nikander nikander
262
BLOG

Transfer Pricing zawinił, VAT powiesili

nikander nikander Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Naród lubi być onanizowany i co tu począć?


Według Ministerstwa Finansów:

Pojęcie cen transferowych(Transfer Pricing)jest stosowane potocznie w obszarze podatków, choć nie zostało zdefiniowane w prawie podatkowym. Według popularnej definicji  cena transferowa oznacza cenę nakładaną przez przedsiębiorstwo na dobra, usługi i własności niematerialne i prawne dla spółki zależnej lub innego powiązanego podmiotu (w tym tzw. spółki offshore). Niewłaściwe wykorzystanie cen transferowych występuje, gdy dochód i wydatki są nieprawidłowo przydzielane, aby obniżyć podstawę opodatkowania (OECD, Glossary)

Za  https://www.finanse.mf.gov.pl/cit/ceny-transferowe1

       Aby było jaśniej: jeśli jakaś zachodnia korporacja wykupiła firmę polską i włączyła ja do swej struktury to dotychczasowe transakcje udokumentowane fakturą VAT będącą podstawą opodatkowania stają się – tak naprawdę – nieopodatkowanymi przesunięciami (transferami) międzymagazynowymi. To tak jakby przełożyć kluczyki od samochodu z lewej kieszeni do prawej – trudno od takiego transferu żądać podatku. Nabywca (zagraniczna firma matka) może narzucić cenę na poziomie technicznego kosztu wytworzenia czyli znika powód opodatkowania podatkiem dochodowym, a na granicy tę firmę czeka zwrot VAT-u. Firma matka ma niczym nie ograniczoną swobodę tworzenia ceny na dobra, usługi i wartości niematerialne i prawne w transakcjach ze swoja firmą córką.

      Kiedyś dużo mówiło się o tym, że Fiat Auto-Poland został zwolniony z podatków i ich nie płacił. Owszem nie płacił, ale nikt go z tego obowiązku nie zwalniał. On zwolnił się sam, on stosował Transfer Pricing.

Tyle tytułem wstępu.

      Siedzi sobie taki przystojniaczek z Żoliborza, kot mu mruczy a on myśli: paliwo smoleńskie już się wypaliło, ludzie na miesięcznice już nie chcą przychodzić, pomnik braciszka stoi i czym tu publikę dalej onanizować. Nie jestem autorem nazwy dla tej metody wpływania na opinię publiczną i tu pierwszeństwo daję redaktorowi Michalkiewiczowi. Naród lubi być onanizowany i co tu począć?

      Na szczęście temat się znalazł i są nimi tzw. „mafie vatowskie”. Podejrzewam, że nasz Premier otrzymał stosowne zadanie z jednoczesnym pogrożeniem palcem. Nawet jak się otworzy lodówkę to też tam o mafiach watowskich leci a cóż dopiero mówić o politykach i telewizorni. Naród ma wiedzieć, że dzięki uszczelnieniu VAT-u nie ma w Polsce głodnych dzieci, bo jest 500+.

      Na próżno prof. Modzelewski i szereg innych profesorów piszą, że to lipa. Naród wierzy i dzielnie dźwiga słupki poparcia do góry.

      Ta rzekoma dziura vatowska i te ukradzione miliardy są bardzo teoretyczne. Teoretycznie bowiem można pomierzyć PKB i policzyć potencjalnie przypadający z tego VAT. Włączysz nawet lodówkę i dowiesz się, że ukradziono 260 mld zł. Jeśli chcesz wierzyć to wierz – twoja sprawa. Tymczasem ekonomiści przecierają oczy ze zdumienia: sprzedaż ostatnio wzrosłą o 8,1% a VAT tylko o 1,1%. Nie kiedyś tam, a teraz, teraz za rządów Mateusza Morawieckiego.

      Nie można powiedzieć, że problemu nie ma. W ubiegłym roku udało się uszczelnić ten VAT na kwotę około 3,5 mld zł. Dobre i to. Jednak to zdecydowanie za mało aby sfinansować to sztandarowe 500+.

      Jak piszą ci co się na tym znają, z tych około 40 miliardów dziury watowskiej jedynie jakieś 10 % to przekręty nieoficjalne. Reszta to przekręt oficjalny czyli Transfer Pricing. Unijni urzędasy nie muszą wiedzieć w jakim stopniu nasza gospodarka jest skolonizowana, i im może się wiele rzeczy teoretycznie zgadzać. Piszą 260 mld ukradli i rząd się cieszy, że jest onanizator. Prawda zaczyna jednak wychodzić na jaw. 3,5 mld zł rocznie „uszczelnienia” i ani grosza więcej nie da się wydusić.

      Nie jest tak, że rząd tego nie widzi. Nawet w październiku 2017 roku w Ministerstwie Finansów powołano specjalny Departament Cen Transferowych i Wyceny. Miałem okazję na Kongresie 590 zadać, przedstawicielom tegoż departamentu, pytanie: jaką kwotę zamierzają odzyskać? Na pierwszy unik pytanie powtórzyłem raz a jak nie pomogło to drugi. Nie oczekiwałem jakiejś aptekarskiej cyfry. Mówiłem, że może to być z dokładnością +- 50%. Nie dowiedziałem się niczego. Ci co się na tym znają mówią, że tu chodzi o jakieś 80 mld zł uszczerbku dla budżetu rocznie.

      Tak sobie myślę: czy ten departament pracuje, czy figuruje. Coś mi się wydaje, że ktoś bardzo ważny powiedział, że tym tematem Polaków onanizować nie wolno. Mam nadzieję, że to wyjdzie wcześniej czy później. Polacy to wścibski naród.

      W ubiegłym roku NBP ponoć zarobił na różnicach kursowych 9 mld zł i zasilił budżet. Na 500+ starczyło. Skąd jest reszta kasy to możecie się domyślać.  Zapłącą przyszłe pokolenia. W tym roku złotówka wyraźnie osłabła i naprawdę jestem ciekaw co teraz powie Prezes Glapiński gdy NBP trzeba będzie dofinansować na podobna kwotę z powodu tych niekorzystnych różnic kursowych.

EEE tam. Nie mój cyrk, nie moje małpy

nikander
O mnie nikander

Józef Kamycki - obecnie na emigracji wewnętrznej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka