Kijowski Majdan miał zaszczyt gościć kolejnego polskiego polityka, któremu na sercu leży wolna, europejska Ukraina. Jarosław Kaczyński mocnym słowem wsparł ukraińską opozycję domagającą się rozpoczęcia procesu wcielania swojego kraju do struktur europejskich. Dla obecnych na Placu Niepodległości obywateli prezes PiS stał się symbolem przyjaźni polsko-ukraińskiej i orędownikiem sprawy europejskiej w tym pięknym kraju. Żeby tylko nasi sąsiedzi zdawali sobie sprawę kto ich w dążeniu do Unii Europejskiej wspiera już by pewnie takiego aplauzu na Majdanie nie było.
Najbardziej zadowolony z wizyty naszego głównego Eurosceptyka jest prezydent Janukowycz, a i pewnie Wladimir Putin uśmiechnął się pod nosem widząc, że jego antyeuropejską politykę na Ukrainie wsparł sam Jarosław Kaczyński. Janukowycz ma teraz argument dla własnego licznego prorosyjskiego elektoratu. Spójrzcie - europejskie dążenia opozycji wspiera ktoś komu Unia drzazgą pod pazurem od lat razi. Tak moi drodzy - w niecne łapy europejskiej prostytuty pcha Naszą dumną Ukrainę Wielki Pan z Polski, który z chęcią rozliczyłby światły naród naddnieprzański za Rzeź wołyńską.
Ot i cały "pożytek" z wizyty prezesa PiS na ukraińskim Majdanie. Absolutnie się nie zgadzam z Jarosławem Kurskim, który w dzisiejszej wyborczej.pl zastanawiał się nad zaletami wizyty Kaczyńskiego w Kijowie. Ukrainie wsparcie polskiego polityka, skrajnie prawicowego, wspieranego od lat przez antyukraińskie środowiska rewizjonistów historycznych, jest zbędne. W wymiarze chwili wizyta Kaczyńskiego na Ukrainie może i ma jakieś małe pozytywne znaczenie, jednak gdy spojrzymy na toz szerszej perspektywy to bez żadnego problemu znajdziemy same wady. Ukraińcy nie potrzebują w walce o europejskość swojej Ojczyzny wsparcia polskich eurosceptyków.
Inne tematy w dziale Polityka