniejsze zaniechania PiS-u i SLD.
W tym samym czasie kiedy Komisji Europejska wydała decyzję nakazującą zwrot pomocy publicznej otrzymanej przez polskie stocznie z jedynym dobrodziejstwem w postaci odroczenia terminu spłaty do maja 2009 r., (zwrot pomocy publicznej ma pochodzić ze sprzedaży majątku stoczni) z rząd we Francji znacjonalizował 1/3 swoich stoczni, a Angela Merkel zapowiedziała dofinansowanie z budżetu państwa niemieckich stoczni, które przeżywają trudne chwile w związku z kryzysem gospodarczym i finansowym. Komisji Europejska wyraziła zgodę na działania Paryża i Berlina nie dopatrując się w nich łamania zasad unijnych dotyczących niedozwolonej pomocy publicznej.
Sylwester R. Jaworski