Dokładnie 30 lat temu w wyniku przegrzania reaktora doszło do największej katastrofy w Czarnobylskiej elektrowni jądrowej.
Głupota, brak odpowiedzialności i niedopracowane eksperymentowanie stało się tragedią dla setek tysięcy ludzi.
Do nas ta wiadomość trafiła dopiero po dwóch dniach kiedy to w Mikołajkach, stacja monitoringu radiacyjnego, zarejestrowała aktywność izotopów promieniotwórczych w powietrzu ponad pół miliona razy większą niż normalnie, można wyczytać w Wikipedii.
Komunistyczne władze Moskwy skrzętnie ukrywały wiadomości o wybuchu. Nasze trochę się sprzeciwiły i zaleciły podać dzieciom płyn Lugola. To był tylko chwilowy odruch ludzkich uczuć. Potem leciała na okrągło dezinformacja.
Radioaktywna chmura mogła się przemieszczać spokojnie, a nasze dzieci i my wszyscy oczywiście, myć częściej ręce i korzystać do woli z słońca i pogody. Nawet Wyścig Pokoju się odbył, a prasa huczała że przez złowieszczą propagandę zachodnią, na starcie nie stanęło wiele drużyn....Nic się nie stało rodacy. Władza czuwa!
Rok po katastrofie byłam w Kodniu, miejscowości nad Bugiem. Tego czego nie można było znaleźć w prasie, ludzie opowiedzieli. W nocy słyszeli przytłumiony odległością wybuch, a na niebie łunę pożaru. O! u rusków coś wypaliło. Wczesnym rankiem pozakrywali studnie a zwierzęta zostawili zamknięte. Słońce prażyło. Czas wywiesić pranie. Nagle chmura i wielkie krople deszczu. Rdzawe plamy na chodniku i praniu. Do wyrzucenia. Tego się nie dało sprać. Po kilku miesiącach przyszło na świat maleństwo. Zamiast skóry miało przeźroczystą błonę. Zaraz zostało zabrane gdzieś. Matka już go nie zobaczyła.....
Dziś kolejna rocznica ludzkiej głupoty.
I tylko diabelski młyn w Prypeci każe się zastanowić nad tym do czego może doprowadzić niefrasobliwość władzy. Byle jakiej władzy....
