wiesława wiesława
4052
BLOG

Powstanie Warszawskie – długi żywot komunistycznego stereotypu

wiesława wiesława Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 133


„Dzisiaj to my piszemy historię międzywojenną,

okupacyjną i początków Polski Ludowej na waszych skórach i kościach,

a dzisiejsze i jutrzejsze podręczniki historii są i będą pisane tak, jak my chcemy”

(płk Józef Dusza z Departamentu Śledczego MBP)


Powstanie Warszawskie, od pierwszych swoich dni stało się obiektem niesłychanej agresji politycznej obejmujących w Polsce władzę komunistów. Był to dalszy ciąg prowadzonej przez nich kampanii dyskredytującej Armie Krajową i władze Polskiego Państwa Podziemnego, rozpoczętej na długo przed powołaniem PKWN – podziemne gazetki PPR z lat 1942 i 1943 są pełne oszczerstw wobec AK i innych organizacji niepodległościowych. Równolegle z oczernianiem AK, kreowano PPR i GL na jedynych i prawdziwych organizatorów walki o niepodległość kraju.

Komunistyczni propagandziści pisząc o Powstaniu Warszawskim od samego początku poslugiwali się metodą: dziel i rządź. Dowództwo AK stawiano na równi z Hitlerem, co w ówczesnej Polsce było obelgą największą, uznając przy tym, z oporami, bohaterstwo tak zwanych zwyczajnych powstańców. Taki sposób traktowania AK pojawił się już w pierwszych oświadczeniach Stalina opublikowanych przez agencję TASS tuż po wybuchu powstania. W latach następnych rozwijano ten wątek w polskiej prasie, literaturze oraz publikacjach historycznych, sporządzanych przez historyków obdarzanych zaufaniem przez PZPR, i kontynuowano praktycznie aż do 1989 r. W następstwie tych działań komunistycznej propagandy bohaterowie stawali się zdrajcami, zdrajcy bohaterami. Jedni pojawiali się w podręcznikach historii, chociaż nigdy nie powinni się tam znaleźć, natomiast inni, np. narodowcy, zostali całkowicie wymazani z kart historii.

4 października 1944 r. założony przez Jerzego Borejszę dziennik „Rzeczpospolita”, wydawany w Lublinie informował:

Dowództwo Armii Krajowej w Warszawie z pułkownikiem Monterem na czele, działającym w imieniu nieobecnego w Warszawie w ciągu całego powstania generała Bora, postanowiło kapitulować, oddając powstańców i broń w ręce Niemców. Dowództwo AK odrzuciło myśl przebicia się z Warszawy, by albo przeprawić się na prawy brzeg Wisły na ziemie wyzwolone, albo skierować się na zachód w celu połączenia się z oddziałami walczącymi na tyłach wroga.

Oddziały Armii Ludowej, Korpusu Bezpieczeństwa Polskiej Armii Ludowej oraz te oddziały Armii Krajowej, które nie chcą podporządkować się postanowieniu dowództwa Armii Krajowej o kapitulacji, torują sobie drogę z Warszawy z bronią w ręku. Pierwsza grupa, która po zaciętej walce przebiła się z Żoliborza, przybyła już na prawy brzeg Wisły. Kierownicy powstania z obozu sanacji likwidują powstanie przy użyciu takich samych metod, jakie stosowali przy rozpoczęciu go. Rozpoczęli oni powstanie bez jakiegokolwiek bądź uzgodnienia z dowództwem Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, kierując się jedynie własnymi egoistycznymi interesami. Obecnie kończą oni powstanie kapitulacją, nie licząc się z losem bohaterów-powstańców, i wolą oddać ich w ręce Niemców, niż pozwolić na połączenie się w walce z Wojskiem Polskim.

8 pażdziernika w moskiewskiej „Prawdzie” można było przeczytać komentarz o identycznej wymo-wie:

 „Gen. Bór, który nie raczył odwiedzić Warszawy ani na początku powstania, ani podczas jego prze-biegu, znalazł drogę, żeby poddać się do niewoli bandytom niemiecko-faszystowskim. »Wyczyn« ten jest zupełnie w stylu wszystkich poczynań tego spadkobiercy gen. Sosnkowskiego”.

„Gen. Bór ma prawo podobierać decyzję co do swej osoby. Lecz Naród Polski i cała postępowa ludz-kość, wszyscy uczciwi, niezaślepieni przesądami ludzie, nie darują jemu ani poprzednich, ani nowych przestępstw. Mało tego, że rozpoczynając nie na czasie powstanie, skazał na pewną śmierć setki tysięcy polskich patriotów, teraz wydał on tych, którzy pozostali przy życiu, katom niemiecko-faszystowskim. Tylko części powstańców, którzy zdemaskowali i samego Gen. Bora, i jego plany i nie podporządkowali się jego rozkazowi, udało się przebić i połączyć z Armią Czerwoną i z Wojskiem Polskim”.

W maju 1948 r. nakładem Głównego Zarządu Informacji WP ukazała się publikacja Obóz reakcji polskiej (pierwotny tytuł: Czarna księga reakcji polskiej) przygotowana przez komitet redakcyjny, w skład którego wchodzili m.in. : Stefan Jędrychowski, Luna Brystygier (szara eminencja MBP), Wincenty Rzymowski, Juliusz Burgin (funkcjonariusz MBP, współpracownik NKWD od 1939 r., z zawodu ślusarz). W przedmowie wskazano, że „znaczna część naszego społeczeństwa uważa dotąd że pewne odłamy reakcji za czasów okupacji niemieckiej [...] zachowały oblicze patriotyczne” w związku z czym „zadaniem książki będzie pokazanie na materiale dokumentalnym prawdziwego oblicza reakcji polskiej [...]”, gdyż to właśnie dokumenty miały przebić nieufność społeczeństwa”.

Kapitulacja Powstania Warszawskiego została w tym dziele przedstawiona następująco: 

Natomiast BÓR już w sierpniu nawiązał [...] kontakt z d[owód]cą niemieckim von dem BACHEM [...]. Nie tylko treść, ale i atmosfera rozmów BORA-KOMOROWSKIEGO z v.BACHEM jest niezwykle charakterystyczna, stanowi ona jedyną w swoim rodzaju ilustrację, do jakiego stopnia polska reakcja zatraciła wszelkie poczucie narodowe. […] W ciągu tego czasu Niemcy codziennie przy pomocy „szaf”, „krów” i stukasów masakrowali tysiące mieszkańców Warszawy. BÓR i v. BACH nie spieszyli się jednak zbytnio, obaj zadowoleni widocznie z tego osadu rozgoryczenia, rozbicia ideowego i dezorientacji, jakie każdy dzień wnosił w szeregi społeczeństwa polskiego [...].

[...] Ofiarny trud tysięcy młodzieży akowskiej, bezimienne bohaterstwo harcerzy z „Szarych Szeregów” były dla polskiej reakcji stawką w jej grze politycznej i zostały wykorzystane dla jej egoistycznych, antynarodowych celów. Upatrując [...] największego wroga w polskich masach ludowych i widząc dla siebie największe niebezpieczeństwo w działalności PPR-u, obóz delegatury i AK nie tylko starał się hamować rozwój walki i mobilizację mas ludowych przeciw Niemcom, ale w sposób zakonspirowany pomagał Niemcom niszczyć i rozbijać organizacje demokratyczne [...].

W 1951 roku do szkół trafił podręcznik „Historia Polski”, napisany przez Gryzeldę Missalową i Janinę Schoenbrenner. Uczniowie dowiadywali się z tego podręcznika, że:

Reakcja polska, skupiona wokoło „rządu polskiego” w Londynie, widziała, że przegrywa. Prowadzone w Moskwie pertraktacje jej przedstawicieli z przedstawicielstwem PKWN zawiodły. Zdecydowana na wszystko, byleby nie dopuścić do utworzenia Polski Ludowej, reakcja londyńska wydała kierownictwu AK w kraju zbrodniczy rozkaz: wywołać w Warszawie powstanie.

Upatrzeni na przywódców powstania kierownicy AK związani byli z okupacyjnymi władzami i Gestapo. Mieli oni opanować stolicę i uchwycić władzę, aby za wszelką cenę nie dopuścić do niej demokratycznego rządu polskiego.

Ludność warszawska wyczekiwała od dawna na moment walki z hitlerowcami. Toteż z chwilą wybuchu powstania wszystkie organizacje wojskowe, ogromna większość mieszkańców stolicy bohatersko stanęły do walki […] Udział w tych walkach wzięła tez Armia Ludowa, mimo że jej dowództwo nie zostało powiadomione o planie powstania. […] walczący nie zdawali sobie sprawy, że reakcyjne dowództwo AK pchnęło patriotyczne masy Warszawy do beznadziejnej walki.

1.Front Białoruski […] i jednostki 1. Armii Polskiej zajęły przedmieścia Warszawy i Pragę. Usiłowały one nieść pomoc powstańcom. Dwukrotnie oddziały 1.Armii przeprawiały się na drugi brzeg. Zostały przez hitlerowców rozbite.

Powstanie zakończyło się klęską. Pochłonęło ono dziesiątki tysięcy ofiar. Hitlerowcy ewakuowali cała ludność Warszawy. Bohaterskie miasto spalili. Zdradzieckie dowództwo AK poddało się władzom hitlerowskim. Z honorami wzięli oni do „niewoli” hrabiego „Bora” Komorowskiego, zbrodniczego „przywódcę” powstania.

(cyt. za Norman Davies, Powstanie Warszawskie, Wyd. Znak, Kraków 2004)

Te wieloletnie, wytrwałe. metodyczne działania komunistycznej propagandy przyniosły efekty - w umysły Polaków wdrukowany został dychotomiczny podział na żołnierzy PW, którzy zasługują na pamięć i szacunek, i dowódców PW – zbrodniarzy odpowiedzialnych za zniszczenie stolicy i śmierć tysięcy jej mieszkańców, którym należy się potępienie i wieczna pogarda. Co roku podczas obchodów rocznicowych Powstania Warszawskiego na portalach internetowych obserwujemy wyścig, w którym blogerzy i komentatorzy prześcigają się w pomysłach, jak zdezawuować dowódców Powstania Warszawskiego, a zwłaszcza Komendanta Głównego Armii Krajowej, gen. Tadeusza Bora- Komorowskiego.

Przykładem takich starań jest notka

https://www.salon24.pl/u/barbarus/886118,a-najgesciej-gina

w której autor, przytoczywszy słowa poetki: „A na wojnie świszczą kule, lud się wali jako snopy, a najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy”, stwierdził:

„Te strofy okazały się prorocze – warto porównać losy „chłopaków z pałacyku Michla” czy obrońców Czerniakowa i „berlingowców”, rozstrzeliwanych na pontonach, którzy przeprawiając się na pomoc Powstaniu potonęli w Wiśle z powojennymi losami przywódców PW – Tadeusza Komorowskiego, Antoniego Chruściela i innych.”

Przyjrzyjmy się więc losom Bora-Komorowskiego i jego rodziny w okresie Powstania i po jego zakończeniu.

Tadeusz Bór-Komorowski Powstanie Warszawskie rozpoczął ze swym sztabem na Woli, następnie przebywał na Starym Mieście, a po jego upadku kanałami ewakuował się do Śródmieścia, gdzie w gmachu PKO mieścił się ostatnia kwatera dowództwa powstania. 30 września 1944 roku prezydent RP na uchodźstwie mianował gen. Komorowskiego Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych.

Syn gen. Tadeusza Komorowskiego, Adam Komorowski w chwili wybuchu powstania miał niecałe dwa lata, więc własnych wspomnień ma niewiele, powołuje się więc na wspomnienia swojej matki:

„ […] Mama mówiła, że w przeddzień wybuchu Powstania ojciec przyszedł do niej – oczywiście ze względów konspiracyjnych nie mieszkali razem – i powiedzial, aby zrobiła większe zakupy żywności, bo następnego dnia już niczego nie dostanie. Była wtedy w szóstym miesiącu ciąży, ale nie uprzedził jej o wybuchu Powstania, nie kazał wyjechać z Warszawy. Na jego pogrzebie Jan Nowak –Jeziorański powiedzial, ze kiedyś go o to zapytał, dlaczego jej nie uprzedził. Ojciec odpowiedział, ze w Warszawie było wtedy bardzo wiele kobiet w ciąży i nie mógłby wszystkich uprzedzić.”

Irena Komorowska, żona generała Bora-Komorowskiego relacjonuje okoliczności opuszczenia Warszawy w pierwszej połowie sierpnia 1944 r.:

 […] O szóstej rano ktoś wali w drzwi – Niemiec z pistoletem i krzyczy „Was machen Sie hier?!” i … „Raus” […] Dom miał być za parę minut podpalony. Tyle było zaledwie czasu, że się małego ubrało w sweterek, zawinęło w kołderkę, mały neseserek w rękę, pled na plecy i jazda. [….] Podwórzami przez Wierzbową zapędzili nas na Alberta, potem na plac Marszałka, stamtąd po krótkim postoju do Ogrodu Saskiego. Tam zaczęli oddzielać mężczyzn od kobiet. […] Siadam na ziemi, mały zasypia mi na kolanach. Koło 12 w nocy komenda: „wstawać, ustawiać się szeregami, maszerować”. […] Idziemy przez świeżo zdobytą Żelazną Bramę, Chłodną, wszędzie rozwalone barykady i gruz. Żar bucha od palących się domów, dym gryzie w oczy. Mały patrzy na to szeroko otwartymi oczami i od czasu do czasu pokazuje rączką na płomienie. […] Najgorsze było straszliwe pragnienie, język przysychał do podniebienia. Ludzie rzucali się na wiadra błotnistej wody z basenów przeciwpożarowych. Dziecko miało spalone wargi, a nie było co mu dać pić. Pytałam Niemca co z nami zrobią. Powiedział, ze dwa dni temu wypędzali mieszkańców na podwórza i strzelali, ale nas pewnie wywiozą do Rzeszy. - „Do dzieci Pan strzelał?” Wzruszył ramionami – „Był rozkaz” – odparł.

[…] Idziemy dalej. Wolską na dworzec Zachodni. Załadowali nas do pociągu, nie wiadomo jak daleko pojedziemy. Okazało się, że do Pruszkowa. […] Byłam tam tylko jeden dzień. Na skutek ciąży i małego dziecka udało mi się stosunkowo szybko wykręcić. […]

Po opuszczeniu obozu w Pruszkowie Irena Komorowska wraz z synem Adamem i jego niania znalazła się na podkrakowskiej wsi, gdzie urodziła drugiego syna, Jerzego. Utrzymywała siebie i dzieci malowaniem obrazków olejnych, które wymieniała u rolników na żywność.

Pomimo niepowodzeń oraz pogarszającej się sytuacji politycznej i operacyjnej na froncie „Bór” kierował powstaniem do końca, często przebywał osobiście na polu walki, kilka razy odniósł też obrażenia. Gdy po upadku Żoliborza w rękach powstańców znajdowało się już tylko Śródmieście, uznał, że kontynuacja walki nie ma sensu. Powstańcy nie mieli już amunicji i żywności, nie mogli też liczyć na pomoc zbrojną stacjonującej na drugim brzegu Wisły Armii Czerwonej. Bór-Komorowski zdecydował się rozpocząć rozmowy kapitulacyjne z Niemcami. W depeszy radiowej wysłanej 1 października poinformował rząd w Londynie: Dalsza walka w Warszawie nie ma już żadnych szans. Zdecydowałem się ją skończyć.

Dzień wcześniej, 30 września 30 września 1944 roku prezydent RP mianował gen. Komorowskiego Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych. Władysław Raczkiewicz, którego zachodni sojusznicy wcześniej zmusili do odwołania z owej funkcji gen. Kazimierza Sosnkowskiego, nominację „Bora” uzasadnił podziwem dla dokonań AK:

„Wybieram tego z dowódców, który przez swą pracę dowódczą i służbę bojową wysunął się po ustępującym Naczelnym na pierwsze miejsce w oczach Polskich Sił Zbrojnych”.

 Do prowadzenia rozmów z dowództwem wojsk niemieckich zostali upoważnieni przez „Bora” przedstawiciele Komendy Głównej AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki „Jarecki" i ppłk Zygmunt Dobrowolski „Zyndram". Rozmowy prowadzone były 2 października w podwarszawskim Ożarowie w kwaterze SS-Obergruppenführera Ericha von dem Bacha, dowodzącego niemieckimi wojskami w Warszawie.

W nocy z 2 na 3 października został podpisany „Układ o zaprzestaniu działań wojennych”:

[….]

5. Z chwilą złożenia broni żołnierze AK korzystają z wszystkich praw konwencji genewskiej z dnia 27. VII. 1929, dotyczącej traktowania jeńców wojennych.

Z takich samych uprawnień korzystają żołnierze AK, którzy dostali się do niewoli na terenie miasta Warszawy w toku walk od 1.VIII.1944.

6. Prawa jeńców wojennych przysługują też osobom nie walczącym, towarzyszącym AK w rozumieniu art. 81 konwencji genewskiej o traktowaniu jeńców wojennych bez różnicy płci. W szczególności dotyczy to pracowniczek sztabów i łączności, zaopatrzenia i pomocy żołnierzowi, służby informacyjno-prasowej, korespondentów wojennych itp.

[…]

9. W stosunku do ludności cywilnej, znajdującej się w okresie walk w mieście Warszawie, nie będzie stosowana odpowiedzialność zbiorowa. Nikt z osób, znajdujących się w okresie walki w Warszawie, nie będzie ścigany za wykonywanie w czasie walk działalności. w organizacji władz administracji, sprawiedliwości, służby bezpieczeństwa, opieki publicznej, instytucji społecznych i charytatywnych ani za współudział w walkach i propagandzie wojennej. Członkowie wyżej wymienionych władz i organizacji nie będą ścigani też za działalność polityczną przed powstaniem.

10. Żądana przez dowództwo niemieckie ewakuacja miasta Warszawy z ludności cywilnej zostanie przeprowadzona w czasie i w sposób oszczędzający ludności zbędnych cierpień. Umożliwi się ewakuację przedmiotów posiadających wartość artystyczną, kulturalną i kościelną. Dowództwo niemieckie dołoży starań, by zabezpieczyć pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne. Szczegóły ewakuacji uregulowane będą osobnym porozumieniem.

4 października gen. Tadeusz „Bór” – Komorowski spotkał się w Ożarowie z z generałem von dem Bachem. Następnego dnia gen. Komorowski wraz ze swym sztabem przeszedł przez barykadę na ul. Śniadeckich i już przy budynku Politechniki otoczyła ich niemiecka eskorta wojskowa. Tego samego dnia został przewieziony koleją do Sochaczewa, a następnie do Prus Wschodnich.

Od października 1944 r. do maja 1945 r. gen. Komorowski przetrzymywany był w niemieckich oflagach, początkowo w Langwasser pod Norymbergą, a od lutego 1945 r. w Colditz w Saksonii.

Adam Komorowski tak opowiada o pobycie swojego ojca w obozie w Langwasser:

Przez dłuższy nie mogłem zrozumieć, dlaczego mianowano ojca wodzem naczelnym, gdy Powstanie chyliło się już ku upadkowi. [….] Ktoś mi wyjaśnił, ze była to próba zapewnienia ojcu bezpieczeństwa. Rząd obawiał się, ze Niemcy rozstrzelają go wraz z całym sztabem i miano nadzieję, że z wodzem naczelnym będą się jednak liczyć. Były to płonne nadzieje, bo pomimo tej nominacji Hitler i tak skazał ojca i sztab na śmierć, ale komendant oflagu w Landwasser pod Norymbergą, pierwszego, w jakim się znaleźli, wysłał do berlina depeszę odwołując się od wyroku. Po wojnie wydal na ten temat książkę i nawet prosił ojca, żeby napisał mu wstęp (!), ale ojciec odmówił. Potem przewieziono ich do Colditz w Saksonii.

Relacja gen. Bora-Komorowskiego o pobycie w niewoli:

Tu byli pomieszczeni jeńcy, na których Niemcom szczególnie zależało. […] Byli tu kapitan armii brytyjskiej I. Elhinstone, siostrzeniec obecnej królowej Elżbiety, Lord Lascelles – obecny lord Harwood, bratanek króla Jerzego VI […] syn ambasadora USA w Londynie, dwóch krewnych Churchilla i kilku innych […]

W pierwszych dniach kwietnia Niemcy podjęli jeszcze jedną próbę skłonienia mnie do współpracy: „Jak mi wiadomo zapewne, cala Polska znalazła się pod okupacją sowiecką. […] W tych warunkach pragnąłbym zapewne znów kierować walka podziemną – tym razem przeciwko Sowietom. Rząd niemiecki byłby skłonny w tym mi dopomóc”.

Odpowiedziałem, że uprzednio już oświadczyłem, iż nie będę współpracował z Niemcami i stanowiska tego nie zmienię.

Z Colditz przewieziono nas do twierdzy Koenigstein nad Odrą. Stamtąd po dwudziestu czterech godzinach wyruszyliśmy dalej […] do obozu cywilnego w Laufer.

Ostatnim etapem niewoli był obóz w Markt-Pongau w Alpach Tyrolskich, z którego gen. Tadeusz Komorowski wraz z towarzyszącymi mu oficerami zostali zwolnieni po interwencji przedstawiciela szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Komendant obozu, biorąc pod uwagę, że oddziały amerykańskie znajdowały się w odległości dwóch kilometrów, oddał jeńców pod opiekę Szwajcarowi. 12 maja 1945 gen. Bór-Komorowski przybył do Londynu a 28 maja przejął obowiązki Naczelnego Wodza, które sprawował do 8 listopada 1946 roku.

W tym czasie żona generała, Irena Komorowska, zorientowała się, że interesuje się nią NKWD i postanowiła uciec z Polski. Nawiązała kontakt ze znajomym brytyjskim attaché wojskowym w Pradze, który pomógł jej wyjechać pociągiem do Czechosłowacji. Po krótki pobycie w Pilźnie, dotarła wraz dziećmi do Brukseli. Tu przez kilka miesięcy czekała na po-zwolenie na wjazd do Wielkiej Brytanii.

Opowiada Adam Komorowski:

„ No więc siedzimy w Brukseli, a ojciec w Anglii, aż o naszej sytuacji dowiedział się ówczesny premier Irlandii, Eamon de Valera i zaprosił cała naszą rodzinę do Irlandii. Natychmiastową reakcją Anglików było pozwolenie nam na wjazd. To był chyba październik albo listopad 1945 r. […] Początkowo ojciec jako wódz naczelny Polskich Sił Zbrojnych dostawał pensje od rządu brytyjskiego, ale wraz z demobilizacją to się skończyło. Otrzymał pismo wyjaśniające, że  ponieważ nie służył pod brytyjską komendą – nic mu się więcej nie należy. Jeden z jego podkomendnych miał firmę jubilerską i ojciec brał od niego robotę do domu, a matka nauczyła się tapicerki, otworzyła własną firmę i nawet zatrudniała parę pań. Miedzy innymi pracowała u niej żona gen. Rudnickiego.”

Tadeusz Komorowski zmarł nagle 24 sierpnia 1966 roku w wyniku ataku serca, który zaskoczył go w trakcie pierwszego od lat trzydziestych polowania pod Buckley w Anglii.

Jak ojciec zmarł w 1966 roku, to był pogrzeb na cmentarzu Gunnersbury niedaleko stąd, gdzie jest masa Polaków pochowanych. Właściwie jedynie brytyjski rząd nie przysłał reprezentacji na pogrzeb. Amerykanie, Francuzi, zdaje mi się, że król Jugosławii nawet przysłał [reprezentanta] z jakimś odznaczeniem dla ojca. Wtenczas był socjalistyczny rząd Harolda Wilsona i oni nikogo nie przysłali.

Po trzydziestu latach wszystkie dokumenty były ujawnione w Public Record Office i jeden historyk, Anglik, który był ożeniony z Polką, powiedział mi: „Słuchaj, może chcesz pojechać ze mną, [zobaczyć] te wszystkie dokumenty, bo tam często jeżdżę, grzebię po papierach”. Rzeczywiście, były wszystkie listy od Ministra Obrony i tym podobne, że królowa nie powinna wysyłać żadnej reprezentacji, to i tamto. […]I potem, na tym samym cmentarzu, to też lata trwało nim pozwolili, żeby był postawiony pomnik katyński. Ale też chyba z dziesięć, piętnaście lat nie chcieli na to pozwolić.

W czasie pogrzebu na londyńskim cmentarzu Gunnesbury (w Acton, niedaleko Ealingu) Tadeusz Bór-Komorowski został, jako pierwszy, odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, który 1 sierpnia 1966 roku z jego inicjatywy ustanowiono dla upamiętnienia zasług żołnierzy AK.

Żona Irena zmarła w Londynie dwa lata później, w wieku 64 lat. Została pochowana na tym samym cmentarzu Gunnesbury.

W 1992 roku polski rząd zaproponował Adamowi Komorowskiemu przeniesienie prochów ojca na Cmentarz Powązkowski w Warszawie:

Powiedziałem: „Zgadzam się na przewiezienie, ale uważam, że to powinno być na pięćdziesiątą rocznicę Powstania, że to jest odpowiedni moment”. Oni mnie strasznie naciskali, powiedzieli: „Ale my akurat teraz mamy na to przekazane pieniądze, a potem nie będzie”. Potem akowcy mówili: „A! Za dwa lata to nas masa wymrze. Nie będzie nas”. Rozmawiałem z panem generałem Klemensem Rudnickim na ten temat. To stary kolega ojca z 9. Pułku Ułanów i on powiedział: „Masz zupełną rację”. Też rozmawiałem z panią Karlą Lanckorońską, bo myślałem sobie, że nie chcę się tutaj upierać i być głupim, jeśli to tylko moje zdanie jest takie. Ale wszyscy mnie w tym poparli, więc trzymałem się tego. Z miejsca powiedziałem, że zgadzam się, ale to muszą być razem oboje rodzice, bo takie było ich życzenie, żeby byli razem pochowani. Tutaj byli razem pochowani i powiedziałem, że tak samo muszą być w Polsce pochowani. Z tydzień przed przyjazdem otrzymałem wiadomość, że to jest niemożliwe. Dlatego, że są cztery groby dla dowódców Armii Krajowej i nie może być w tym pochowana kobieta. Powiedziałem: „To w takim razie odwołuję”. Prawie że do przyjazdu była na ten temat awantura, po prostu się trzymałem mojego zdania. Powiedziałem: „W takim razie nie przyjeżdżam”. W końcu się zgodzili na to, żeby był napis matki. Tablica jest z frontu, a nie na płaszczyźnie. Powiedziałem: „Dobrze, może być”. Potem był prywatny pogrzeb, ze dwa, trzy dni później po oficjalnym pogrzebie ojca.


***

Przy pisaniu notki autorka korzystala z następujących publikacji:

Jerzy Kułak, Wokół Powstania, Biuletyn IPN, nr 8-9, 2002 r.

Norman Davies, Powstanie warszawskie, Znak, Kraków 2004

Mój ojciec – gen. Bór-Komorowski. Z Adamem Komorowskim rozmawia Tesa Ujazdowska, Arcana, nr 112-113, 2013 r. s. 6-12,

https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/adam-komorowski,1846.html

http://polska-zbrojna.pl/home/www/112?t=Honorowa-kapitulacja

http://www.info-pc.home.pl/whatfor/baza/uklad_o_zaprzestaniu_walk_wawa.htm




wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (133)

Inne tematy w dziale Polityka