Sytuacje graniczne wyciskają z człowieka ukryte na co dzień pokłady inwencji, i jest to niewątpliwie znak, jak mawia profesor Natanek, że coś się dzieje. Coś, oznacza tu rzeczy ponad standardowo ważne. Np. słuchanie Rolling Stonesów.
Warto więc może notować, jaką inwencją w czasach teoretycznie ciekawszych od tzw. czasów ciepłej wody w kranie wykazują się ludzie zarabiający na chleb podobnie jak Rolling Stonesi. Czyli zarabiający opowiadaniem i wyśpiewywaniem wymyślonych historii. Różni ich od Stonesów nie tyle branża, co fakt, że wymyślane historie sprzedają jako ważniejsze niż przekaz wspomnianych Stonesów.
By spróbować rozstrzygnąć, czy ci uznający się za dystrybutorów ważniejszych treści słusznie tak uważają, prześledźmy dwie wypowiedzi ich propagatorów. Dwóch ekspertów, dwa nieco odmienne poglądy i jeden - nie mogący się wypowiedzieć z przyczyn od niego kompletnie niezależnych - podmiot ich rozważań.
Wypowiedź pierwsza:
Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia, bo jest święty... ...zatem żadne udzielanie komunii świętej do ust nie zagraża ani jednemu Polakowi roznoszeniem jakichkolwiek wirusów, bo to jest akt święty.
I wypowiedź druga, bezpośrednio do pierwszej się odnosząca:
W związku z poniższym formułuję tezę roboczą, że Pan Bóg zesłał nam pandemię po to, aby skompromitować księży katolickich. Najwyraźniej chce w ten sposób wytępić tę zarazę w czarnych sutannach i różnokolorowych habitach.
Faktem jest, że wirus istnieje. Faktem również jest, że u części człowieczeństwa powoduje śmierć. Zadaniem na już staje się, jak uchronić wybitnego (z nadania prezydenta Dudy) profesora przed próbą wytępienia go przez Boga. I kilku innych z jego branży.
Resztą się nie martwmy. Pinkas z Szumowskim znają się na kreatywnej księgowości. A tych przecież nielicznych (ocalałych od Szumowskiego i Pinkasa machlojek) zmarłych Macierewicz zrzuci na działających z poruczenia Tuska i Merkel Chińczyków.
