Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Joanna Mieszko-Wiórkiewicz
233
BLOG

Niemcy - germanizowanie przemocą dzieci, penalizowanie polskich

Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Polityka Obserwuj notkę 5

Sytuacja polskich rodziców w dzisiejszych „europejskich” Niemczech przypomina najczarniejsze karty Hakaty: dzieci z mieszanych małżeństw są nachalnie germanizowane, polscy rodzice są penalizowani. Wiadomo- Polak to złodziej i bandyta. Nawet jeśli nie w tej chwili, to wkrótce, sprawa przesądzona.

 

Sytuacja Polaków w Niemczech jest generalnie trudna, zupełnie odwrotnie do sytuacji Niemców w Polsce, jednak posłowie z Komisji d/s Łączności z Polakami za Granicą  ignorują te sprawy. Nic dziwnego, jeżeli wiemy, kto i dlaczego został przewodniczącym tej komisji – mianowicie Marek Borowski.

 

 

Jednak bez bezpośrednich pytań do komisji Tym razem się nie obejdzie.

 

 

Ocknijcie się z zimowego snu, Panie i Panowie Parlamentarzyści! Larum biją!

 

Dzisiejsze wydanie tygodnika „Wprost” w artykule Piotra Cywińskiego pt." Złodzieje dzieci" opisuje dramatyczną sytuację rodziców polskich w Niemczech. Zamieszczam dostępny online fragment, całość w papierowym wydaniu tygodnika lub za wykupieniem dostępu online:

 

Złodzieje dzieciNumer: 46/2008 (1351)Moryś – tak woła do swego syna Beata Pokrzeptowicz. Właściwie ten dziewięcioletni chłopiec urodzony w RFN ma na imię Moritz. Matce wolno było się zwracać do niego wyłącznie po niemiecku. Gdy w ogóle zakazano jej spotkań z dzieckiem, zrozpaczona Polka porwała syna do Francji. Wie, że może za to trafić do więzienia. Ale, jak mówi, to ostatnia możliwość, by znów mogła cieszyć się jego widokiem i mówić: „mój Moryś Pokrzeptowicz jest jedną z setek rodziców z różnych stron świata, którzy podjęli desperacką walkę z bezprawiem w niemieckim państwie prawa. Dlaczego niemiecki Urząd do spraw Młodzieży (Jugendamt) odebrał jej dziecko? Beata Pokrzeptowicz-Meyer nie jest kryminalistką, narkomanką, alkoholiczką ani prostytutką. Jest germanistką. Kiedyś Niemcy ją fascynowały. Tu znalazła narzeczonego i wyszła za mąż. Pracowała na Uniwersytecie w Bielefeld. Gdy jej małżeństwo się rozpadło, otrzymała prawo do opieki nad Moritzem. Syn był z nią pięć lat. Jak stwierdzili nawet niemieccy kuratorzy, wychowywała go bez zarzutu. Nic jednak w RFN już jej nie trzymało. Gdy dostała propozycję pracy na uniwersytecie w Gdańsku, zwróciła się do sądu o zezwolenie na wyjazd. O jej planach wiedział także były mąż, z którym uzgodniła terminy spotkań z Moritzem. Ale po przyjeździe Pokrzeptowicz do Polski złożył on skargę w sprawie „uprowadzenia syna". Na tej podstawie odebrano jej dziecko. Mogła je widzieć tylko pod kontrolą dwóch urzędniczek. Kiedy po jednym ze spotkań złożyła doniesienie do prokuratury, że syn został pobity w domu ojca (co potwierdziły badania lekarskie), zakazano jej kolejnych odwiedzin dziecka. Zdecydowała się na desperacki krok. Dziś jest ścigana niemieckim listem gończym.  Autor: Piotr CywińskiZ ostatniej chwili: redaktor Andrzej Dziedzic przesłuchany "Rzeczpospolita"Dziennikarz przesłuchany w sprawie Jugendamtów Cezary Gmyz 10-11-2008Mówiłem o tym, że niemieckie urzędy doprowadzają do wynaradawiania dzieci z mieszanych związków – opowiada Andrzej Dziedzic  Dziennikarz telewizyjny i współautor tekstu „Rz” został w sobotę przesłuchany przez policjantów z Wydziału Kryminalnego. Miało to związek z materiałem w „Rz” i „Wiadomościach” TVP 1 poświęconym pani Beacie, która uprowadziła własnego syna. Powód? Niemiecki sąd na wniosek urzędu do spraw młodzieży, tzw. Jugendamtu, pozbawił ją prawa opieki nad dziewięcioletnim Moritzem i utrudniał z nim kontakty. – W sobotę wieczorem zapytano mnie przez telefon, czy mam związek z publikacją i czy mógłbym zgłosić się na policję. Funkcjonariusze zaproponowali, że mogą również przyjechać do mnie, na co się zgodziłem – opowiada „Rz” Andrzej Dziedzic. Policja przeprowadziła przesłuchanie na żądanie Biura ds. Międzynarodowych. Przypuszczalnie po publikacji „Rz” interweniowała niemiecka policja.Dziennikarz odmówił udzielenia policji informacji o pani Beacie, powołując się na tajemnicę dziennikarską. Zaproponował natomiast, że przedstawi swoją wersję wydarzeń. – Mówiłem im o dramacie, jaki spotkał panią Beatę, oraz o tym, jak działają w Niemczech Jugendamty, które doprowadzają do wynaradawiania dzieci z mieszanych związków – opowiada Dziedzic.  Problemem Jugendamtów dziennikarz zajmuje się od kilku lat. Nakręcił na ten temat m.in. film „Polnisch verboten” (Polski zabroniony). W opinii senator PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk Jugendamty łamią prawo, odbierając dzieci z mieszanych rodzin nieniemieckim rodzicom oraz nakazując w kontaktach z nimi używanie wyłącznie języka niemieckiego. Kilkudziesięciu polskich rodziców od lat walczy o odzyskanie prawa opieki nad własnymi dziećmi, które przyznano ich niemieckim eksmałżonkom. Działalnością Jugendamtów interesuje się też Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego. Udokumentowała ona wiele przypadków, które jej zdaniem naruszają europejskie uregulowania. Największa liczba z nich dotyczy Polaków.    http://www.rp.pl/artykul/92106,217231_Dziennikarz_przesluchany_w_sprawie_Jugendamtow_.html  

Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka