Wczorajsze fajerwerki pod Bramą Brandenburską z okazji święta „Ponownego Zjednoczenia“ miały wypełnić obligatoryjny człon z niezastąpionych "panem et circenses". Podczas gdy na brak rozrywek lud niemiecki nie może narzekać, to z chlebem jest nieco gorzej. Co piąty statystystczny berlińczyk żyje z pomocy socjalnej. Podobnie co czwarte dziecko, a co ósmy nie jest w stanie spłacać zaciągniętych rat. Nieszczęściem Berlina jest położenie geograficzne i epizod historyczny w roli radzieckiej kolonii. Nawet Hitler nigdy nie kazał budować w Berlinie i Brandenburgii fabryk zbrojeniowych. Powstawały one daleko, na południu kraju, nad idyllicznym Jeziorem Bodeńskim, w okolicach Ludwigshafen. I dziś pracują pełną parą, co sprawia, że w tamtych rejonach ludzie żyją dostatnie. Nowe miliardy w ilości wyeksportowanej broni zwiększają poczucie pewności siebie Angeli Merkel podczas jej podróży do Rosji , czy – jak ostatnio – do USA. „Jako partner –tak, jako kumpel (buddy) – nie” – takiej linii miała się trzymać zaproszona do "Prairie Chapel Ranch" przez prezydenta Busha kanclerz Merkel.
Niemcy mają coraz więcej argumentów na domaganie się partnerstwa, co w oczywisty sposób zaowocować wkrótce powinno miejscem w ONZ-owskiej Radzie Bezpieczeństwa. Z ogłoszonego w ub. tygodniu sprawozdania o eksporcie produkcji zbrojeniowej w roku 2006 wynika, że rząd RFN wydał w ub. roku pozwolenia na eksport w tej branży na sumę dla przeciętnego śmiertelnika niewyobrażalną: 4,2 miliardów euro. Do stałych klientów niemieckiej produkcji zbrojeniowej należą, jak zwykle, kraje znajdujące się w stanie wojny lub objęte kryzysami, w tym Irak (wielkość eksportu: 10 milionów euro), Arabia Saudyjska (57 milionów euro) oraz Pakistan (135 milionów euro). Ofensywie eksportowej towarzyszy wzrost znaczenia Niemiec w samej Unii, co w powiązaniu z rychłym przepchnięciem Traktatu powinno zabezpieczyć im następne zamówienia w samej Europie. Strategicznym krokiem w tym kierunku było także umocowanie na czele największej agencji zbrojeniowej Unii czyli EDA dotychczasowego szefa zaopatrzenia zbrojeniowego w berlińskim ministerstwie obrony Alexandra Weissa, który wyparł z tego stanowiska Brytyjczyka Nicka Witneya. Wysiłki niemieckich menedżerów zbrojeniówki co do prześcignięcia ich europejskich konkurentów przynoszą owoce jak świat długi i szeroki: Unia Europejska eksportuje broń w takim samym zakresie, co USA i Rosja i przyczynia się tym samym do wzrostu światowego handlu bronią
Bombowe geszefty
Po stosunkowo chudych latach niemieckiej zbrojeniówki tuż po zakończeniu zimnej wojny nakłady na zbrojenia w samych Niemczech wzrastają systematycznie od r. 1998. W minionym dziesięcioleciu na całym świecie odnotowano 37-procentowy wzrost wydatków na ten cel. Zyskały na tym głównie kraje Unii Europejskiej, która oficjalnie dba o swój cywilny wizerunek przeciwstawiając go Stanom Zjednoczonym. W ostatnich pięciu latach od r. 2002 do 2006 tylko na konto państw UE zaliczyć można było 30 procent światowego eksportu broni. W roku 2005 Unia Europejska dzięki wyeksportowaniu produkcji zbrojeniowej na sumę 7,8 miliardów dolarów po raz pierwszy prześcignęła obu swoich największych na tym polu konkurentów: USA i Rosję i stała się tym samym największym na świecie eksporterem broni. Na czele europejskich eksporterów broni stoją potęgi atomowe: Francja (2,4 miliardów dolarów) i Niemcy (1,85 miliardów dol.). W rankingu światowym za lata 2002-2006 Niemcy wysunęły się tym samym na trzecie miejsce po USA i Rosji dzięki sumie eksportu w wys. 9,2 miliardów dolarów zostawiając za sobą Francję (8,9 miliardów).
Na śmierć i życie?
Jednak pomimo sukcesów handlowych zarówno przemysłowcy jak i zainteresowani tematem politycy widzą jeszcze niedomagania w porównaniu z lepiej zorganizowaną konkurencją z USA. Tam środki finansowe są ponoć efektywniej inwestowane. Jak podaje zamówiona przez Parlament Europejski ekspertyza, Stany Zjednoczone wydają na zbrojenia dwa razy tyle pieniędzy, co Unia Europejska. A że Amerykanie koncentrują się „jedynie“ na 27 programach militarnych , natomiast Unia na w sumie 89,w tym licznych podwójnych, w związku z tym są nasi bracia zza Atlantyku o wiele efektywniejsi. Pomocna ma być w tym zakresie koncentracja programów zbrojeniowych, którą europejski Komisarz d/s Przemysłu Günther Verheugen nazwał „sprawą życia i śmierci”.
Kodeks honorowy
Europejska Agencja Obrony EDA, założony w lipcu 2004 centralny urząd do spraw rozwijania broni oraz handlu nimi, ma za zadanie wspomagać europejski przemysł zbrojeniowy. Europejski rynek handlu bronią zawiera niebywale wielki potencjał: według danych ogłoszonych przez Federalny Związek Przemysłu Niemieckiego ( BDI) są to 37 miliardy euro rocznie. Co najmniej połowa tej sumy jest bez przetargów „rozdawana” w pojedynczych krajach. Taką praktykę EDA chce definitywnie zakończyć, aby otworzyć rynki poszczególnych państw Unii dla koncernów zbrojeniowych unii. Wszystkie państwa UE oprócz Danii, Hiszpanii, Rumunii i Bułgarii podpisały „kodeks honorowy“ i przyrzekły meldować do EDA wszelkie zamówienia zbrojeniowe wykraczające ponad 1 mld euro, tak, aby agencja mogła rozpisać je drogą elektroniczną w Unii. Ta szczególnie przez Niemcy forsowana procedura opiera się na dobrowolnych zobowiązaniach. Nie przewidziano żadnych oficjalnych sankcji za jej nieprzestrzeganie. Dlatego do Brukseli dociera w celu rozpisania jedynie szacunkowo 40% państwowych zamówień. Te „bariery narodowe” chce nowy ( od 1 października) dyrektor EDA definitywnie zburzyć. Ogłaszając przyszły rok „Rokiem zbrojeń“ zapowiedział kroki mające na celu zobowiązanie możliwie jak najwięcej państw Unii udziału finansowego w projektach zbrojeniowych prowadzonych przez Niemcy i Francję, po to, by jak najszybciej uniezależnić się od zakupów w USA.
Plany
Jednym z zaplanowanych przedsięwzięć jest prowadzony już niemiecko-francuski projekt budowy 60 nowych helikopterów transportowych. Koszty wynalazcze są tak wysokie, że właściwie trzeba było zakupić poszczególne podsystemy i komponenty w USA, aby helikopter tego typu mógł zostać sfinansowany za sprzedawalną cenę. Dyrektor EDA Weiss chce zmobilizować dalsze kraje Unii by osiągnąć planowaną produkcję co najmniej 100-140 egzemplarzy. Jeżeli się to uda, będzie można obyć się bez dokupowania komponentów w USA i budować helikopter kompletnie w Europie. Druga z najważniejszych inicjatyw nowego dyrektora to forsowana przez Berlin instalacja do satelitarnego oglądu Ziemi Galileo, tak, aby w latach 2015-2018 zastąpił on całkowicie niemiecki Sar-Lupe i francuski Helios 2. Również i ten projekt będzie mógł wreszcie dzięki otworzeniu tam przez Traktat liczyć na pełne finansowanie z kieszeni europejskich podatników.
Według znaczenia
Niemiecki przemysł zbrojeniowy, który po przyjęciu Traktatu uzyska większy dostęp do rynków innych państw Unii domaga się większego poparcia ze strony niemieckich polityków. Polityka i przemysł powinny wspólnie wypracować „strategiczne umiejscowienie niemieckiego przemysłu zbrojeniowego w przyszłej Europie“ – domaga w swoim piśmie komisja gospodarki zbrojeniowej w Federalnym związku Przemysłu Niemieckiego BDI. Wskazując jak zawsze w takich wypadkach na niemieckie wpłaty do kasy Unii(„największa składka“) przemysłowcy domagają się od Berlina i Brukseli wypracowania procedur zapewniających niemieckiej zbrojeniówce zamówień zbrojeniowych z Unii. "Przemysł zbrojeniowy RFN musi grać proporcjonalną rolę we wspólnym programie gospodarczym odpowiednio do państwowych wpłat RFN do wspólnej kasy oraz znaczenia Niemiec na wspólnym rynku”.
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka