Wystawa "Nasi chłopcy" rozpala Gdańsk. Kosiniak-Kamysz oburzony

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 118
Muzeum II Wojny Światowej jest współorganizatorem wystawy "Nasi chłopcy" - o osobach wcielonych do Wehrmachtu w czasach II wojny światowej. Inicjatywa ma przedstawić ich losy i wywołuje oburzenie. Z pomysłem nie zgadza się Władysław Kosiniak-Kamysz, który stwierdził, że taka ekspozycja "nie służy polskiej polityce pamięci".

W Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku otwarto wyjątkową wystawę pt. „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”. Ekspozycja opowiada o dramatycznych losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy – zdarzało się, że i przymusowo – zostali wcieleni do niemieckiego Wehrmachtu podczas II wojny światowej. 

"Nasi chłopcy" jak "Nasze matki, nasi ojcowie"

Na 200 metrach kwadratowych zgromadzono oryginalne eksponaty, fotografie, nagrania, instalacje artystyczne i pamiątki rodzinne, które przybliżają osobiste historie Pomorzan zmuszonych do walki pod niemieckim sztandarem. To wystawa nie tylko o żołnierzach, ale również o ich rodzinach, społecznej pamięci i przemilczeniach, które ciążyły przez dekady. Tyle że mowa o wcielonych do armii okupanta, który zabił kilka milionów polskich istnień i zagrabił kraj. 

– To historia bliska – naszych sąsiadów, krewnych, przodków – tłumaczy rzecznik Muzeum Gdańska dr Andrzej Gierszewski. Tytuł "Nasi chłopcy" nawiązuje do określenia „Ons Jongen”, stosowanego wobec Luksemburczyków służących w Wehrmachcie – ludzi postawionych w równie trudnej sytuacji. Wzbudza on kontrowersje, bo przypomina serial "Nasze matki, nasi ojcowie" z 2013 roku, który zrobił furorę w Niemczech i Austrii. Niemcy przedstawili w nim Polaków jako antysemitów. 

Jak zaznacza prof. Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Gdańska, historia ta przez dekady była w Polsce tematem tabu. Dla wielu rodzin była zbyt trudna, by mówić o niej publicznie. Wspomnienia o służbie w niemieckiej armii często były ukrywane lub wypierane, dokumenty palone, a zdjęcia niszczone.

Niektórzy – jak Tony Halik, znany podróżnik – stworzyli alternatywną wersję swojej przeszłości, która lepiej pasowała do powojennych realiów. 

Szczegóły wystawy "Nasi chłopcy"

Wystawa podzielona została na trzy główne części:

  • "W Rzeszy” – ukazuje realia wcielania do armii III Rzeszy
  • "Ślady” – dokumentuje materialne pozostałości po tym okresie: zdjęcia, odznaczenia, listy
  • "Głos” –  współczesne refleksje, oddanie głosu potomkom i świadkom

Kurator dr Andrzej Hoja podkreśla, że to nie tylko opowieść historyczna, ale też głęboko emocjonalna i tożsamościowa, która dotyka dzisiejszych mieszkańców Pomorza. – To wystawa o kimś bliskim, za kogo bierzemy odpowiedzialność i o kim nie chcemy zapomnieć – mówi.

Wystawie towarzyszy program wydarzeń edukacyjnych i naukowych, które mają pomóc lepiej zrozumieć społeczne i historyczne tło tego zjawiska. Ekspozycja będzie dostępna dla zwiedzających do 10 maja 2026 roku. 

Kosiniak-Kamysz krytykuje wystawę o wcielonych do Wehrmachtu

Przeciwko relatywizacji historii - tworzenia z wcielania Polaków do armii wroga osobnej ekspozycji - protestuje nie tylko prawica. Głos zabrał wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. 

- Wystawa w Muzeum Gdańska "Nasi chłopcy” dotycząca mieszkańców Pomorza Gdańskiego służących w armii III Rzeszy nie służy polskiej polityce pamięci. Nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach - napisał szef MON. 

 

Dyskusja trwa. Tym bardziej, że współorganizatorem wystawy jest nie tylko Muzeum II Wojny Światowej, ale i Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie. 

Fot. Wystawa "Nasi chłopcy"/Trójmiasto.pl/materiały prasowe

Red. 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj118 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (118)

Inne tematy w dziale Polityka