Nathii M. Nathii M.
5141
BLOG

Homo? Nie wiadomo. Homoseksualizm w świecie tenisa

Nathii M. Nathii M. Rozmaitości Obserwuj notkę 27

Dzisiejsze dyskusje na temat homoseksualizmu skłoniły mnie do opublikowania mojego artykułu z (nieistniejącego już ku mej wielkiej rozpaczy) pisma "Tenis Gem Set Mecz". Miłej lektury :)


Homo? Nie wiadomo

Homseksualizm w sporcie to wciąż temat tabu. Również dla tenisistów.

Kiedy przed finałem Australian Open 1999 Martina Hingis nazwała swoją rywalkę w połowie mężczyzną, na świecie zawrzało. Francuzka Amelie Mauresmo, bo o niej mowa, miała wówczas 19 lat i rozgrywała swój turniej życia. Więcej uwagi niż jej jednoręcznemu bekhendowi poświęcano jednak wyznaniu dość rzadkiemu w sporcie: "Jestem lesbijką". Po półfinałowym zwycięstwie nad Lindsay Davenport, Mauresmo padła w objęcia swojej ówczesnej dziewczyny - Sylvie Bourdon - 31-letniej właścicielki klubu nocnego. Davenport nie omieszkała na konferencji prasowej tłumaczyć porażki słowami: "Mauresmo grała jak mężczyzna". Konotacja ze ściskaniem kobiety na trybunach była aż nadto widoczna. Zakłopotanie opinii publicznej było tym większe, że to właśnie potężnie zbudowana Davenport znana jest od wielu lat z naparzania piłki i bombardowania serwisem. Reporter New York Timesa przeprowadził w trakcie turnieju wywiad z Mauresmo, w którym mówiła otwarcie o swej orientacji seksualnej. Dodała też, że zamierzała ujawnić się już przed turniejem wielkoszlemowym i nie po to, by stać w centrum uwagi dziennikarzy, ale by nie czuć się obarczona psychicznym ciężarem podczas całej kariery. Tak naprawdę ciężar w mediach pojawił się dopiero po wyznaniu. W relacji Associated Press mogliśmy przeczytać: "Potężnie umięśnione ramiona Mauresmo wyzierają spod ciemnoniebieskiego topu gdy przemierza ona kort jak podnosiciel ciężarów matę". Wcześniej nazywano ją po prostu "nierozstawioną zawodniczką". Była numer jeden światowego tenisa mogła na szczęście zawsze liczyć na wsparcie sponsorów - także z uwagi na homoseksualizm. Reklamodawcy w dzisiejszych czasach wiedzą, że to środowisko jest jedną z najbardziej atrakcyjnych grup docelowych. Obecnie Francuzka jest najbardziej znaną lesbijką wśród aktywnych sportsmenek. Miła w kontaktach z fanami, ujmująca dla dziennikarzy, potrafiąca bronić swoich racji bez jadu czy niezręcznych sformułowań, a do tego świetnie wyszkolona technicznie pod względem tenisowym - to zjednało jej rzesze fanów na całym świecie. Została także zaproszona przez premiera Francji na przyjęcie poświęcone prawom kobiet.

Nie zawsze było tak różowo. Związek z Bourdon oznaczał wyprowadzkę z rodzinnego domu i zerwanie kontaktów z rodziną, która nie chciała znać jej, a zwłaszcza jej "sympatii". Po trzech latach Mauresmo związała się z Pascale Arribe. Powróciła też na łono rodziny, która zaakceptowała nową partnerkę tenisistki. Kolejny kryzys w życiu Francuzki nastąpił w 2003r. gdy jej ojciec zmarł na raka, a ona rozstała się z Arribe. "Śmierć taty pozwoliła mi dojrzeć" - powiedziała. Obecnie Mauresmo spotyka się z dyrektor programową Eurosportu, Geraldine Fillol (tak, wyjaśniło się komu zawdzięczamy nadmiar WTA w proporcji do ATP na antenie).

Pierwszą tenisistką, o której skłonności do kobiet wiemy, była biseksualna Alice Marble. Amerykanka wygrała pięć turniejów wielkoszlemowych w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Ponadto, przeżyła cztery wielkie romanse, w tym dwa z kobietami. Jeden z nich zakończył się krótkim małżeństwem (z mężczyzną). Marble to pionierka szortów i czapek bejsbolowych wśród pań. Podobnie jak Mauresmo, znana z atletycznej budowy ciała. A jednak, w latach świetności zachowywała dyskrecję. O swojej orientacji poinformowała świat dopiero w opublikowanej na dwa lata przed śmiercią autobiografii. "W latach trzydziestych lub czterdziestych skandal na miarę Billie Jean King czy Martiny Navratilovej byłby nie do przyjęcia" - pisała.

No właśnie. Bomba obyczajowa wybuchła na początku lat osiemdziesiątych. Amerykanka Billie Jean King była feministką i orędowniczką zrównania statusu kobiet i mężczyzn jako zawodowych tenisistów. Pomogła założyć i zbierać fundusze na rzecz Women's Tennis Association - federacji kobiecego tenisa. Sama przez pięć lat zajmowała pierwsze miejsce w rankingu. W 1973r. na oczach 30.000 widzów zgromadzonych na stadionie pokonała w "wojnie płci" byłego zawodowca Bobby'ego Riggsa, który negatywnie wypowiadał się o sportowych umiejętnościach płci przeciwnej. Billie Jean poślubiła swego przyjaciela z college'u, Larry'ego Kinga. Utrzymywała jednak kontakty intymne z kobietami. W 1981r. jej prywatna sekretarka, Marilyn Barnett, opowiedziała mediom o romansie z gwiazdą tenisa. Początkowo King twierdziła, że ta znajomość miała charakter jedynie zawodowy. Dowody świadczyły inaczej i tenisistka przyznała się do przygody z Barnett. Dodała, iż romans był jej wielkim błędem, lecz nie uchroniło jej to przed utratą wszystkich kontraktów sponsorskich. Jednocześnie spotkała się z zarzutami hipokryzji formułowanymi przez środowiska gejowskie. W 1998r. publicznie ogłosiła swoją orientację seksualną. Dwa lata później została kapitanem kobiecej reprezentacji w tenisie - oczywiście jako pierwsza lesbijka, która zdecydowała się ujawnić. To właśnie Billie Jean King Elton John zadedykował swoją piosenkę "Philadelphia Freedom".

Nie mniejszy skandal w parę miesięcy po King wywołała najlepsza tenisistka wszech czasów, Martina Navratilova. A właściwie wywołało go pismo Sports Illustrated w swoim artykule na jej temat. Niedługo po zmianie obywatelstwa z czechosłowackiego na amerykańskie Navratilova udzielała wywiadu, w trakcie którego wyznała reporterowi oficjalnie tę tajemnicę poliszynela z zastrzeżeniem, że dziennikarz musi zachować pełną dyskrecję. Po publikacji sekretu w ogólnodostępnym magazynie tenisistka zwołała konferencję prasową, na której ze łzami w oczach opowiedziała o szczegółach wywiadu i bezczelności typa wykorzystującego jej dobrą wolę. Rola ofiary zjednała Navratilovej sympatię konserwatywnej opinii publicznej. A jednak, mimo tylu kortowych sukcesów, nigdy nie udało jej się podpisać kontraktów reklamowych na miarę swojej sławy. Po ujawnieniu się Navratilova została nieformalną rzeczniczką praw gejów i lesbijek, a także w 1992r. skierowała pozew przeciw organizacji ze stanu Colorado negującej ich prawa. Najsłynniejszym romansem gwiazdy tenisa był związek z amerykańską pisarką i matką dwójki dzieci, Judy Nelson. Panie przeżyły ze sobą siedem lat. Koniec romansu był smutny, gdyż Nelson zażądała 15 milionów dolarów po rozpadzie nieformalnego związku (w systemie sądownictwa common law ta forma powództwa nosi nazwę "palimony" i jest tworem tamtejszej praktyki sądowej). Sprawę załatwiono polubownie - szczegółów nie znamy. Nelson następnie związała się z inną amerykańską autorką, Ritą Mae Brown, która na początku lat osiemdziesiątych spotykała się z... Navratilovą!

Plotki dotyczące orientacji seksualnej tenisistek to chleb powszedni dla dziennikarzy oraz dyskutantów forów internetowych. Z reguły wystarczy odpowiednio muskularna sylwetka, by zaczęły pojawiać się domysły - jak w przypadku Rosjanki Swietłany Kuzniecowej. Następnie plotka żyje dalej własnym życiem. Szczególnie wiele osób powtarza o romansie Jany Novotnej ze swą trenerką Haną Mandlikovą. Obie urodzone w Czechosłowacji tenisistki nigdy się oficjalnie do niego nie przyznały, ale ponoć "wszyscy i tak wiedzą".

Kiedy w grę wchodzi debel, pojawia się zasadnicze pytanie, "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?". Pytanie to powracało przez wiele lat w kontekście Rennae Stubbs, australijskiej czołowej deblistki świata, która występowała wspólnie ze zdeklarowaną lesbijką, Lisą Raymond. Kiedy poszukiwacze sensacji już praktycznie stracili wszelką nadzieję, w 2006r. Stubbs opowiedziała prasie o swoim długoletnim związku z Raymond. Rozstanie na korcie poprzedzone było rozpadem relacji poza nim. Na niższym szczeblu rozgrywek deblowe przyjaźnie również nie są nowością. Dziwnym zbiegiem okoliczności obecna kiedyś na początku drugiej setki Węgierka Katalin Marosi w okolicy rozwodu z mężem zaczęła grać w debla z o tysiąc miejsc niżej notowaną od niej Brazylijką Mariną Tavares. Od dłuższego czasu obie podróżują po małych turniejach ze wspólnym trenerem i wspólnym... pieskiem.

Częściej słyszymy określenie "latynoski kochanek" niż "latynoska kochanka", ale Conchita Martinez z Hiszpanii to specyficzny przypadek. Mistrzyni Wimbledonu z roku 1994 spotykała się z innymi tenisistkami - Gigi Fernandez i Patricią Tarabini. Swego czasu zalecała się do turystek na sopockim molo. Koleżanki z szatni utrzymują, że w trakcie trwania kariery nierzadko chodziła nago w ich obecności, co innym tenisistkom się raczej nie zdarza. Zdarzają się natomiast propozycje "wspólnego spędzania czasu". Dwukrotna ćwierćfinalistka Australian Open, Angelica Gavaldon z Meksyku, twierdzi, że otrzymywała je często, lecz nigdy z nich nie skorzystała. Również Steffi Graf w jednym z wywiadów zwierzyła się z posiadania adoratorki z szatni w czasach swojej wczesnej młodości. Graf nie podała nazwiska poprzestając na stwierdzeniu, że adoratorka później wyszła za mąż. Wiele znanych tenisistek przyznało się do swojego homo- lub biseksualizmu. Niektóre z nich po "przygodach młodości" wyszło później za mąż, jak na przykład Hana Mandlikova czy Brazylijka Maria Bueno. Ta ostatnia w latach sześćdziesiątych wygrała Wimbledon i US Open. Po jednym z turniejowych finałów bardzo długo ściskała i obcałowywała pokonaną, Amerykankę Darlene Hard. Po latach dowiedzieliśmy się dlaczego.

Niejedna publikacja popularnonaukowa próbuje udowodnić naturalny biseksualizm kobiet. Liczne przykłady z naszej ulubionej dyscypliny sportu istotnie dają powód do rozmyślań. Bardziej jednak intryguje inna kwestia. Dlaczego panie są o wiele bardziej otwarte w tej kwestii od panów? Czy w rozgrywkach ATP Tour nie ma homo- bądź biseksualistów? Jest to oczywiście możliwe, lecz trudne do wyobrażenia z uwagi na rachunek prawdopodobieństwa. Od czasów Billa Tildena żaden liczący się tenisista nie został oficjalnie ujawniony jako "kochający inaczej". Ten amerykański tenisista który zajmował przed siedem lat pierwsze miejsce w rankingu nie zdecydował się na przyznanie do skłonności z własnej woli. Został bowiem w 1946r. przyłapany z ręką pod intymną garderobą chłopca na Bulwarze Zachodzącego Słońca. Został skazany na karę roku pozbawienia wolności, wyszedł z więzienia po 7,5 miesiącach. Po trzech latach został aresztowany ponownie, tym razem za czyny lubieżne w samochodzie z udziałem szesnastoletniego autostopowicza. Jak widzimy, w jego przypadku nie uwielbienie mężczyzn stanowiło problem, lecz wiek owych uwielbianych, sprzeczny z prawem stanu Kalifornia. Przyczyn możemy szukać w trudnym dzieciństwie tenisisty. Tilden przyszedł na świat jako czwarty w bogatej rodzinie w Filadelfii, przy czym trójka jego starszego rodzeństwa przedwcześnie zmarła. Rodzice osierocili go gdy był nastolatkiem. Tenis stanowił dla niego odskocznię. W latach dwudziestych ubiegłego stulecia dominował w męskim tenisie. Był pierwszym Amerykaninem, który wygrał Wimbledon. Miało to miejsce w 1920r. Kiedy po roku powtórzył sukces, powiedział, że nie opłaca mu się tam wracać, ponieważ turniej jest zbyt łatwy i z góry wiadomo, że go wygra. Tilden wystawiał także sztuki na Brodwayu i przyjaźnił się z Charlie Chaplinem. Choć odziedziczył po rodzicach sporą sumę, a na korcie zarobił pół miliona dolarów, w chwili śmierci w 1953r. z uwagi na wystawny tryb życia miał przy sobie jedynie 88 dolarów.

Gottfried von Cramm miał pecha urodzić się w niewłaściwych czasach i do tego w niewłaściwym miejscu. Nazistowskie Niemcy dla homoseksualisty o antyfaszytowskich poglądach nie były idealnym krajem do reprezentowania. A jednak, to właśnie przyczyniło się do legendy von Cramma bardziej niż dwukrotne zwycięstwo na Roland Garros, trzykrotny finał Wimbledonu i finał US Open. Obok kortowych sukcesów tenisista uchodził również za wzór aryjskiego sportowca - był wysokim blondynem a Adolf Hitler telefonował do niego przed ważnymi meczami. Negatywne wypowiedzi o reżimie i obecność na filmie antyfaszystowskim podczas pobytu w Australii plus porażka z Amerykanami w Pucharze Davisa w epickich okolicznościach to było dla władz zbyt dużo. W 1938r. przyszedł nakaz aresztowania von Cramma. Jako oficjalną przyczynę podano... homoseksualizm. W Trzeciej Rzeczy był on przestępstwem. Tenisista został skazany na dziesięć miesięcy pozbawienia wolności oraz utratę stopnia oficerskiego. Wyrok spotkał się z nagannymi opiniami ze strony świata tenisa. Von Cramm po wybuchu wojny został wcielony do armii jako szeregowiec. Był ranny na froncie wschodnim i otrzymał Krzyż Żelazny, lecz traktowano go jako wroga reżimu, a nawet posądzano o udział w zamachu na Hitlera. O jego godne traktowanie interweniował sam król Szwecji, Gustaw V, z którym von Cramm grywał w debla. Tenisista przeżył wojnę i zginął dopiero w latach siedemdziesiątych w wypadku samochodowym w Kairze. Niemiec był dwukrotnie żonaty z bardzo bogatymi kobietami (Niemką żydowskiego pochodzenia oraz Amerykanką). W istocie jednak najchętniej widywał mężczyzn. W trakcie swego pierwszego małżeństwa, jeszcze przed wojną, utrzymywał stosunki z Żydem z Galicji, który następnie wyjechał do Palestyny i szantażował gwiazdę sportu. Von Cramm potajemnie był zmuszony do wysłania 12.000$ za milczenie kochanka. Wiadomo również o jego spotkaniach z francuskim atletą w trakcie trwania miesiąca miodowego.

Po blisko sześćdziesięciu latach od afery Tildena z "ukrycia" wyszedł paragwajski tenisista Francisco Rodriguez. Nie jest to żadne wielkie nazwisko. Tenisista reprezentował swój kraj w Pucharze Davisa i występował w turniejach rangi challenger i futures, jak również w amerykańskich rozgrywkach college'ów. Obecnie mieszka w Atlancie w stanie Georgia. "Zakończyłem karierę, ponieważ bardzo chciałem mieć chłopaka. Brakuje mi podróży i występów, ale otwarte bycie gejem w rozgrywkach ATP jest nie do pomyślenia" - komentuje. Od razu staje się jasne, dlaczego wszyscy inni tenisowi homoseksualiści pozostają w ukryciu. Od homofobicznych komentarzy mężczyzn w szatni podobno opadają ręce. Wystarczy przeczytać, co powiedział Andre Agassi na publicznej konferencji prasowej: "Po meczu byłem szczęśliwy jak pedał w łodzi podwodnej". Również Chorwat Goran Ivanisević jest znany z publicznego nadużywania słowa "gej" w pejoratywnym kontekście. Jego rodak, Ivan Ljubicić, mówi, że homofobia nie jest problemem rozgrywek ATP. Ljubicić jest szefem rady zawodników. "Gdyby ktoś miał problem z dyskryminacją, na pewno zareagujemy" - ostrzega. Martina Navratilova w ogóle nie widzi problemu: "Przecież tenis to czysty i przyjazny sport. Nie ma tu miejsca na homofobię. Andy Roddick często bywa na charytatywnych galach tenisowych Eltona Johna. Jestem pewna, że przed 2010r. któryś z panów zdecyduje się na upublicznienie swojej prawdziwej orientacji".

Nie ma miejsca na homofobię? To dlaczego jest tyle miejsca na plotki i niedopowiedzenia? Z zasady niepewność kibiców i innych tenisistów budzą mężczyźni metroseksualni, czyli zadbani, nierzadko z długimi włosami. Na celowniku mediów swego czasu znaleźli się m.in. Hiszpanie Emilio Sanchez i Feliciano Lopez oraz Amerykanin Jan-Michael Gambill. Największym skandalem była nagonka francuskich dziennikarzy na Richarda Gasqueta i Arnaud Lagardere'a - 40-letniego francuskiego biznesmena. Obaj zaprzeczyli tym doniesieniom. Gasqueta wciąż wypytywano o jego domniemanego chłopaka na konferencjach prasowych. "Przecież to wierutne bzdury. Odczepcie się ode mnie" pieklił się. Lagardere również się denerwował. Nic dziwnego - ma żonę i dzieci. Zdaniem dziennikarzy jest to przyczyną chęci zatuszowania romansu. Kibice, choć zainteresowani, są zdania że orientacja seksualna tenisisty jak również fakt i ewentualny termin podania jej do publicznej wiadomości jest jego prywatną sprawą. Dziennikarze rumuńscy poszli o krok dalej od francuskich i podczas rozgrywek Pucharu Davisa pofatygowali się z aparatem fotograficznym za Gasquetem i Jo-Wilfriedem Tsongą do klubu go-go. Tenisiści tańczyli tam z roznegliżowanymi panienkami. Dociekliwy "kibic" łatwo się nie zadowoli: "Dlaczego on z nimi tylko tańczy?".

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Rozmaitości