Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać (Łk 14,18)
Myślenie to płomień, który podtrzymuje życie ludzkie - dopóki człowiek myśli, dopóty żyje. Żyje jako człowiek. Dopóty żyje? Czyli do kiedy? Czy człowiek nieprzytomny żyje i czy jest nadal człowiekiem? Na szczęście, myślenie znajduje się w strefie wolności absolutnej – nikt z zewnątrz poza człowiekiem i poza samym Bogiem Stwórcą, nie ma do myśli ludzkiej ŻADNEGO dostępu, dopóki to sam człowiek, istota myśląca, nie zechce swojej myśli objawić. Nawet sam diabeł nie ma dostępu do ludzkich myśli, byłoby to zresztą dla niego zabójcze, bo w każdym człowieku, w jego wnętrzu, znajdzie się choć trochę pochodzącej od Boga miłości, której diabeł z całą swoją inteligencją nie rozumie i nie potrafi znieść. Zetknięcie się diabła z miłością, nawet przelotne i przypadkowe zetknięcie, oznacza dla niego destrukcję, może nawet unicestwienie, choć, być może, jest on, diabeł, utkany z nicości. W myśleniu jesteśmy najbardziej podobni do Boga – o Bogu też nie wiemy nic, poza tym co On sam zechciał nam objawić. Bóg Stwórca, Źródło każdego istnienia, Jestem który Jestem, jest Istnieniem, które jest niezależne od tego co my o tym sądzimy, czyli niezależnie od tego jak Boga naszego Stwórcę sytuujemy w naszych myślach, w których jesteśmy autonomiczni absolutnie. Bóg zna nasze myśli, bez Boga nie można nawet „pomyśleć o myśleniu”, ale Bóg nigdy nie naruszy naszego „wolnomyślicielstwa”, nigdy nawet „nie pomyśli”, aby ingerować w nasze myśli.
Powyżej jest odpowiedź na pytanie o człowieczeństwo człowieka nieprzytomnego. Ponieważ nie mamy żadnego dostępu do myśli ludzkiej, to nie jesteśmy uprawnieni do jakiegokolwiek orzekania o myśleniu człowieka, u którego są upośledzone funkcje jego organizmu. Nie ma więc żadnych przesłanek do orzekania o myślach człowieka, myślach jako podstawowego „składnika” jego człowieczeństwa, dopóki podtrzymywane są jakiekolwiek obserwowalne funkcje życiowe: dopóki jest choć trochę oznak życia, to jest to życie człowieka myślącego – na pewno nikt z zewnątrz nie może temu zaprzeczyć. Dopóki jest jakiekolwiek, najsłabsze nawet, domniemanie, że fizyczne ludzkie ciało, to jest ciało człowieka, a nie jego trup, domniemanie weryfikowane przez najsłabsze nawet oznaki aktywności biologicznej organizmu, to musimy zakładać, że mamy oto do czynienia z całym człowiekiem, a ewentualne upośledzenie w jego biologicznej warstwie dotyczy najmniej istotnego elementu struktury człowieka. Dotyczy to oczywiście również człowieka, który jeszcze nie osiągnął docelowego kształtu fizycznego rozwoju – on również myśli, takie założenie jest absolutnie konieczne, choć nigdy, być może, jego myśli nie poznamy, ze względu na nie ukształtowane jeszcze organy autoekspresji.
-----
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse
vel
Naród, który zabija własne dzieci skazany jest na zagładę
--------
Wyjaśnienie do stopki.
Od początku mojej pisaniny używam tego łacińskiego cytatu z zamierzchłych dziejów naszej cywilizacji, później dodałem adekwatne tłumaczenie (czyj oryginał i tłumaczenie łatwo sprawdzić). Teraz dodam jeszcze swoje wyjaśnienie.
Skąd tutaj Kartagina? Otóż Kartagina była ostatnim dużym organizmem państwowym z tej strony Atlantyku, który duchowych podstaw swojego istnienia upatrywał w publicznym składaniu ofiar z dzieci (aborcji jeszcze nie wynaleziono). Rzym, zanim stał się na długi czas niepokonany, widział swoje "być albo nie być" w całkowitym zniszczeniu Kartaginy, aż do gołej ziemi posypanej solą. Tak też się stało - 90% Kartagińczyków zabito, reszta "uratowała się" jako towar na targu niewolników.
Jak Ci się zdaje drogi czytelniku: jesteś Rzymianinem, czy Kartagińczykiem? A może Twoje istnienie nie potrzebuje duchowych podstaw, zaś ofiara z dzieci w aborcji jest konieczna, aby się dobrze bawić?
Inne tematy w dziale Polityka