M.Sobiech M.Sobiech
136
BLOG

Mahatma Gandhi: Filozofia miecza (1920)

M.Sobiech M.Sobiech Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Mohandas Karamchand Gandhi

Filozofia miecza („Young India”, 11.08.1920)

Gdybym miał wybierać: tchórzostwo bądź przemoc, wybrałbym przemoc. Dlatego też, gdy mój najstarszy syn zapytał mnie, co powinien by był zrobić, gdyby był przy mnie owego feralnego dnia 1908, gdy o mało co zostałem zamordowany: uciekać, czy też bronić mnie przy użyciu siły fizycznej, odpowiedziałem bez wątpliwości – to drugie; ze wszystkimi tego konsekwencjami.

A jednak, uważam również, iż wyrzeczenie się przemocy nieskończenie przewyższa przemoc, przebaczenie jest aktem nieskończenie bardziej męskim niż kara. Przebaczenie zdobi żołnierza. Ale powstrzymanie się od odpowiadania przemocą na przemoc można nazwać przebaczeniem wyłącznie w przypadku kogoś, kto istotnie może jej użyć. Jeśli łagodność wynika z bezradności, kwestia przebaczenia staje się pusta. Przecież nikt nie powie, że mysz „przebacza” kotu, gdy ten rozrywa jej ciało na kawałki. Rozumiem zatem bardzo dobrze tych, którzy domagają się sprawiedliwej kary dla generała Dyera [1] i jemu podobnych. Gdyby mogli, to oni dosłownie rozerwaliby go na kawałki. Nie sądzę jednak, że Indie są bezradne. Nie uważam, że ja jestem. Jedyne, czego zatem pragnę, to aby Indie użyły swojej siły w lepszej sprawie.

Chcę, aby mnie dobrze zrozumiano. Prawdziwa siła nie pochodzi ze sprawności fizycznej, ale niezłomności woli. Przeciętny Zulus więcej, niż dorównuje fizycznie przeciętnemu Anglikowi. A jednak, zuluscy mężczyźni uciekają w popłochu przed chłopcami służącymi w Armii Brytyjskiej, ponieważ boją się ich rewolwerów – czy też raczej bystrości ich oczu. Obawiają się śmierci – i dlatego są słabi, mimo swojej naturalnej tężyzny. My w Indiach zaczynamy rozumieć, że licząc trzy miliony, nie musimy obawiać się stu tysięcy Anglików. Przebaczenie stanowiłoby więc w naszym przypadku ostateczny dowód siły. Światły akt wyrzeczenia się zemsty dałby nam wewnętrzną moc, wobec której Dyer czy jakiś inny Frank Johnson nie ośmieliliby się więcej szydzić z naszego pobożnego narodu. Nie obchodzi mnie w tym momencie, czy uda mi się kogokolwiek przekonać. Za mocno cierpimy, aby nie odczuwać gniewu czy żądzy odwetu. Nie mogę jednak również milczeć. Powtórzę: uważam, że więcej zyskamy, odstępując od wymierzenia kary. Mamy ważniejsze zadania, większą misję do spełnienia w świecie.

Nie jestem wizjonerem. Sam określam się jako praktyczny idealista. Nie tylko święci i ryszi mogą wyznawać religię pokoju. Zwykli ludzie również mogą żyć według jej reguł. Pokój jest prawem ludzkości, na tej samej zasadzie, na jakiej przemoc jest prawem zwierząt. W zwierzęciu duch jeszcze się nie przebudził, dlatego też nie zna ono innego prawa poza prawem silniejszego. Godność człowieka domaga się jednak wierności wyższym ideałom – ideałom wielkości ducha.

Pragnę zatem wezwać w tym miejscu mój kraj do powrotu do starożytnej zasady ofiarowania siebie samego w imię dobra. Bo Satjagraha i jej pochodne: opór bez przemocy oraz obywatelskie nieposłuszeństwo, to tylko inne nazwy prawa cierpienia. Ryszi, którzy w świecie ogarniętym przemocą odkryli moc wyrzeczenia się jej, lśnili geniuszem większym niż Newton. Męstwem większym niż Wellington. Umiejąc posługiwać się bronią, zrozumieli jej bezużyteczność – i nauczali umęczony świat, że jego wyzwolenie przyjdzie nie poprzez walkę i przemoc, ale pokój.

Opór bez przemocy w sensie dynamicznym oznacza świadome cierpienie. Nie równa się bynajmniej pokornemu podporządkowaniu się tyranom, nie – stanowi akt przeciwstawienia się im całą mocą swego ducha. Ktoś, kto działa zgodnie z tym prawem ludzkiego bytu, potrafi w pojedynkę rzucić wyzwanie imperium niesprawiedliwości, ocalić swój honor, religię i duszę, a także położyć podwaliny pod upadek bądź uzdrowienie każdego tyrańskiego państwa.

Nie wzywam zatem Indii do wyrzeczenia się przemocy dlatego, że są słabe. Przeciwnie: chcę, aby uświadomiły sobie całą swoją prawdziwą siłę i moc. Nie potrzeba nam do tego również żadnych szkoleń z umiejętności posługiwania się bronią. Niektórzy tak uważają, ponieważ nie potrafią zrozumieć, że jesteśmy czymś więcej, niż tylko kawałkiem mięsa. Pragnę, aby Indie zrozumiały nareszcie, że mają duszę, która zginąć nie może, która potrafi przekroczyć wszystkie uwarunkowania materialnego świata. Co znaczy obraz Ramy, zwykłego człowieka, który wraz ze swym zastępem małp rzuca wyzwanie dziecięciogłowemu Rawanie, pozornie bezpiecznemu w swej fortecy otoczonej przez wzburzone morze, jeżeli właśnie nie tryumf sił ducha nad siłami ciała? Tym niemniej, jako człowiek czynu, nie mogę czekać aż do chwili, w której Indie rozpoznają praktyczną wartość życia duchowego. Mój kraj czuje się bezradny wobec angielskich samolotów, czołgów i karabinów maszynowych i stosuje opór bez przemocy właśnie z tej bezradności. Trudno. Jeżeli zaangażuje się weń dostatecznie wielu z nas, i tak osiągniemy swój cel, uwolnimy naszą ojczyznę od jarzma brytyjskiej niesprawiedliwości.

Jeżeli Indie przyjmą filozofię miecza, odniosą – być może – krótkotrwałe zwycięstwo. Jeżeli jednak tak uczynią, przestaną być przedmiotem mej dumy, skarbem mego serca. Duszą poślubiony jestem Indiom, zawdzięczam im bowiem wszystko. Jestem przekonany, że mają do spełnienia w historii arcyważne zadanie. Nie wolno im mechanicznie naśladować Europy. Jeżeli Indie przyjmą filozofię miecza, będzie to dla mnie godzina próby. Mam nadzieję, że zdołam wytrwać. Moja religia nie zna granic geograficznych. Dzięki żywej wierze, miłość, którą czuję do Indii, rozleje się dalej, na cały świat. Życie moje oddaję w służbę mego kraju, krocząc ścieżkami religii pokoju, będącej – tak uważam – sercem hinduizmu.

Przeł. Maciej Sobiech

1. Reginald Edward Harry Dyer (1864–1927) – brytyjski generał Armii Indii, odpowiedzialny za masakrę w Jallianwala Bagh, jaka miała miejsca 13 kwietnia 1919, gdy wojska brytyjskie (głównie oddziały Gurkhów i Sikhów) otworzyły ogień do pokojowej manifestacji przeciwko aresztowaniom hinduskich aktywistów niepodległościowych. Liczbę zabitych szacuje się na pomiędzy 400 a 1500.

M.Sobiech
O mnie M.Sobiech

Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura