Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1182
BLOG

F. Kafka - „Proces”. Demitologizacja.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 10


W naszym świecie, zwłaszcza dziś,  postęp cywilizacji i rozwój mediów, internetu pozwala na hiper-wymianę poglądów, myśli i wiedzy. Ma to swoje dobre strony – wiele osób dowiaduje się niejako „przy okazji” wielu rzeczy, o których bez tych zdobyczy nauki nie miałaby zielonego pojęcia. To niewątpliwie strona dobra. Zła jest taka, że umożliwia ona tym samym kolportaż różnego rodzaju przekłamań, uproszczeń a nierzadko i najprawdziwszych głupot. Wystarczy że raz, gdzieś tam, jakaś kwestia zostanie wypaczona by potem bez przeszkód w tej pokrzywionej formie mogła ona przemierzać świat wszerz i wzdłuż.

Zawsze w takich sytuacjach przypomina mi się, jak setki różnych mądrych głów, przy rozmaitych okazjach przywołuje sentencję Heraklita z Efezu o tym, iż nie sposób człowiekowi wejść dwa razy do tej samej rzeki. Wypacykowane „dziennikarki” rozumieją to tak, że nie powinno się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki, i ostrzegają w ten sposób różnych ludzi chcących np. wrócić do starej pracy. Kompletny idiotyzm, na który już mało kto zwraca uwagę i można powiedzieć, że „dziennikarki” tym samym stworzyły sentencję niezależną od tego co chciał nam wyrazić rzeczony Heraklit.

Dokładnie taka sama sytuacja jest z Franzem Kafką i jego „Procesem”. Mówi się często o „kafkowskiej sytuacji”, „kafkowskim absurdzie” najczęściej przy okazji gdy ten ktoś styka się z głupotą urzędnika czy wymiaru sprawiedliwości.

 

 

„Proces” bowiem, chcąc nie chcąc, w popkulturowych umysłach stał się satyrą na głupiego urzędnika. Teza ta w zasadzie stała się obowiązującą, i rosną z pewnością kolejne pokolenia uważające z niezbitą wiarą, że najsłynniejsza powieść Franza mówi o „rozkładzie w administracji i wymiarze sprawiedliwości”. Częstokroć nawet lektura – a przeczytanie przez kogoś tej książki od dechy do dechy, przydarza się w tak często jak czytanie Pisma Świętego wśród ponoć gorąco wierzących – nie wzbudza w czytających żadnych wątpliwości i dalej żyją oni w przeświadczeniu że Kafka wykpiwał tam sądy, adwokatów i urzędników, a całość jest zgrabnym surrealistycznym komedio-dramatem. Spróbujmy – wiem że to pewnie i tak wielu nie przekona – rozświetlić nieco tą całą sprawę.

Zacznijmy od podstaw czyli od wyjaśnienia kto to był tak naprawdę Franz Kafka, choć test to trudne, o ile wręcz niemożliwe. Nie będę pisał tu szczegółowej biografii, z tą każdy może się zapoznać np. ze strony, bardzo ciekawej, którą na dole wylinkuję. Może dzięki niej uda mi się kogoś zarazić sympatią do tego niebanalnego człowieka.

 

 

Spróbuję powiedzieć o tym pisarzu nieco syntetycznie i tak, aby każdy kto to przeczyta mógł choć trochę wyobrazić sobie co to była za postać.

Kafka urodził się w będącej pod kuratelą Austro-Węgier Pradze. Urodził się, co ważne, w rodzinie na której czele stał ojciec, Herman Kafka, człowiek radzący sobie dobrze w handlu, i który wyszedł z wiejskiej nędzy dorabiając się całkiem w tych trudnych czasach niezłego statusu materialnego -  co zresztą nieustannie wszystkim wokół zwykł przypominać. Ojciec Kafki jest niezwykle ważny w całej o nim opowieści, jest to postać niemalże organicznie z nim związana.

Od małego dziecka bowiem Kafka żył w poczuciu bycia „wyrodzonym”. Ojciec, jak reszta rodziny z jego strony, był potężnie zbudowanym i wysokim człowiekiem. Biła od niego siła, witalność i chęć czynu. Franz natomiast – jako jedyny syn ( miał jeszcze trzy siostry ) - był tego ojca idealną niemalże odwrotnością. Niezwykle chudy, słaby fizycznie, nadwrażliwy, piekielnie inteligentny, pełen dylematów i ciągot intelektualnych. Nie sposób tu opisać dokładnie ich relacji wzajemnych, ale z pewnością wiemy, iż Kafka odczuwał ze strony ojca jedynie chłód. Sam od siebie dołożył Franz drugie tyle, wraz ze złym rozwojem tych relacji wyolbrzymiając we własnej głowie dystans pomiędzy nimi. Nie udawało im się nigdy dojść ze sobą do ładu, co zaważyło na całym – czterdziestoletnim – życiu Kafki. Niedobre stosunki rodzinne można wyczuć w zasadzie w całej jego twórczości.

 

Ottla - siostra Kafki, wielokrotnie pomagająca bratu przezwyciężać rozmaite trudności

 

W domu Kafków panował wieczny emocjonalny niż. Siostry – oprócz najstarszej Ottli, która w starszym wieku pokonała emocjonalny dystans do brata, i z którą Kafka bardzo się z czasem zżył ( Ottla zginęła jak większość reszty rodziny Kafki w niemieckich obozach śmierci ) – także żyły w odsunięciu od niego, nie rozumiejąc do końca swojego brata, który zamiast zajmować się interesem rodzinnym, szybko ożenić się i spłodzić szóstkę dzieci, pisał nocami „głupie” dykteryjki. Matka, Julia, będąca pod silnym wpływem męża, także – choć dużo bardziej uczuciowa i na swój sposób bardzo z synem związana, co widać w jej pełnych troski listach do przyjaciela Kafki, Maxa Broda – nie umiała roztoczyć nad nadwrażliwym potomkiem większej opieki.

 

Siostry Kafki jako dziewczynki

Franz żył więc w nieustannym chłodzie, poczucie wyobcowania potęgować się musiało z dnia na dzień. Nie był dom Kafków domem jak to się dziś mówi, dysfunkcyjnym w potocznym znaczeniu. W ich domu było całkiem bogato, wszyscy traktowali się uprzejmie, nikt na nikogo nie krzyczał, a Franz czasami nawet zmuszał się wieczorami do gry z ojcem w karty. Problemy rodziły się niejako w tle całego tego, na pozór poukładanego domu.

Tutaj w ogóle – koniecznie trzeba poczynić tą uwagę – musimy powiedzieć że najlepszym źródłem wiedzy o Kafce są jego prowadzone od 1910 do 1923 roku pamiętniki, później uzupełnione o listy do kobiet. Trzeba koniecznie zrozumieć, iż Kafka jest o tyle nietypowym twórcą, że jego należy poznawać nie tylko na podstawie tego co napisał w opowiadaniach czy powieściach, ale też w oparciu o równolegle pisanych owych „bokach”. Dopiero składając do kupy razem jego twórczość, pamiętniki, listy oraz wspomnienia przyjaciela Maxa Broda i innych ludzi którzy się z nim zetknęli, można w ogóle podejmować się jakiejkolwiek próby zrozumienia tej postaci. Te wszystkie aspekty razem dopiero mogą nam coś o Kafce powiedzieć – bowiem do końca, jak sądzę, biorąc pod uwagę stopień komplikacji jego charakteru, do końca nam go nie zaprezentują.

Z dzienników dowiadujemy się dużo na temat stanu ducha młodego człowieka który żył w totalnym rozstrzeleniu. Otoczony nie rozumiejącymi go na co dzień domownikami, z ojcem na plecach który non stop harował w swoich sklepach, obciążony wyczuwalnym brzemieniem „ bycia słabym i nietypowym synem”, coraz bardziej uciekał w świat myśli. Z trudem ukończył studia prawnicze, na które poszedł bez żadnej chęci ( dla rodziców ), nie dlatego iż źle się uczył, ale dlatego iż Kafka był taki że robił w 100% tylko to co go zajmowało, reszta się dla niego nie liczyła. Mając już blisko 20 lat, zrozumiał że nie chce być urzędnikiem, prawnikiem ani kupcem. Zrozumiał że chce pisać, że pociąga go sztuka, teatr i literatura.

Tutaj trzeba by napisać całą rozprawę na temat niespójności charakteru Franza. Z jednej strony chciał pisać, z drugiej nie uważał tego co pisze za wartościowe, bał się konfrontacji z odbiorcami, unikał odczytów swoich tekstów, nie dążył do publikacji, wszystko lądowało w szufladzie. Mówiąc krótko – nie wiedział czego chce, pogubiony przez nadmiar własnych myśli, emocji i pragnień które nijak nie mogły się usadowić w jednym miejscu. Nienawidził szczerze pracy w urzędzie, nudziło go siedzenie w sklepach rodziców, ale jednocześnie nie potrafił się usamodzielnić. Chciał żyć na własny rachunek, z dala od rodziców ale nie umiał tego dokonać, wiedział że chce pisać i temu się poświęcać. Tu znów wracamy do powyższych dylematów. Nie wiedział czy jego pisanie jest coś warte, a tym samym nie wiedział czy z tego wyżyje, bał się opuścić bezpieczne choć nieprzyjemne rodzicielskie gniazdko ( udało mu się to dopiero tuż przed śmiercią, blisko czterdziestki – poświęcę temu oddzielny tekst ). Pragnął ustatkowanego, małżeńskiego życia a jednocześnie panicznie bał się go czując iż w takim życiu obumrze całkowicie wewnętrznie.

Wszystko to razem, cały ten życiowy chaos utworzył Kafkę gotowego do napisania „Procesu”.

Tu można sobie zadać pytanie podstawowe i to na które wszyscy czekają. O czym jest więc „Proces”? Jaka jest geneza powstania tego utworu? Odpowiedź , pomimo rzesz pokręconych interpretatorów którzy w tej powieści umieli dostrzec nawet proroctwo Holokaustu, jest prozaiczna, prosta i stara jak świat. Przyczyną powstania „Procesu” jest ...kobieta. Wszyscy faceci już pewnie wiedzą o co chodzi. W przypadku Franza jednak i to nie jest proste.

Kafka poznaje w domu rodzinnym Broda, pannę Felicję Bauer. Jeśli ktoś oczekuje tutaj romantycznej i zwiewnej historii miłości od pierwszego wrażenia, srodze się zawiodą. Nie u Kafki.
Oddajmy głos „Dziennikom” Franza:

"Panna F.B. [Felice Bauer]. Gdym dnia 13 sierpnia przyszedł do Broda, siedziała przy stole, a mimo to sprawiała na mnie wrażenie służącej. Nie byłem też ani trochę ciekawy, kim jest, lecz pogodziłem się z nią od razu. Koścista, pusta twarz, wystawiająca na jaw swą pustkę. Odsłonięta szyja. Wyrzucona na wierzch bluzka. Wyglądała na ubraną zupełnie po domowemu, choć, jak się później okazało, wcale tak nie było. [..] Niemal złamany nos. Włosy blond, trochę sztywne i bez uroku, mocny podbródek. Siadając przypatrzyłem się jej po raz pierwszy dokładniej, a siedząc miałem o niej już niewzruszony sąd."

Przyznacie sami iż nie jest to fragment „Harlekina”. Franz poznał Felicję i po prostu uwiesił się na niej, nie zważając nawet na to że niezbyt mu się ona podoba. Chciał koniecznie wrócić, choć spróbować, do świata zwykłych ludzi. Wiedział jednak dobrze że jest to próba skazana na porażkę. Felicja mieszkała w Berlinie, Kafka w Pradze. Toczyła ta dwójka kilkuletnią, opartą na wymianie listach, burzliwą znajomość -  coś jak dzisiejsze znajomości internetowe. Całość tych listów ( jest ich prawie 500 sztuk – wysyłali do siebie nieraz po kilka listów dziennie ) można znaleźć we wspomnianym linku. Lektura to wciągająca z czasem, ale też i wyczerpująca emocjonalnie. Listy te  są wartością literacką same w sobie. Są też najdoskonalszym wg mnie przykładem na to, jak niebanalnie mężczyzna może wyrażać swoje uczucia do kobiety. Jest to literatura ciężka, nie dla każdego, ale naprawdę jest to coś niesamowitego.

 



Kafka i panna Bauer

 

W tych listach toczyła się prawdziwa wojna emocji. Kafka z początku zaciekawił pannę Bauer by z czasem coraz bardziej ją niepokoić. Nie była gotowa na tak bogato skonstruowanego psychicznie mężczyznę, nie potrafiła go zrozumieć, jego całej skomplikowanej natury. Nie poważała też szczególnie jego twórczości, nie rozumiejąc jej także.

Jak to sam określał Kafka w dziennikach ich znajomość polegała głównie na wzajemnym zadręczaniu siebie. On czuł że wpycha siebie, swoimi postanowieniami zawarcia z nią ślubu , w pułapkę bez wyjścia. Czuł że nie podoła, a jednak do tego parł. Nastąpiły zaręczyny, wkrótce zerwane. Kafka nie spał po nocach, cierpiał, i nie wiedział co zrobić. Oczywiście – dzisiejsze kobiety powiedzą z pewnością „ale słabiak, typowy facet nie dorosłe dziecko”. No i pewnie będą miały sporo racji. Kafka to nie był tym macho, to z pewnością należy stwierdzić. Nie chcę tu całej winy zrzucać na Felicję, ona miała prawo do tego aby Kafki nie umieć zrozumieć, ale do diabła...kobieto, miałaś szansę być z jednym z najwybitniejszych pisarzy, wyjątkowo inteligentnym człowiekiem, trzeba było trochę się jednak uelastycznić:)

Koniec końców to ostatecznie sam Kafka kończy ten i tak już od dawna obumarły i sztuczny związek. W tym czasie zaczyna powoli pisać w zaciszu pokoju „Proces”. „Proces” który dojrzewa w całej tej damsko -  męskiej zawierusze. W powieści tej pojawia się postać niejakiej panny Bũrstner, którą w rękopisach zapisuje niejednokrotnie inicjałami F.B. Tu chyba sprawa nam się ostatecznie rozwiązuje. Panna  Bũrstner pojawia się w kluczowych końcowych scenach „Procesu” jednoznacznie wg, mnie  wskazuje na oś wokół której Kafka zbudował swoją powieść.

Tutaj oczywiście nigdy nie będzie końca interpretacjom. Sytuacja z panną Bauer mogła być tylko katalizatorem, przyczynkiem do szerszego spojrzenia na swój własny los. Posłużyła mu ona tylko jako – jak wspominałem – oś, którą obudował swoimi innymi traumami i fobiami. Jednakże widać gołym okiem że cały sądowy sztafaż posłużył Franzowi jedynie jako dekoracja do tego aby opowiedzieć o swoim ciemnym – w tamtym okresie – życiu i związanym z nim dylematach. Zresztą na dowód jak wiele znaczyła Felicja Bauer w swoim czasie dla Kafki można wskazać wcześniejsze opowiadanie „Wyrok” ( Das Urteil ) gdzie pojawia się niejaka Frieda Brandenfeld. Zbieżność inicjałów i brzmienia imienia oraz nazwiska mówi nam sama za siebie.

Ostatecznie Franz i Felicja rozstają się, kilka lat później panna Bauer wychodzi za mąż za szwajcarskiego handlowca. Dla nas zostaje „Proces”...” Powieść która jest taka jak sam Kafka i jego życie – z tego tez mało kto sobie zdaje sprawę – czyli poszarpana i nie mogąca zmierzać do końca. „Proces” Kafka pisał jak zwykle chaotycznie, ponoć zaczął od rozdziałów początkowych i końcowych. Całość sztucznie została ulepiona i zredagowana ze skrawków rękopisów ( które zresztą nakazał tuż przed śmiercią spalić ) przez przyjaciela, wspominanego już, Broda.

Żeby nie zostawić czytelnika z wrażeniem że Kafka był niezdolnym do życia ponurakiem. Nie – ludzie którzy go znali opowiadali, iż na co dzień potrafił być pomocnym, rozsądnym i niesamowicie dowcipnym człowiekiem. Zresztą gdy czytał przyjaciołom pierwsze ustępy powstającego dzieła, wszyscy razem zaśmiewali się , twórczość Kafki bowiem jest tak jak pisałem – taka jak on sam – a więc złożona. A częścią jego charakteru była niesamowita i inteligentnie dowcipna autoironia. Co tylko potwierdza tezę o jego geniuszu – bo tylko ludzie którzy mają do siebie dystans są wielcy.

 Można jeszcze sporo napisać o tym jak Kafka tworzył, o jego nieumiejętności kończenia tego co zaczynał pisać, o samych dalszych jego losach i wielu jeszcze ciekawych i niebanalnych kwestiach z nim związanych.

Mogę się podjąć, o ile będzie jakieś zapotrzebowanie:)

 

franzkafka.ovh.org/aktualnosci.htm

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości