szpak80 szpak80
234
BLOG

Sacré-Cœur i dowódca sterowca "Dixmude" - Jean du Plessis de Grenédan

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Jakiś czasu temu opisałem krótko postać Jean'a Joseph'a Anne Marie du Plessis de Grenédan - marynarza a później pilota francuskiej marynarki wojennej, pochodzącego ze starej rodziny szlacheckiej, która przez wieki "dostarczyła armii francuskiej wielu żołnierzy", dowódcy sterowca "Dixmude", autor prac z dziedziny lotnictwa, który mimo prawie 10 lat służby - w tym w czasie I wojny światowej, rozwijania i rozsławiania francuskiego lotnictwa i marynarki, bicia rekordów lotniczych, wciąż pozostawał porucznikiem, z czego można wyciągnąć wniosek, że założenia tzw. afery fiszkowej wciąż funkcjonowały. Afera polegała na spisku, zorganizowanym przez przez wolnomularzy pełniących czołowe funkcje w wojsku i rządzie. Skryte działania miały wyeliminować katolików ze ścieżki kariery oficerskiej, dowódczej w wojsku, poprzez blokowanie nominacji oficerskich, awansów, nagród, czy studiów wojskowych. Podobne działania miały być również prowadzone przez masonów w innych dziedzinach, jak edukacja i administracja państwowa. Afera fiszkowa w armii została ujawniona w 1904 r. po czym niecne praktyki tej sekty (wolnomularze) rzekomo skończyły się. Przebieg kariery komendanta sterowca "Dixmude", dowodzić może, że wcale nie zostały one ukrócone - w jednym z opisów autorstwa jego ojca ("Coraz wyżej"), znajdujemy cechy charakterystyczne dla ofiar afery fiszkowej.
"Nie zawrócił mu w głowie ani wielki medal złoty aeroklubu francuskiego, ani medal, przyznany mu przez aeroklub zachodni ze względu na jego pochodzenie bretońskie, co mu było szczególnie miłe. Zresztą były to jedyne nagrody i odznaczenia, jakie otrzymał. W zarządzie marynarki nie szczędzono mu słów pochlebnych, czyniono różne propozycje, ale na tym się skończyło. Nie mianowano go komandorem podporucznikiem, nie uczyniono oficerem legii honorowej. W ministerstwie dziwiono się nawet, że jego przełożeni żądali dla niego awansu i odznaczenia; skoro zaś - nie chcąc opuścić swych ludzi, zmartwionych, że on pójdzie niebawem do wyższej szkoły wojennej - poprosił o uwzględnienie okoliczności i odroczenie na rok przyszły, co przyznawano wielu innym, - nie tylko, że mu tego odmówiono, ale wykreślono go zupełnie z listy kandydatów do szkoły wojennej."
image

W jednym z artykułów po śmierci dowódcy sterowca "Dixmude", napisano:
"na sztandarze trójbarwnym Republiki, powiewającym z gondoli "Dixmude‘a“, przypinał własnoręcznie przed lotem wizerunek Najświętszego Serca Jezusowego i pod tym podwójnym sztandarem wzbijał się w przestworza, ustanawiał rekordy lotnicze".
image

Porucznik Jean du Plessis de Grenédan, syn Joachimia (dowódcy batalionu piechoty w czasie I wojny światowej, doktor prawa, wykładowca) był katolikiem i rojalistą, interesował się życiem politycznym. Sympatyzował z prawicą, korespondował m.in. z Henri Massisem, a artykuł wspomnieniowy poświęcił mu jeden z czołowych francuskich myślicieli ideowych i politycznych - Charles Maurras. Te wątki zostaną niżej przywołane.
"Obchodziliśmy tu uroczyście święto Serca Jezusowego, - pisał do ojca 9 czerwca [1918] - Ksiądz proboszcz prosił, żebym niósł sztandar, który tego dnia poświęcił. Uważając to sobie za wielki zaszczyt, zgodziłem się; mogłem przy tej sposobności jeszcze goręcej polecać Sercu Jezusowemu Francję, mojego Tatusia drogiego, moją małą rodzinkę, która - oby się stała podobną do tej, w której ja byłem wychowany! Oby przyszły wnuczek godny był Tatusia i jego ojca i dziadka! Tego mu najgoręcej życzę. Jak tylko dowiedzieliśmy się o jego spodziewanym przyjściu na świat zaraz ofiarowaliśmy go Panu Bogu i oboje z Lucy gorąco pragniemy, żeby go Bóg wziął na swoją służbę. Teraz więcej niż kiedykolwiek mogę się spodziewać, że go Tatuś będzie trzymał do chrztu".
Jeszcze dwa razy - w 1919 i w 1921 - komendant du Plessis niósł na procesji, w kościele, przed Najświętszym Sakramentem ów symbol miłości Chrystusa dla Francji. Nie będę taił, że go to trochę kosztowało. Mimo to jednak, nie usuwał się, robił to ze zwykłą sobie prostotą, mając po prawej ręce marynarza, po lewej żołnierza; a zacny proboszcz, idąc za nim z monstrancją, wstydził się za swoich parafian, że więcej zwracali uwagę na ten piękny przykład pobożności młodego człowieka, niż na obecność utajonego Boga, i w skrytości serca prosił Pana Jezusa, by im to wybaczył.
Przy jego domowym ognisku Pan Jezus był także na pierwszym miejscu. 23-go czerwca pisał do matki:
"W pierwszy piątek lipca chcemy urządzić u siebie intronizację Najsłodszego Serca. Prosimy bardzo, by nam Mamusia przysłała odwrotną pocztą akt ofiarowania rodziny. Niech Mamusia o tym nie zapomni. Doniosę też o tym Tatusiowi, abyśmy tego dnia złączyli się wszyscy myślą i sercem".


1919. "Niewesoło się to przedstawia. Żyjemy nadzieją, że Serce Jezusowe - którego dziś święto - nie pozbawi nas swej opieki. Staraliśmy się uświetnić ten dzień: w oknach wywiesiliśmy dwa sztandary a wieczorem oświetliliśmy je lampkami."

"Uroczystości pogrzebowe w Tulonie odbywają się w kościele św. Ludwika, a gdy przenoszą go do szpitala marynarki, w oczekiwaniu na powrót do La Bernerie, których to świętych wizerunki zdobią ściany kaplicy w około jego trumny? Sami jego patroni: św. Jan Ewangelista, św. Józef, św. Anna, Najświętsza Panna w tym samym porządku, w jakim oni są wymienieni w jego akcie urodzenia; obok nich wizerunek Serca Jezusowego, który zdobił też posterunek komendanta na "Dixmude".


image
(1870 r.)

"Różne zrzeszenia harcerskie lub młodzieży katolickiej obierają go sobie za opiekuna. Nadchodzą listy z Rumunii, z Polski, z Bawarii, z Anglii, ze Stanów Zjednoczonych, z Belgii, ze Szwajcarii, z Włoch, z Hiszpanii i z całej Francji, wszędzie wszyscy podnoszą dobroczynne działanie jego przykładu i słów, oraz piękno jego ziemskiego życia i tym sposobem potwierdzają zdanie Henryka Massis, który pisał do mnie po przeczytaniu rękopisu Vie heroique: "Czasy nasze potrzebują świętych. To też mamy wciąż tych świętych, jeno trzeba ich znać. Na dnie każdej duszy i nawet takiej, która wydaje się najmniej myśląca - odzywa się nieprzeparta potrzeba strawy duchowej. Jakąż to pogodną i promienną postać ukaże Pan tym duszom rozstrojonym i zbolałym..."

"Jakiś czas przedtem, zastanawiając się nad stosunkiem "Action francaise" do sprawy katolickiej, powziął zamiar napsać do Henryka Massis - (listu tego niestety nie dało się odnaleźć). W liście tym, wyraziwszy swoje poglądy, podawał środki, któreby jednocząc działalność katolików, pozyskanych przez Karola Maurras dla idei monarchistycznej, czyniły tę działalność pożyteczniejszą dla idei katolickiej. Otrzymawszy odpowiedź na ów pierwszy list, sam z kolei tak na nią odpisuje:
Do Henryka Massis, Lourdes, 8 września [1923]
"U stóp Najświętszej Panny w Lourdes składam w cichości Pański projekt katolickiej ligi pracy społecznej. Tak dla Pana jak i dla mnie jest ona już pełna wątpliwości, zanim najeży się trudnościami i zawodami. Ostrzegawczy to znak dla katolików."
"Czekam na Pańskie wskazówki. Może Pan być pewny, że zrobię, co w mojej mocy. O ile na polu polityki działalność oficera musi być jak najbardziej ograniczona, o tyle zupełnie inaczej ma się rzecz na polu religijnym; na dany przez Pana znak zabiorę się energicznie do akcji, w moim ciasnym kółku."
"Czy mogę ośmielić się na jedną uwagę, co do słów Pańskich?"
"Na wszelki wypadek - ryzykuję: zdaje mi się, że wiele dzieł katolickich nie rozwija się należycie, bo nie zaczyna się ich od samego początku. Mówiąc językiem wojskowym: im więcej ograniczony jest cel, im jaśniej określony, tym łatwiej doń mierzyć i trafić. Więc i cel katolickiej ligi pracy społecznej powinien być obecnie ograniczony li tylko do przyszłych wyborów. Jeżeli to powiedzie się jej, ma żywot zapewniony, trwać będzie nadal samą siłą rzeczy. Lecz nie na tym koniec. Ów bliski cel musi być bardzo ściśle i dokładnie oznaczony; pozwolić wyborcy katolikowi głosować według swego sumienia bez żadnych zastrzeżeń i tym sposobem zmusić go do spełnienia swego obowiązku"
Niech Bóg raczy Pana oświecić i błogosławić Jego usiłowaniom! Lourdes stworzone jest do tego rodzaju rozważań."
"P.S. - Dziękuję w imieniu "Dixmude'a". Spodziewam się pokazać go Panu lada dzień na wolności."
Projekt ligi katolickiej upadł, lecz "Dixmude" "na wolność" wyleciał".

image

Charles Maurras, w 1924 r. [tłum. wł.]:
"Heros z Dixmude nie należał do naszych organizacji ale do naszej wspólnoty intelektualnej i moralnej, mamy więc prawo dołączyć do pełnych bólu okrzyków Francji, przepełnionej wyjątkowym żalem, za tym, który dodawał krep żałobny do proporca ozdobionego liliami burbońskimi pod trójkolorową flagą narodową, opuszczoną do połowy masztu. W bardzo usprawiedliwiony lament przedstawicieli państwa i armii, ubolewających nad nieustraszonym męstwem, dużą wiedzą, wczesnym doświadczeniem młodego dowódcy, wzorowego instruktora, można powiedzieć także twórcy ogólnej doktryny, którą przenikał, dołączamy nie mniejszy uzasadniony smutek od tej grupy patriotów, którzy nie podporządkowują się już więcej patriotyzmowi pustych, czczych chmar republikańskich, szukając i znajdując w monarchii jasny środek i siłę do przywrócenia polityce francuskiej kierunku narodowego.
Syn wybitnego profesora Wydziału Katolickiego Uniwersytetu d'Angers, któremu składamy nasze najgłębsze kondolencje, porucznik marynarki du Plessis de Grenédan miał zapewnienia naszej gorącej sympatii, z uwagi na poruszające zaangażowanie z jakim towarzyszył naszej akcji zmierzającej do generalnej Restauracji. Miał na ten temat własne pomysły. Jednym z jego pragnień było zwiększenie intensywności i zasięgu propagowania naszych doktryn we francuskim świecie katolickim, w którym jak oceniał byliśmy zbyt mało znani. Pomysły, które był uprzejmy nam przekazywać tworzył ze śmiałością, pomysłowością i walorami praktycznymi, cechującymi jego umysł. Zapewniliśmy go o naszej całkowitej zbieżności z jego wizjami. Musimy próbować je zrealizować - największy hołd jaki możemy złożyć naszym zmarłym to rozszerzyć to, co najlepsze z ich idei. Nie myślę tych idei zdradzić, wierząc, że jego żywe upodobanie dla naszej pracy mieściło się w wielkiej części w tym, że jak sam uważał, nasz ostateczny sukces dopomógłby w jego wysiłkach w marynarce i aeronautyce - będącej sercem jego działalności, które znalazłyby się w warunkach politycznych prawdziwie sprzyjających i pomyślnych. Czuł aż do głębi duszy okrutne marnotrawstwo tkwiące w istocie państwa demokratycznego i prawa demokratycznego. W pięknym studium opublikowanym przez la Revue universelle [H. Massis] w styczniu-lutym 1921, na temat Marynarki francuskiej po wojnie, kapitan statku de Grenédan objawił zmysł tradycji równy zmysłowi innowacji, który miał wysoko rozwinięty. Jego realizm był zupełny. Żadnego ducha partii, ani ducha sekty czy szkoły. Ani Szkoły Prawa, pisał spokojnie: Czy powinniśmy polegać na konwencjach międzynarodowych w celu ochrony handlu morskiego? Równie dobrze można by użyć kawałka papieru jako płyty pancernej. (...)"


(Dixmude, 1923 r.)

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura