Niespecjalnie interesuje się polityką francuską więc nie będę szerzej komentował dzisiejszych wyborów we Francji. Mają co chcieli ...a że chcieli źle mają złego prezydenta. Najgorsze jest to, że gdyby chcieli powtórzyć wynik z ostatnich wyborów wcale nie mieli by lepiej. Nie wiem już co gorsze socjalista, który się do tego przyznaje czy republikanin, który nie potrafi przez 17 lat z socjalizmu kraju wyrwać.
W takich krajach jak Polska czy Niemcy wybór złego prezydenta jest stosunkowo niegroźny. Może co najwyżej trochę osłabić wizerunek kraju. Nawet nie podpisanie przez głowę państwa polskiego jakiejś ustawy nie musi oznaczać jej końca. W Polsce najważniejszy jest parlament i jeśli ktoś ma większość tam ma władzę wszędzie. We Francji sprawa wygląda ciut inaczej. Prezydent to szef rządu i kreator polityki międzynarodowej. Tym samy wybór złego prezydenta tworzy zagrożenie dla kraju. Nowa głowa państwa jak zdecydowana większość socjalistów kreuje się na mesjasza międzynarodówki. "Moje zwycięstwo to nadzieja dla świata" - nadzieja na rozwiązanie problemu kryzysu finansowego. Uśmiałem się do łez słysząc te bzdury. Kryzys, który opanował cywilizację zachodnią powstał na skutek rozsocjalizowanej polityki w jaką wpakowali nas socjaliści i pseudoliberałowie.
Jakim cudem więc wybór na przywódcę Francji największego socjalisty ma ów kryzys zakończyć ? Hollande ma receptę prostą:
Podwyższanie obciążeń podatkowych dla najbogatszych i tych którzy jeszcze jako tako kręcą gospodarką - skąd my to znamy. Zamrożenie wieku emerytalnego na poziomie 60 lat i skrócenie czasu pracy. Super - kryzys to zobaczy i się sam skończy ... ze śmiechu. Francuzi to chyba najbardziej leniwy naród w Europie. Próba podwyższenia czasu pracy z 35 do 38 godzin tygodniowo spowodowała masowe protesty, marsze i totalną mobilizację społeczeństwa celem obrony najkrótszego tygodniowego czasu pracy w Europie. Hollande mówił też coś o końcu wyrzeczeń - jakoś Francuzi w Europie się niczego jeszcze wyrzec nie zdążyli więc kompletnie nie rozumiem jak naród wydawałoby się inteligentnych ludzi łyka takie bzdury. Jeśli ktoś się czegoś na tym kontynencie wyrzeka i wyrzekał dla dobra gospodarki to chyba jedynie Polacy. Nawet Grecy stojąc na skraju bankructwa, a w zasadzie w owym bankructwie tkwiący po uszy nie potrafili się wyrzec swoich nagromadzonych przez lata przywilejów. Pomoc międzynarodową przyjmują chętnie i z otwartymi rękami ale już wprowadzenie koniecznych reform negują ulicą i kamieniami.
Najszybciej na ów mesjański okrzyk Hollande zareagował nasz swojski socjalista kawiorowy czyli Leszek Miller. W zasadzie po pierwszych informacjach o prawdopodobnym zwycięstwie szefa Partii Socjalistycznej już tylko czekałem na świecące się oczka naszego świetnie kończącego byłego premiera i jego szczery do bólu uśmiech przed kamerami. Nie pomyliłem się - Leszek Miller określił zwycięstwo Hollande jako nowa Wiosnę Ludów. Powiem tak francuska lewica musiała odczekać 17 lat by prawica opuściła Pałac Elizejski. Hollande nie zaliczył też takiej wpadki i porażki jak Miller gdzie z poparcia prawie 3/4 Polaków w ciągu 4 lat zrobiła się prawie 100% wściekłość naszego narodu do stylu władzy jaką były premier SLD reprezentował. Miał czas na zmianę - a jedyne co zrobił to się pięknie zakonserwował z dala od świateł i medialnego szumu. Jednak jeszcze parę lat upłynie zanim ludzie zapomną aferygospodarcze i polityczne, wszechmogących baronów, lub czasopisma, ministra edukacji Wiatra, ministra zdrowia Łapińskiego - likwidatora Kas Chorych - jedynej dobrze zapowiadającej się zmianie w służbie zdrowia za rządów Buzka, Krajowej Rady Hańby Radia i Telewizji pani Waniek, Lwa Rywina i jego dziesięciu baniek oraz Kazimierza Wielkiego polskiej infrastruktury - ministra Pola.
Wracając do Francji i nowego prezydenta Hollande. Pewnie jak to zwykle bywa socjalne zapowiedzi odejdą w cień w ciągu najbliższych miesięcy i z tego co jako kandydat Hollande zapowiadał nie zostanie na szczęście dla Francuzów wprowadzone nic. Jedynie pewnie zostaną wstrzymane i ograniczone (jeśli były w ogóle rozpoczęte lub planowane) procesy zmian i reform mające zabezpieczyć przyszłość Francuzów w czasach kryzysu finansowego. Z pozytywów ? Myślę, że nowy prezydent będzie zapewne łatwiejszy do dialogu i kompromisów bo owe słowa nie są mu obce czym różni się od naszego domowego kryptosocjalisty, o którym dzisiaj z litości jednak nie wspomnę. Tak więc czy Francja zmieni drogę, którą podąża od lat ? Wątpię. Różowa polityka reprezentowana przez Sarkozego straci jedynie swój modny pastelowy odcień i stanie się bardziej cukierkowa i rażąca. Czy Hollande za kilka lat nie będzie wyglądał jak na załączonym obrazku gdy w ramach protestu dostało mu się mąką po uszach ? Pożyjemy - zobaczymy...
kliknij i promuj
pozdrawiam
-------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...
Inne tematy w dziale Polityka