Fabryka małp i innych dzikich stworzeń

Zza okna od wielu godzin dochodzi męczący, nieprzerwany, niestłumiony deszczem odgłos hałaśliwej imprezy na Polu Mokotowskim. Niby Juwenalia...

Wiem, co tam się dzieje. Wczoraj wieczorem miałem głupi pomysł, by skrócić sobie drogę do domu przechodząc przez Pole Mokotowskie. Swobodne przejście zagrodziły mi jednak ogrodzenia i "bramki". Nie żądano ode mnie dowodu osobistego, niestety, nie wyglądam na nieletniego (tak, usłyszałem parę takich śmiesznych uwag od "bramkarzy"), ale zażądano wglądu w moją torbę. Innym obok odbierano "na bramce" niewinną colę i chipsy. Na miejscu "zabawy" są przecież rzędy stoisk z napojami i fast foodami oraz rzędami Toj Tojów.

Młodzi ludzie stoją w kolejkach po piwo i do Toj Tojów. Przerabiają płyny w rytm hałaśliwej muzyki jak w fabryce, a kasa przyjmuje ich pieniądze, sorry, hajs od mamuśki... Dziewczyny defilują prowokująco wymalowane, w mini spódniczkach i wysokich obcasach, obok niechlujnych i często już narąbanych jak stodoła gówniarzy. Fabryka nie bierze pod uwagę takich różnych skutków ubocznych, od uszkodzeń bębenków w uszach, przez zatrucia alkoholowe i nadużycie innych środków, po poimprezowe ciąże...

W przerwie jakiegoś maksymalnego rytmicznego rzężenia głos zapowiadającego występ Lady Punk. "Zawsze tam, gdzie ty" - pomyślałem sobie zgryźliwie, 30 lat na scenie. Swoją drogą, ciekawe, że taka dyktatura młodych, a tu się okazuje, że tych naszych emerytów z lat 80' ciągle słuchają? Mnie ledwo wpuścili, a przecież ci z Lady Punk są trochę ode mnie starsi, średnio jakąś dychę... Artystyczni emeryci buntu też przecież muszą z czegoś żyć! Poza tym jednak szok poznawczy, usłyszałem o zespołach, o których nigdy wcześniej nie słyszałem, a więc jacyś "nie do zapomnienia - Heroes", "Omni coś tam", "Kabanosy", a po nich "Luxtorpeda"...

Na mijanej murawie pod sceną na Stadionie Syrenki było pustawo, ale przecież było dopiero przed 9-tą, dopiero impreza się miała rozkręcać. A może tej klienteli wszystko jedno, co grają, kto gra, byleby był hałas, ogłuszająca kakofonia dźwięków? Dzisiaj ten szum i huk zza okna zawdzięczam jakimś "Muchom" i "Synkom" - słyszeliście o takich muzykach? Ja też nie i jakoś mi nie żal.

Wstęp jest bezpłatny, a ktoś musi za ten burdel płacić i to słono, kto? Politechnika jest tak biedna, że nie ma nawet na zamiecienie swojego chodnika... Inne warszawskie uczelnie, którym brakuje na kredę do tablic, nie wspominając o doktorantach? Nie wiem, może producent piwa Tyskiego, jak na wrocławskich juwenaliach? Tu też widzę w rękach co drugiego niby studenta Tyskie... Właściwa impreza rozgrywa się poza ogrodzeniami i "bramkami" w całym parku, na ławkach i na trawie. Tu grupka przy ławce, tam stadko przy krzakach. Wszystkie mijane grupki, na stojąco czy siedząco, spożywają wódkę i piwo, paląc intesywnie i kurwiąc donośnie.

Na koniec chciałem nieopodal domu, na słynnej Armii Ludowej, dokupić trochę pieczywa, parę bułek na śniadanie. Na przeciw sklepu, nie krępując się niczym, kilku młodych mężczyzn oddawało mocz w kierunku Trasy Łazienkowskiej. Bliżej inna grupka wyła jakąś wulgarną pieśń swego plemienia, a przed sklepem kłębił się tłum jeszcze nie napitych samiczek i samców... Cała okolica, dzielnica, to jedna wielka - nie żakinada, ale chamstwo i żenada!

Co to wszystko ma wspólnego ze świętem studenckim, zwanym juwenaliami? Czy ministerstwo to dotuje, czy "miasto" za to płaci, z naszych podatków? Nie zdziwiłbym się. To w końcu znakomicie się wpisuje w tęczową politykę kulturalną PO i Gronkiewicz-Waltz!