Nie byłoby tej notki, gdyby nie apele Kornela Morawieckiego o to, aby Wałęsą się pokajał. Wszystko będzie dobrze, dalej będzie wielki, tylko aby się pokajał. O co tu kuźwa chodzi?
Wałęsa mi ani swat ani brat i raczej nie jest to człowiek z mojej bajki. Często dawałem temu wyraz oskarżając go o pełnienie roli użytecznego idioty w benksterskim ataku na polską złotówkę. Stawiam go w rzędzie takich patriotów inaczej jak:
- Józef Piłsudski, który zagrzewał żołdactwo do ataku na Warszawę podczas przewrotu majowego okrzykami „idziecie po swoje pieniądze, my wiemy gdzie one są, to Zdziechowaki je schował”. No może nie robił tego osobiście, ale posłuszni ku pułkownicy, wszak wileński proces oficera, który ponoć to z głodu podrobił 500 zł, stał się powodem ruchawki w armii.
- Lech Wałęsa, który też wiedział gdzie są pieniądze i je znalazł i hojnie strajkami kupował uwielbienie dla siebie.
- Jarosław Kaczyński, który kupił bydełko hodowane do celów wyborczych zapowiedziami programu 500+, podniesienia progu podatkowego i obniżenia wieku emerytalnego. Jak zwykle w takich przypadkach Jarosław wie, że pieniądze są, tylko rząd je gdzieś schował, a on wie gdzie.
Naród się już trochę połapał, zaczyna mówić, że kolejnym podatkiem inflacyjnym ograbić się nie da – więc trzeba wywiesić kolejną flagę na fałszywej barykadzie. Sposobność spadłą z nieba za sprawą żony gen. Kiszczaka.
Kiedyś w rodzinie wyraziłem taki żal, że nie wydobyłem od ojca więcej informacji o konspiracji wojennej i powojennej. Usłyszałem, że i tak zbyt wiele bym się nie dowiedział, bo wtedy obowiązywała taka zasada, że im mniej się wie, to ma się większą szanse na przeżycie. Prawdziwi konspiratorzy w ten sposób starali się chronić swoje rodziny. Podobnie jest w wielu państwach. Już kiedyś Bismarck mówił, że społeczeństwo nie powinno wiedzieć dwóch rzeczy: jak się robi parówki i jak się robi politykę. Jeśli chcesz coś pogrzebać w archiwach angielskich to się okaże, że wszystko zostało spalone, albo że akurat wczoraj klauzule tajności przedłużono na kolejne 50 lat. Podobnie jest w USA i Rosji.
Nie byłoby tej notki, gdyby nie apele Kornela Morawieckiego o to, aby Wałęsą się pokajał. Wszystko będzie dobrze, dalej będzie wielki, tylko aby się pokajał. O co tu kuźwa chodzi?
Jak dotychczas mam dwie odpowiedzi:
- pierwsza, to taka, aby się nie okazało, że ta cała przemiana ustrojowa była „ubeckim bękartem” i że ta cała narracja o tym, że „raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy” - jest funta kłaków warta. Żyłem wtedy i mogę potwierdzić, że wśród tej „ubecji” było więcej patriotów niż szacowane przez Wałęsę 70%. Byłem wtedy dość przytomny aby widzieć, że konieczność zmiany ustrojowej staje się koniecznością uświadamianą powszechnie. Niektórym niedowiarkom polecałbym książkę ówczesnego rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych prof. Dariusza Gulczyńskiego „Kreowanie demokracji”. Pisze nie tylko dlatego, że przewija się tam także moje nazwisko. Pamiętam kolejne spotkania w ramach organizowanych przez CBOS warsztatów opiniopoznawczych, w których podstawowym pytanie było: czy już? Trwało to trochę, bo trzeba było czekać na pochówki Breżniewa, Andropowa i Czernienki. Może zatem więcej zrobił dla suwerenności Polski Andrzej Rosiewicz rozweselając Gorbaczowa tym „… Michaił, Michaił, eto piesnia dla tiebia...” niż specjaliści od układania list proskrypcyjnych dla komuchów.
Owszem. Trudne to wszystko jest do przełknięcia utrwalaczom nitu solidarności, tym bardziej rozwścieczonym, że nie ubroczyliśmy Polski we krwi.
- druga to taka, że jego syn uczestniczy w ewidentnym ataku na walutę i robi to w sposób jak najbardziej przytomny. Jest zadaniowcem, który ma Polakom wytłumaczyć, że każda myśl o suwerennej złotówce zostanie utopiona w morzu krwi, i lepiej będzie jak spokojnie zapłacimy ten, szacowany na około 130 mld zł rocznie, trybut banksterom. Trzeba zatem bydełku hodowanemu dla celów wyborczych dać Wałesę na pożarcie. Tylko kto następny?
Do Wałesy nie mam pretensji. Ówczesna władza nie ufała na tyle społeczeństwu, aby puścić procesy polityczne na żywioł. Wałęsa był potrzebny, Tak. Wałęsa był potrzebny i, jako prostemu robotnikowi, można wybaczyć brak znajomości zawiłości architektury monetarnej. Ale panowie Morawieccy. Wy macie doktoraty, Wy macie certyfikaty i powiedzcie w co gracie?
Proszę mi wierzyć, że moje dzieci mogą nie rozumieć o czym piszę i po co to piszę. Kolejne okupacje mamy dawno za sobą i powinniśmy być normalni. Kto więc dalej obrzydza, oszwabia i oduracza. W czyim interesie? - pytam.