Referendum ws odwołania pani prezydent miasta stołecznego Warszawy to zbiór paradoksów i chyba najgłupsza polityczna impreza ostatnich lat.
Hanna Gronkiewicz Waltz prawdopodobnie wygrała mimo, że na pewno przegrała. Wyniki sondażowe raczej się nie zmienią więc odwołania nie będzie. Inicjator referendum Piotr Guział ogłosił mimo to wielki sukces Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Jakoś nie zauważył w swojej euforii, że zorganizowane przez niego referendum na kilka tygodni przed rozpoczęciem sprytnie przejął Jarosław Kaczyński. Prezes PiS wymarzył sobie, że warszawska złota jesień przy urnie referendalnej zagra mu piękną melodię. Zagrała ... ale jak to Warszawska Jesień po swojemu bez melodii i Jarosław może sobie odhaczyć kolejną porażkę w kajeciku. Na gwiazdkę koledzy z partii muszą mu kupić nowy bo w starym powoli zaczyna brakować miejsca...
W zasadzie sprawa referendum nie budziła i nie budzi we mnie jakichkolwiek emocji. Tylko jedna rzecz mnie martwi. W pewien sposób zdeprecjonowano referendum jako takie. Użyto ważnego narzędzia demokracji dla bezsensownej gry politycznej. Referendum służące odwołaniu urzędującego włodarza miasta powinno być organizowane w ostateczności. Referendum to ma służyć koniecznej obronie interesów mieszkańców przed niszczącym miasto urzędnikiem, który mimo że wybrany w demokratyczny sposób, przestał pełnić rolę mu wyznaczoną i swoją działalnością prowadzi do zguby miasta.
Wiele rzeczy można o Hannie Gronkiewicz Waltz napisać ale na pewno nie to, że wbrew woli mieszkańców podejmuje szkodliwe decyzje i niszczy miasto stołeczne. Już same sondaże pokazujące, że w przypadków przyspieszonych wyborów po odwołaniu jej ze stanowiska kolejny raz była by ona wybrana na włodarza miasta mówią wystarczająco wiele.
Inne tematy w dziale Polityka