W latach 2007-2010
- berlińska gazetka nazywała Prezydenta RP „kartoflem”,
- premier deklarował ”Nie potrzebuję prezydenta”,
- szef Kancelarii Premiera odmawiał samolotu,gdy prezydent chciał, jako głowa polskiego państwa, wziąc udzial w szczycie Unii Europejskiej,
- Marszalek Sejmu żartował życzliwie, co to za zamach, skoro z 30 metrów nie trafili,
- Przebrany za angielskiego dżentelmena polityk wołał na partyjnej konwencji „Niech żyje były prezydent” ,
- Inny, naśladujący ruskiego buca, polityk nazywał prezydenta „trupem na wrotkach”,
- Jeszcze inni, a było ich legion, nazywali go mściwym i niedorozwiniętym ponurakiem, dziwolągiem i durniem.
Padały również inwektywy, przed cytowaniem których powstrzymam się, ze względu na ich wulgarność.
Wtedy wszyscy członkowie i zwolennicy Platformy Obywatelskiej deklarowali „Je suis Charlie”, bo „swoboda wypowiedzi jest najważniejszym prawem człowieka”.
Tymczasem wczoraj, 7 lutego 2015 roku dziennikarz Łukasz Warzecha powiedział w jednym z telewizyjnych programów takie oto zdanie:
„Zestawienie tej sobotniej konwencji Andrzeja Dudy i piątkowego wystąpienia Bronisława Komorowskiego to tak, jakby zestawić, i takiego porównania użyję w jednym ze swoich tekstów, najnowsze porshe 911 ze starym klepanym polonezem”.
I podniósł się lament i wrzawa.
Jaki z tego Warzechy brzydki chłopiec („umiał zawsze ciotce dopiec”).
Tak mógł się zachować jedynie wredny pisowiec, bo oni niczego nie uszanują.
Upadek norm, obyczajów, wulgaryzacja i zanikanie tzw. „świętości” to codzienność, polska, nie tylko medialna, rzeczywistość – zachlipał jeden z blogerow S24.
A przecież poeta uczył: „świętości nie szargać, bo trza aby święte były”.
Sformułowania innego blogera dostarczają wiele materiału do przemyśleń:
Do salonu przyszedł człowiek, którego naturalnym środowiskiem pracy jest szambo brukowca, to odezwał się jedynym językiem jakiego potrafi używać.[…]wina TVP jest ewidentna.
Czego oczekiwała Telewizja zapraszając przedstawiciela brukowca?
Chyba nie kultury słowa?
Ktoś rzeczywiście powinien za to odpowiedzieć
Co za metamorfoza. Jeszcze niedawno słuchać było zewsząd „swoboda wypowiedzi to podstawa demokracji” . W Paryżu milion osób, z Donaldem Tuskiem i Ewą Kopacz w scisłej czołówce, maszerowalo w obronie swobody wypowiedzi, pod haslem: „Wszyscy jesteśmy Charlie”.
A dzisiaj „na mieście inne mamy już treście” .
Okazuje się, że Łukasz Warzecha dopuścił się zbrodni obrazy majestatu (crimen laesae maiestatis). I „ktoś powinien odpowiedzieć” za wpuszczenie go do studia telewizyjnego czyli za pomoc w zbrodni.
W prawie rzymskim jako crimen laesae maiestatis rozpatrywane były nie tylko zamachy czy próby obalenia cesarza, lecz także pogróżki, obraźliwe wypowiedzi o osobie lub imieniu cesarza lub żarty pod jego adresem. Taka zbrodnia była karana jak zbrodnia zdrady stanu – za panowania cesarza Tyberiusza wytoczono przed Senatem prawie 100 procesów, a niemal każdy z nich kończył się konfiskatą majątku i wyrokiem śmierci lub samobójstwem oskarżonego
W I Rzeczpospolitej również karano za crimen laesae maiestatis na podstawie uchwalonego w 1588 roku prawa dotyczącego zamachu, targnięcia się na zdrowie lub życie władcy lub osoby panującej. Za obrazę majestatu uważano także np. obnażenie miecza w obecności monarchy, które traktowano jako próbę zamachu na jego życie. Ta zbrodnia karana była śmiercią kwalifikowaną tzn. wyrok wykonywano przez spalenie na stosie, rozerwanie końmi wbicie na pal lub łamanie kołem.
Ciekawe jak zostanie potraktowany przypadek Łukasza Warzechy? Jaka to będzie odpowiedzialność – jak w starożytnym Rzymie czy jak w I Rzeczpospolitej?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo