MAK pominął w raporcie kwestię śladu po pierwszym uderzeniu kadłuba o podłoże.
Lasek stwierdził , że to co po brzozie jest mało istotne i nie zajmował się tym czy był krater czy nie.
Tylko dr astrofizyki Paweł Artymowicz samozwańczy ekspert od badania"katastrof"odniósł się do tego tematu przez wielu uważanego za kontrowersyjny: był krater czy go nie było?
Dr Paweł Artymowicz wykonał obszerne obliczenia -wykorzystując całą swą wiedzę z fizyki i matematyki - i otrzymał taki rezultat , że krater w Smoleńsku nie powstał, gdyż maksymalna głębokość na jaką mógł, się zagłębić kadłub przy parametrach zderzenia z "katastrofy" wynosiła 12cm!.
http://pawelartymowicz.natemat.pl/153401,brakujcy-krater-po-tupolewie
Nie trzeba być wielkim specjalistą ,by od razu skonstatować ,że jest to wynik, błędny i absurdalny - uzyskany wyliczankami pod z góry założoną tezę.
Gdyby samolot Tu-154 zderzył się z dość miękkim podłożem w Smoleńsku musiałby wyryć dość potężny ślad pierwszego uderzenia.
Skąd to wiadomo - po pierwsze takie są prawa fizyki ; gdy ciężki obiekt upada na ziemię z prędkością 270km/godz jego energia kinetyczna zmienia się w części w pracę-jaka jest wyrycie, usunięcie sporej objętości ziemi;
- po drugie wiemy to z innych katastrof
-po trzecie - wiemy to od samego MAK.
Przykład: katastrofa samolotu CRJ-200 w Kazachstanie,rejon lotniska Ałmaty, styczeń 2013 rok. Samolot spadł pod kątem 20 stopni i prędkością 360km/godz na zmarzniętą, twardą ziemię; mimo to wyrzeźbił krater ( słowo "woronka" po rosyjsku oznacza krater i takiego słownictwa użyto przy upadku samolotu pod stosunkowo małym kątem).
Jeśli MAK w raporcie ze Smoleńska pominął kwestię śladu pierwszego uderzenia to z zamiarem ukrycia rzeczywistego przebiegu tego zdarzenia. Wsparli go w zakłamywaniu "katastrofy" Lasek i Artymowicz.
Trzeba wspomnieć, że międzynarodowe zalecenia dotyczące badania miejsca z zdarzenia lotniczego, np.zalecenia ICAO ,jednoznacznie wskazują na konieczność ustalenia punktu pierwszego zderzenia z podłożem , gdyż od tego punktu mierzy się rozrzut szczątków i określa ich charakter( czy jest typowy dla zderzenia czy jednak nie i trzeba szukać innych przyczyn "katastrofy").
Ani MAK ani komisja Laska nie zadały sobie trudu zbadania miejsca uderzenia kokpitu o podłoże- a przecież w takim "katerze" bruździe z pewnością byłyby wbite fragmenty nosa, samolotu, kokpitu co pozwalałoby jednoznacznie ustalić takie miejsce.
Czy to uznać za taką próbę znalezienia miejsca pierwszego kontaktu kadłuba samolotu z ziemią
?