nikander nikander
164
BLOG

Każdy ma swojego Gyurcsány’ego

nikander nikander Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

No to mamy w Polsce Budapeszt. Doczekaliśmy się wreszcie polskiego Gyurcsány’ego: „kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem”, "spieprzyliśmy".


       Jeśli do opisu niektórych działań zmuszeni jesteśmy używać angielskich nazw to oznacza, że jest to jakaś nowość na naszym gruncie. Tak też jest z terminem „private placement” i postaram się wyjaśnić o co chodzi. Tak pewna scenka mogłaby wyglądać w kabaretowym odcinku „Ucha prezesa”:
      W poczekalni czekają Premier Morawiecki, Prezes NBP Adam Glapiński, Prezes Ganku Gospodarstwa Krajowego Beata Daszyńska-Muzyczka. Wchodzą poproszeni. Gospodarz (chyba wiecie kto - zwany dalej „Gospodarzem”) wita ich z zatroskaną miną:
- cosi słupki się chwieją i sytuacja jest alarmująca. Trzeba by coś rzucić bydełku wyborczemu, bo nie wiadomo gdzie polezie. Panie premierze, macie tam jeszcze jakiś zaskórniaki?
- Premier: bryndza - Panie Gospodarzu - bryndza.
No i tu mam problem, bo wiem, że wszyscy wiedzą jak pieniędzy poszukać, tylko nikt nie ma odwagi tego powiedzieć jako pierwszy. Coś mi się wydaje, że „gdzie diabeł nie może tam Beatę pośle”. Zawsze kobieta może liczyć na szarmancki stosunek Gospodarza do kobiet.
Chociaż zatem sytuacja wygląda na trochę hipotetyczną to jest wyjątkowo realna. Rzecze przeto: Panie Gospodarzu jest wyjście.

-  No to mówcie, mówcie...
- premier wypuści obligacje rządowe na kwotę taką ile pasuje. Zrobi to poza przetargiem a ja je wykupię.
- Jak to? - przecież Pani nie ma pieniędzy! - podnosi głos Gospodarz.
- Grogi Gospodarzu, proszę słuchać dalej: przecież teraz nie przewozi się pieniędzy furgonetkami. Ja kupie te obligacje i zaksięguje, że rząd jest mi te pieniądze winien. Wcale tych pieniędzy nie muszę mieć. Będę miała jakiś dług i w księgach wszystko będzie OK. Nikt o ten dług się nie upomni, bo niby kto? Pieniądze znajdą się w budżecie i możemy kręcić z nich kolejne kiełbaski wyborcze.
- A czy to jest legalne? - pyta zatroskany Gospodarz.
- Legalne jak najbardziej – odpowiada Premier, bo robi to teraz każdy, tylko ci w Brukseli mogą się czepiać, że ten stosunek długu do PKB może się komuś nie podobać.
- Włącza się Prezes Glapiński: zawsze mogę wesprzeć przyjaciół w biedzie. Mogę ten dług od Prezes Beatki wykupić.
- Ale przecież Pan nie ma żadnych pieniędzy! - włącza się Gospodarz.
- Szlachetny Gospodarzu, pieniędzy to ja nie mam, ale mam ołówek dobrze zatemperowany art. 227 Konstytucji i mogę nim wypisać każdą kwotę. Pani Beatka wystawi mi polecenie zapłaty a ja go uiszczę. Żaden ślad po jakimś długu publicznym nie pozostania.
- A czy to jest legalne? -pyta Gospodarz.
- Legalne mości Gospodarzu – chórem odpowiadają Premier z Prezesami. To się nazywa z angielska „private placement” czyli sprzedażą obligacji poza przetargiem.

      Nie wiem jak Gospodarz uhonorował wysłańców dobrych wieści, bo w scenariuszu tego nie podali. Wiem tylko, że za kilka tygodni będziemy ćwiczyli w Polsce stagflację czyli inflację połączoną ze spadkiem produkcji, bo inaczej nie może skutkować dolewanie przysłowiowego wiadra wody do rosołu.
      Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych odnotował, że jak postanowili tak zrobili i robić będą aż do wygranych wyborów.
Na dwóch przetargach ogłoszonych w marcu i kwietniu rząd sprzedał papiery serii DS1029 za 3,1 mld zł, a w ramach private placement, czyli poza aukcją, bezpośrednio wskazanym inwestorom, te same obligacje za 5 mld zł oraz dodatkowo serię DS0726 za 5 mld zł. 26 marca 2020 r. resort finansów przyznał BGK prawo zakupu obligacji skarbowych serii DS0726 i DS1029 poza przetargiem.” Źródło: https://spidersweb.pl/bizblog/tajna-emisja-obligacji-mf-nbp-bgk/

    No to mamy w Polsce Budapeszt. Doczekaliśmy się wreszcie polskiego Gyurcsány’ego: „kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem”, "spieprzyliśmy". Łgaliśmy jak przysłowiowa bura suka, że pieniążki na transfery socjalne pochodziły z dobrego rządzenia i z ukrócenia mafii vatowskich. Sprawa zaczęła śmierdzieć już w 2018 roku, w którym to w kilka tygodni po przyjęciu budżetu nagle w cudowny sposób znalazły się dodatkowe środki w kwocie około 50 mld zł – bo kolejne wybory trzeba było wygrać. Bydełko wyborcze polazło tam gdzie paśnik był suto zaopatrzony.

Konkluzja.

      Żaden z 10 kandydatów słowem nie pisnął, że trzeba odzyskać suwerenność monetarną i zaoszczędzić tym sposobem społeczeństwu i gospodarce około 150 mld zł rocznie, bo to jest legalne pod warunkiem, że z tego „private placement” będzie się korzystało z głową.
      Nikt z kandydatów do prezydentury o tym nie mówi, co jednoznacznie dowodzi, że mamy do czynienia z banksterskimi przydupasami zatroskani w tym, aby sytuacja „powróciła do normy”. Przecież wszystkie pieniądze świata zostały stworzone w ósmym dniu Genesis i zostały przekazane pewnemu narodowi wybranemu, a my możemy je sobie pożyczyć na procent. Olej te wybory nie tylko ze względu na koronawirusa.

Polskę stać na nowego Zdziechowskiego.

nikander
O mnie nikander

Józef Kamycki - obecnie na emigracji wewnętrznej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka