Niemieckie media nareszcie dostrzegły problem, który poruszany jest już od dawna przez Polskę – problem przymusowego germanizowania polskich i polsko-niemieckich dzieci w Niemczech przez urzędy d/s dzieci i młodzieży czyli Jugendamty.
W sobotnim drugim głównym wydaniu dziennika telewizyjnego „Tagesthemen” temat ten został poruszony we właściwy Niemcom sposób – polskie oskarżenia to absurd, groteska i antyniemiecka propaganda.
Jedynie korespondent Sueddetsche Zeitung mieszkający w Polsce Thomas Urban wychodzi o szerokość włosa przed szereg i w swojej publikacji dopuszcza możliwość, że pani Pokrzeptowicz, która w rozpaczy wskutek zakazu kontaktów z własnym dzieckiem, jaki nałożył na nią Jugendamt, porwała niedawno własne dziecko, być może ma w jakiejś części rację.
Poniżej: Waldemar Maszewski w dzisiejszym wydaniu Naszego Dziennika opisuje niemieckie reakcje.
Następnie Piotr Cywiński z Berlina w aktualnym WPROST odchyla niemiecką kołderkę hipokryzji, w którą opatulają się tak chętnie niemieckie media.
Jeszcze niżej – dla niemieckojęzycznych: wydanie wspomnianego „Tagesthemen” (uwaga- temat polski od 8 minuty – z udziałem mecenasa Hambury).
Oraz na końcu linki do artykułów Thomasa Urbana w Sueddeutsche Zeitung.
Niemcy: Krytykowanie Jugendamtów to szerzenie antyniemieckiej propagandy
Po serii artykułów w prasie polskiej, w tym wielokrotnych publikacjach "Naszego Dziennika", na temat negatywnej roli Jugendamtów sprawą zajęły się niemieckie media. Politycy i publicyści zarzuty o dyskryminację polskich rodzin i próbę germanizacji dzieci uznali jednak za nonsensowne. A winą za złe konotacje urzędów ds. młodzieży obwiniają... Jarosława Kaczyńskiego.
W jednym z głównych sobotnich wydań niemieckiego dziennika wieczornego (Tagesthemen) telewizja ARD pokazała materiał o Polce, która uciekła z RFN ze swoi synem. ARD wyemitowała część materiału pochodzącego z polskiej telewizji publicznej. Komentator stwierdził, że polskie media oskarżają urzędników Jugendamtów o dyskryminację polskich rodziców i swoistą germanizację polskich dzieci.
Kwestia zastrzeżeń do pracy urzędników Jugendamtów jest w federalnym ministerstwie spraw zagranicznych znana - twierdzi telewizja ARD. Ale urzędnicy nie są w tej materii władni cokolwiek zdziałać, gdyż Jugendamty są od nich niezależne.
Przewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej w Bundestagu Marcus Meckel (SPD) stwierdził, że nie można mówić w takich przypadkach o jakiejkolwiek germanizacji.
- Takie zarzuty są po prostu nielogiczne. Jest to wykorzystywanie takich spraw do stwarzania antyniemieckiej propagandy. To jest obecne w polskich mediach i także wśród niektórych polityków - powiedział Meckel."Sueddeutsche Zeitung", opisując sprawę Pokrzeptowicz, przytacza opinię niemieckiego MSZ, który stwierdza, że zarzuty, jakoby Berlin prowadził politykę germanizacji, są "groteskowe". Dziennik pisze, że w Republice Federalnej Niemiec z całkowitym niezrozumieniem spotykają się podejmowane przez polskie media próby zrównania polityki germanizacyjnej czasów narodowego socjalizmu z decyzjami Jugendamtów.
Zdaniem gazety, słowo "Jugendamt" stało się głównym hasłem w debatach polskiej prawicy pod przywództwem byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego".W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" berliński adwokat Stefan Hambura stwierdził, że pojawienie się tematu krytycznej oceny urzędników niemieckich Jugendamtów jest zjawiskiem jak najbardziej pożądanym, gdyż w ten sposób problem ten będzie miał znacznie większe szanse dotrzeć także do niemieckiej opinii publicznej i polityków.
- Najwyższy czas, by nastąpiła w Niemczech całkowita likwidacja Jugendamtów, które powinny zostać zastąpione innymi, bardziej demokratycznymi urzędami - powiedział nam Hambura.Polscy rodzice pokrzywdzeni przez niemieckie Jugendamty od wielu lat bezskutecznie proszą o interwencję zarówno niemieckie, jak i polskie władze. Niestety - jak sami stwierdzają - jedynie minister Anna Fotyga wykazywała zainteresowanie ich problemami. Rodzice zainteresowali swoimi problemami opinię międzynarodową, Komisję Petycji Parlamentu Europejskiego i Komisję Europejską, ale ciągle dla większości polskich dyplomatów temat dyskryminującego postępowania urzędników Jugendamtów to tylko "pojedyncze przypadki", a nie poważny problem społeczny. Najwyższy czas zmienić tę optykę.
Waldemar Maszewski,
Hamburg
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20081124&id=sw12.txt
WPROST 48/2008 (1353)
Piotr Cywiński
z Berlina
Germanofobia z przymusu
Polacy czują się przymusowo germanizowani" – zatytułował „Frankfurter Allgemeine Zeitung” tekst na temat odbierania dzieci polskim rodzicom w RFN. Po Erice Steinbach i ekskanclerzu Gerhardzie Schröderze w służbie rosyjskiego Gazpromu „nowym wrogiem narodu” w Polsce są niemieckie urzędy do spraw młodzieży – donosi gazeta. „Patriotyczny segment” dziennikarzy „Wprost”, „Rzeczpospolitej” czy TVP znów – według „FAZ” – szermuje germanofobią. Gazeta przemilcza, że osławione Jugendamty są krytykowane w samych Niemczech, że problemy z ich osobliwymi praktykami mają też poszkodowani z wielu innych krajów.
Gdyby podążyć tokiem myślenia „FAZ", należałoby mówić o międzynarodówce germanofobów. Pisaliśmy już na łamach „Wprost” o interwencjach prezydentów Chiraca i Clintona czy premiera Blaira w sprawach dyskryminacji obcojęzycznych rodziców w Niemczech. Warszawski korespondent „FAZ” zna język polski, ale go nie rozumie. Pozostaje tylko pytanie, kto kogo wciska do antyniemieckiego kąta.
Z pewnością nie robi tego „patriotyczny segment" polskich dziennikarzy, którzy nie są ślepi ani bezkrytyczni.
To nie polscy dziennikarze wciskają media do antyniemieckiego kąta
http://www.wprost.pl/ar/145229/Trojka-bez-sternika/?O=145229&pg=1
ARD - Tagesthemen: Jugendamty, Polacy i Niemcy
http://www.tagesschau.de/multimedia/sendung/tt990.html
Sueddeutsche Zeitung:
http://www.sueddeutsche.de/politik/124/448857/text/
http://www.sueddeutsche.de/politik/123/448856/text/
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka