Mówi się, że budżet praktycznie każdej prywatnej firmy chcącej czerpać korzyści z zamówień publicznych musi posiadać swoje subkonto pod wszystko mówiącą nazwą "łapówki". Korupcja to podstawowy problem każdej społeczności. Załatwianie sobie korzystnych rozwiązań przetargowych nikogo, kto ten biznes zna lub prowadzi, nie dziwi. Nikt o tym nie mówi wszyscy o tym wiedzą. E-afera to według mnie jedynie czubek góry lodowej, która mrozi polską gospodarkę od wielu lat.
Szef CBA Paweł Wojtunik sporo namieszał w ostatnich dniach. CBA do tej pory kojarzone było ze służbą specjalną stworzoną na zamówienie polityczne, prowadzoną przez polityka Mariusza Kamińskiego. Jeśli cokolwiek się o działalności CBA pojawiało to miało z automatu wydźwięk pejoratywny. Prowokacje na granicy prawa, żenująca działalność różnych agentów Tomków i rozpaczliwe próby likwidacji CBA przez polityków lewicy. Ostatnie oświadczenia Pawła Wojtunika pokazują jednak, że działalność służby podległej rządowi ma sens i jeśli nie jest to tylko polityczna rozgrywka rządu z opozycją lub Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną to CBA ma szansę zapisać się co najmniej srebrną czcionką w historii współczesnej Polski.
Jaki widzę najważniejszy plus ostatnich wydarzeń? Od czasu usunięcia Mariusza Kamińskiego CBA wróciło z toru partyjnego organu służącemu jedynie do walki politycznej na tor służący Polsce i przestrzeganiu prawa. Śmieszą mnie zarzuty opozycji i ten cały wczorajszy cyrk w parlamencie próbujący wmówić społeczeństwu, że infoafera to afera rządu i Donalda Tuska. Gdyby tak było to o wszystkich przekrętach, o których traktują doniesienia szefa CBA dowiedzielibyśmy się dopiero wtedy gdyby do władzy doszli oponenci premiera. Sytuacja trochę jak z kiepskiego filmu - policja łapie złodziei, ale do więzienia wysyłać się chce policjantów.
Założenie jakie przyświecało twórcom CBA było słuszne - skala korupcji w Polsce po 89 roku była tak wielka, że standardowe służby już istniejące mogły sobie z nią nie poradzić. Rak korupcji rozlał się po polskich urzędach, najwyższych organach władzy ale i po najmniejszych instytucjach publicznych. Na styku urzędu i biznesu korupcja tworzyła świat przestępczy. Polska po rządach postkomunistów Milera dorosła do podjęcia decyzji o rozpoczęciu regularnej wojny ze sprzedajnymi urzędnikami i biznesem, który próbuje się dorobić nieuczciwie na państwowym budżecie. Samo powołanie CBA budziło sporo kontrowersji. Przede wszystkim dlatego, że zabrali się za to ludzie, którzy dla władzy i zemsty na politycznych oponentach są w stanie zrobić wiele. Kolejne doniesienia z frontu ukazywały na czym najbardziej zależy służbom kierowanym przez politruków. Większość działań CBA było źle przygotowanych, źle przeprowadzanych i rzadko kończących się pozytywnym rozwiązaniem czyli skazaniem. CBA pod rządami Kamińskiego była traktowana przez społeczeństwo jak banda niepełnosprawnych umysłowo agentów wysyłanych na polityczne fronty IV RP i konferencje prasowe Ministra Sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Od tamtego czasu wokół CBA zrobiło się cicho. Wojtunik wysprzątał politruków, uszczelnił strukturę by szczegóły śledztw nie wypływały do mediów i nie psuły działań operacyjnych. CBA zaczęło działać po cichu i skutecznie. Infoafera to nie jest sprawa, która pojawiła się w ostatnich dniach. Działalność CBA w tej sprawie trwa już od dawna. Już w wywiadzie dla politykiPaweł Wojtunik wspominał o antykorupcyjnych działaniach w związku z informatyzacją. Wolałbym aby medialne show i polityczny cyrk w sejmie wywołany przez opozycję się nie wydarzył bo nie służy to wyjaśnieniu sprawy do końca. Jednak rozumiem, że coraz intensywniejsze aresztowania nie mogły umknąć uwadze mediów i w końcu oczywistą stała się konieczność wystąpienia szefa CBA przed kamerami.
...mimo to stoję, patrzę i nie wierzę, że ktoś może czynić obecnej władzy zarzuty iż ich służby specjalne wyłapują aferzystów. Skoro korupcja dotyka urzędników to przecież logiczne jest to, że działania służb stworzonych do walki z korupcją uderzą w urzędników rządzącej w danym momencie partii. Po to CBA powstało by na bieżąco władza potrafiła się oczyszczać z szumowin. Choć oczywiście rozumiem, że ktoś kto używał służby specjalnej jedynie do walki z opozycją nie potrafi tego ogarnąć. Natomiast próby zrównania ostatnich doniesień do afery Rywina jak to próbuje robić ówczesny premier Leszek Miler są co najmniej śmieszne. Nigdy nie dowiedzielibyśmy się o korupcyjnych próbach manipulacji ustawami gdyby nie konflikt świata dziennikarzy z rządzącą władzą. Afery Rywina nie ujawniły służby podległe Leszkowi Milerowi i warto by odbudowująca się po tamtej porażce gwiazda lewicy o tym pamiętała udzielając wywiadów w mediach w związku z ostatnimi wydarzeniami.
Inne tematy w dziale Polityka