I znowu będę się musiał tłumaczyć. Otóż dotarły do mnie takie sygnały, że oto mam to czego chciałem. Andrzej Duda – co prawda – nie nazwał tego, co publice przedstawia - kontraktem wyborczym, ale przecież przyrzeka publicznie i powinienem siedzieć ukontentowany i spełniony.
Przypomnijmy zatem tę „umowę programową”:
-
Będę prezydentem, który słucha i służy obywatelom;
-
Będę prezydentem dialogu, porozumienia i rozmowy;
-
Będę prezydentem, który przywróci Polakom zaufanie do państwa i poczucie godności;
-
Będę prezydentem, który troszczy się o bezpieczeństwo Polaków;
-
Będę prezydentem, który buduje państwo uczciwe i sprawiedliwe;
-
Będę prezydentem, który z troską i zrozumieniem odnosi się do każdego obywatela;
-
Będę prezydentem Polski przyszłości. Silnego, sprawnego państwa w centrum zjednoczonej Europy;
-
Będę prezydentem Polski dumnej ze swojej historii, swoich przodków i korzeni, Polski, która pamięta i czci swoich bohaterów;
-
Będę prezydentem, który nie unika trudnych sytuacji, który nie ucieka, kiedy powinien być arbitrem;
-
Będę prezydentem aktywnym, który chce korzystać z inicjatywy ustawodawczej.
Tak sobie myślę: po co nasz kandydat tak się wysila? Przecież to wszystko mógłby streścić w jednym zdania: Będę prezydentem jak z obrazka! Miałoby to identyczny sens a kosztowałoby mniej.
I tu mam dobrą wiadomość dla wszystkich niszowych kandydatów na kandydatów. Bardziej sprawy spartolić nie można! Każdy z Was może powrócić do idei Pacta Conventa (łac. warunki uzgodnione) i skierować do wyborców jasny przekaz. Przecież możecie to narodowi uświadomić, że prezydent nie ma możliwości rządzenia dekretami, ale ma prawo inicjatywy ustawodawczej. Możecie przekazać wyborcom jasny sygnał o tym co prezydent może, a gdzie kończą się jego możliwości sprawcze. A może wiele, naprawdę wiele.
Jeśli przyszłemu prezydentowi udałoby się dobrze trafić w oczekiwania Polaków, to Sejm ryzykowałby wiele odrzucając projekty ustaw wniesione do laski marszałkowskiej. To uruchamiałoby kulę śnieżną reform trudną do powstrzymania przez lobbing i agenturę.
Jak państwo pamiętacie pacta conventa zaproponowane Henrykowi Walezemu, to nie dziwcie się się, że spakował manatki i uciekł. To już nie chodzi o to że zaproponowano mu ślub z Anną Jagiellonką o trzydzieści lat od niego starszą i wytrzymał w jej komnacie tylko kilka minut. Nawet króla Francji nie było stać łożyć przewidzianych w tych pactach kwot. Tymczasem czego oczekujemy od naszego kandydata na prezydenta? Niewiele: dyspozycji do swoich służb aby napisały projekty ustaw oraz koperty i znaczka, aby znalazło się to w kancelarii Sejmu za pokwitowaniem. Tyle.
Gdybyś szanowny kandydacie na kandydata nie chciał sobie zbytnio psować głowy wymyślaniem czegoś nowego, to wstęp dla Ciebie już mamy: PACTA CONVENTA Magdaleny Ogurek Dorzuć jeszcze coś od siebie. Udowodnisz, że nie chcesz być prezydentem malowanym.
Panie Andrzeju Duda. Jesteś Pan prawnikiem. Powinieneś zatem znać różnice pomiędzy umową należytej staranności a umową rezultatu. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane a wyborcy o tym już wiedzą. Sorry.
Inne tematy w dziale Polityka