Z łomami na starca. Zuchwały napad rabunkowy.
Wczoraj w godzinach rannych, warszawskie władze bezpieczeństwa zostały zawiadomione o niezwykle zuchwałym napadzie bandyckim, którego dokonano w domu przy ul. Pańskiej.
Około godz. 10-ej rano jeden z lokatorów domu, Szaja Milgram, starszy felczer, został zaalarmowany krzykami: „Bandyci, na pomoc!", dochodzącemi z balkonu mieszkania, znajdującego się na drugiem piętrze, zajmowanego przez 85-letniego Majera Szpiro, emerytowanego nauczyciela szkół hebrajskich, wraz z córką, rozwódką - Bruchą Rozenblitową. Drugi syn Szpiry - Abram przebywa w Ameryce, skąd przesyłał ojcu pieniądze.
Milgram pośpieszył natychmiast na górę i otworzywszy drzwi stwierdził, że pomocy wzywa syn Szpiry, 45-letni Icek, który zerwawszy więzy, wybiegł na balkon, alarmując sąsiadów. Na łóżku znaleziono ciężko rannego Majera Szpiro, któremu pierwszej pomocy udzielił Milgram.
Szpiro, w stanie bardzo ciężkim, przewieziony został karetką pogotowia do szpitala żydowskiego na Czystem.
O napadzie niezwłocznie zawadomiono policję VI komisariatu - skąd przybył kierownik komisariatu kom. Lewandowski, oraz urząd śledczy. Dochodzenie rozpoczął naczelnik kom. Gałczyński.
Jak ustalono z zeznań ciężko rannego Szpiry i jego syna, około godz. 9-ej rano, gdy córka wyszła na miasto, do mieszkania ktoś zapukał. Szpiro, nie podejrzewając nic złego otworzył drzwi. Do pokoju wtargnęło pięciu napastników-Żydów, którzy łomami żelaznemi pobili napadniętego do nieprzytomności i związawszy go ręcznikami i sznurami, przystąpili do rabunku mieszkania.
W kilkanaście minut później, przyszedł w odwiedziny do ojca syn Szpiry, Icek, którego bandyci wpuścili do mieszkania i, obezwładniwszy, zabrali rewolwer, poczem związanego zamknęli w alkowie. Po dokonanym rabunku wszyscy napastnicy zbiegli. Jak ustalono łupem bandytów padło 5000 zł. w gotówce, oraz biżuterja wielkiej wartości. Schowane w szafie przez Rozenblitową 3000 zł. w gotówce - ocalały.
Majer Szpiro był emerytem Gminy Żydowskiej, i od dłuższego czasu zajmował się lichwiarstwem, pożyczając pod zastaw biżuterji i cenniejszych przedmiotów pieniądze na wysoki procent. Klijentelę lichwiarza stanowili drobni kupcy i handlujący, tragarze, rzemieślnicy i t. p.
Już na zasadzie pierwszych oględzin - władze śledcze ustaliły, że napadu dokonali nie przestępcy fachowcy, lecz amatorzy. Narzędzie zbrodni - żelazny klin, porzucony przez napastników załączono do dowodów rzeczowych.
Wiadomość o zuchwałym napadzie bandyckim lotem błyskawicy rozeszła się po całej dzielnicy. Przed domem przy ul. Pańskiej poczęły się gromadzić tak wielkie tłumy, że wezwano rezerwę policji pieszej, celem rozproszenia zgromadzonych.
Jednocześnie z polecenia nacz. Gałczyńskiego w całym domu przeprowadzono kilkugodzinną rewizję, która jednak nie dała konkretnych wyników. W ciągu dnia wczorajszego i nocy dzisiejszej przeprowadzono kilkanaście obław. Aresztowano kilkunastu osobników, których przeprowadzono do Urzędu Śledczego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości