Nie jestem w stanie ogarnąć czemu Donald Tusk ruszył na z góry przegraną bitwę z Jerzym Urbanem. Może to jakiś młody chcący się wybić adwokat nakłonił premiera do walki o swój honor i przeprosiny na ...pudelku. Uśmiałem się z typowego dla Nie żartu 1 kwietnia, uśmiałem dzisiaj z niezamierzonego żartu o procesie Tusk vs Urban.

Dlaczego twierdzę, że premier już ten dziwny bój przegrał zanim się on tak naprawdę w ogóle zaczął? Z prostej przyczyny - Urban tylko czeka na takie promocje. Nieświadomie i całkiem głupio premier mojego kraju wchodzi na wojenną ścieżkę z kimś kto z takich wojenek utrzymuje się od lat. Nawet jeśliby jakimś cudem polski sąd (co mogę sobie wyobrazić) pozew uznał za słuszny, Urban i tak wygra. On już w zasadzie wygrał bez względu na wynik sporu. Oczami wyobraźni już widzę kolejne procesy w wyższych instancjach i brylującą w mediach jak za dawnych lat łysą pałę Urbana. Toż redaktor Nie musiałby wydać ciężki grosz z topniejącej od lat kiesy tygodnika na taką reklamę. Za sprawą pozwu Donalda Tuska ma ją całkowicie za darmo.
Jeśliby nawet po latach ostateczny wyrok zmusił Urbana do wspomnianych w pozwie przeprosin to zrobiłby to on zapewne tak, że Donald Tusk znów musiałby się wstydzić przez kilka tygodni.
Panie premierze - niech się pan nie bawi w obrażoną na dyskotece dziewoję. Urban ma swój wredny styl, który od kilku lat gaśnie w oczach. Takie pozwy to jedynie oliwa do ognia, przy którym z kieliszkiem dobrego koniaku się Urban będzie przez kilka miesięcy relaksował.
Inne tematy w dziale Polityka