Na horyzoncie zdarzeń nieśmiało zaczyna zarysowywać się ciekawy problem moralny: wyganiać dzieciaki tenkraju na cały dzień z puszkami na ulice po wielkoorkiestrowy hajs czy może odpuścić i zaapelować do nich, żeby siedziały w domach i nie truły się grupowo smogiem?
Pisząc "problem moralny" oczywiście przeginam, bo jestem przekonany, że podobny dylemat nie pojawił się nawet przez sekundę w głowie św. Jerzego od Mrówkicałej. Kasa rulez.