Nicholas Siekierski
Nicholas Siekierski
Nicholas Siekierski Nicholas Siekierski
2073
BLOG

XXI-wieczne podejście do polskiej strategii komunikacyjnej

Nicholas Siekierski Nicholas Siekierski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 114

Historia Polski świetnie nadaje się na scenariusz heroicznej choć tragicznej epopei. Opowiadana głównie Polakom nie dociera jednak do zagranicznej, zwłaszcza anglojęzycznej, publiczności. Powody są rozmaite, w przeszłości były zresztą poza polską kontrolą, o czym pisał choćby prof. Mieczysław Biskupski w „Nieznana wojna Hollywood przeciwko Polsce, 1939-1945” (Hollywood’s War with Poland, 1939-1945). Odkąd jednak kraj odzyskał w 1989 roku niepodległość, a już z pewnością odkąd dwa lata temu do władzy doszedł bardziej nacjonalistyczny rząd, brak wymówek dla których Polska nie miałaby śmielej kształtować narracji o samej sobie.


Tradycyjne wydawnictwa oraz filmy nadal mają tu do odegrania swoją rolę, jednak XXI stulecie jest dużo bardziej skoncentrowane na Internecie, zwłaszcza mediach społecznościowych, które stały się dominującą formą rozpowszechniania informacji. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, którego profil na Twitterze śledzą 46 miliony użytkowników, jest w stanie w pojedynkę nadawać kierunek krajowej i międzynarodowej debacie, co byłoby nie do osiągnięcia, gdyby miał polegać na mass-mediach, z  ich otwarcie wrogimi jego programowi decydentami. Organizacje medialne, które próbują podkopać pozycję Donalda Trumpa zachowują się tak samo w stosunku do Polski, której nowy rząd hołduje tym samym co on zachodnim wartościom.


Polska nie ma swojego Trumpa ani Viktora Orbana - charyzmatycznego lidera potrafiącego nawiązać kontakt z międzynarodową publicznością. Czas pokaże, czy będzie do tego zdolny nowy premier, Mateusz Morawiecki. W najbliższej przyszłości Polska będzie musiała polegać na swoich oddanych „fanach”: Polakach-patriotach i ich sojusznikach na całym świecie, którzy tworzą i rozpowszechniają takie historie i informacje o Polsce, które rzadko trafiają do New York Times.


Oczywiście szczodrze finansowana strategia komunikacyjna na poziomie krajowym  w ogromnym stopniu przyczyniłaby się do poprawy reputacji Polski zagranicą. Nie spowoduje wprawdzie, że swoje zdanie zmienią wrogowie, ale może dostarczyć informacyjnej alternatywy dla niezaangażowanych widzów, którzy dotąd nie mieli szansy usłyszeć o Polsce poza fake news nadawanymi przez CNN. Bez względu na to, czy treści będą wytwarzane oddolnie czy na poziomie rządowym, natrafią na te same przeszkody ze strony umacniających monopolistyczną pozycję koncernów medialnych, których menadżerowie wyznają jeszcze bardziej nietolerancyjne, progresywne poglądy niż tradycyjne salonowe media.


Za świeży przykład może posłużyć miękka cenzura YouTube zastosowana wobec filmu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na temat polskiej polityki imigracyjnej. Film czasowo trafił do „youtubowego piekła” – nie był widoczny wśród rekomendowanych materiałów, wyłączono też komentarze i licznik odwiedzin – za rzekome “obraźliwe treści”. Swoją drogą wideo byłoby o wiele bardziej efektywne, gdyby szybko zmieniające się podpisy zastąpił w nim angielski lektor. Ale to tylko początek. Zarówno liczba jak i jakość takich prób powinny się zwiększać.


Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy anglojęzyczna wersja wymownej animacji o historii II wojny światowej, „Niezwyciężeni”, została czasowo zablokowana z powodu roszczeń do praw autorskich. Takie techniki są używane do ograniczenia popularności treści i uniemożliwienia jego wiralowego rozpowszechniania. Poza piętnowaniem podobnych incydentów pozostaje stałe tworzenie i rozpowszechnianie podobnych treści, przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych kanałów, by w konsekwencji przebić się ze swoim przekazem.


W listopadzie były premier Belgii i obecny członek Parlamentu Europejskiego Guy Verhofstadt w skandalicznym wystąpieniu stwierdził, że 60 tysięcy faszystów maszerowało ulicami Warszawy. Nazwał ich „neonazistami” i „białymi suprematystami”. Wśród garstki efektywnych anglojęzycznych odpowiedzi, które dotarły w sumie do ponad 100 tys. osób, znalazły się filmy YouTuberów Maksa Kolonki i Stefana Tompsona (wyjątkowo rozsądny materiał tego ostatniego został ocenzurowany przez YouTube z powodu doniesień użytkowników, jakoby naruszył wewnętrzne przepisy tej platformy).


Jeśli czołowi polscy politycy nie czują się swobodnie publicznie broniąc swojego kraju po angielsku (choćby przez tłumacza), należy zatrudnić wszechstronnego rzecznika, organizować regularne konferencje prasowe dla mediów zagranicznych i odpowiadać na ataki retoryczne z zagranicy. Jak powiedział w swoim filmie Kolonko, polski rząd, najlepiej prezydent, powinien odpowiedzieć po angielsku i nie ma tu alternatywy. Antypolska tyrada Verhofstadta, choć wygłoszona łamaną angielszczyzną, zajęła nieporównywalnie więcej czasu antenowego w światowych mediach niż reakcje na nią w Polsce. Konserwatywni członkowie Parlamentu Europejskiego, Marek Jurek i Ryszard Legutko, którzy aktywnie bronili Polski w tej i innych sprawach, powinni robić to stale – i po angielsku.


Rola pamięci historycznej jest dla Polski być może ważniejsza niż dla jakiegokolwiek innego kraju świata. Ostatni doskonały dokument „Rzeź Woli: Akt Oskarżenia” wyprodukowany przez Telewizję Polską opowiada o największym masowym mordzie cywilów podczas II wojny światowej, które rozegrało się podczas Powstania Warszawskiego. Poruszające wywiady z ocalałymi, świetna kinematografia i animowane sceny, tworzą sugestywną i dramatyczną opowieść. Film kończy zdanie: „Nic nie zabliźni ran po Rzezi Woli, jednak być może kiedyś pamięć o niej przedostanie się do świadomości świata”. Jak miałoby się to stać, skoro film jest dostępny wyłącznie po polsku? Tego typu produkcje to pierwszorzędni kandydaci do przetłumaczenia i przygotowania anglojęzycznej narracji, dzięki której staną się dostępne dla 1,5 miliarda ludzi władających angielskim. Koszt tłumaczenia, w porównaniu z już poniesionymi kosztami produkcji, byłby minimalny.


Nowe pokolenie Polaków, urodzone zagranicą, dla którego angielski jest językiem ojczystym, coraz mocniej angażuje się w obronę Polski przed atakami. Zarówno ich, jak i innych Polaków, dla których używanie tego języka nie jest problemem, należy wspierać i zachęcać, by użyli swoich kompetencji komunikacyjnych do promowania właściwego i przekonującego obrazu swojej ojczyzny. Świat musi zobaczyć i usłyszeć prawdziwą opowieść o Polsce.    

Jeżeli podobał się Państwu ten tekst, byłbym wdzięczny za przekazanie go dalej przez media społecznościowe lub zainteresowanym znajomym przez email. Dziękuję.

Pochodzę z Redwood City w Kalifornii. Jestem absolwentem historii, informacji naukowej i bibliotekoznawstwa San Jose State University. W latach 2008—2014 pracowałem jako archiwista w Bibliotece i Archiwum Instytutu Hoovera przy Uniwersytecie Stanforda. Jestem doktorantem, moja rozprawa doktorska nosi tytuł “Herbert Hoover and the American Relief Administration in Poland, 1919—1922.” (Herbert Hoover i Amerykańska Administracja Pomocy w Polsce w latach 1919—1922). Jestem absolwentem drugiej edycji Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności i ekspertem ds. polityki amerykańskiej w IW, i tłumaczem kwartalnika The Warsaw Institute Review. Interesuje się amerykańską polityką, szczególnie ostatnimi wyborami prezydenckimi, a także uważnie śledzę zmiany zachodzące w kulturze i społeczeństwie Stanów Zjednoczonych i ich wpływ na Europę i Polskę. Prowadzę blog: http://researchteacher.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka