propatrian propatrian
903
BLOG

10/04/2010: NA WABIA

propatrian propatrian Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

Gdyby przyjąć, jak chce tego Kol. @35 stan (http://noweczasy.salon24.pl/605940,smolensk-przed-wylotem-delegacji-archiwalia#comment_9443566 ), że lot 10.04.2014 „przygotowywano” już na początku 2009 r. (patrz też: http://noweczasy.salon24.pl/586667,smolensk-10-kwietnia-przymiarka )
- informacje zawarte w tej notce byłyby tylko potwierdzeniem takiej tezy…
Pozwólmy im jednak na byt samoistny: mówią same za siebie.
 
 
Słowa kluczowe w tej sprawie:  depesza do MSZ,Rosjanie odradzali lądowania w Smoleńsku”
 
Bahr był świadkiem katastrofy smoleńskiej i wie sporo. Nie sądzę, żeby mijał się z prawdą co do faktów. Gdy mówi, że już w trakcie wstępnych przygotowań do wizyt z 7 i 10 kwietnia Rosjanie odradzali lądowania w Smoleńsku ze względu na stan techniczny lotniska, to mu wierzę, zwłaszcza że jak mówi wysłał w tej sprawie obszerną depeszę do MSZ, a to przecież można sprawdzić.http://www.rp.pl/artykul/596771.html
 
Dlaczego kluczowe? Bo:
Gdyby Sikorski, Tusk czy Arabski wiedzieli o notatce ambasadora Bahra, mogą stać się klientami prokuratury - mówi w wywiadzie dla Faktu Janusz Zemke, europoseł SLD, były wiceminister obrony narodowej
 
Co zawierała notatka?
Na początku marca Jerzy Bahr, ambasador RP w Moskwie, rozmawiał z Siergiejem Nieczajewem, dyrektorem departamentu europejskiego w MSZ Rosji. Bahr ustalał przylot polskiej grupy, która w Smoleńsku i w Katyniu miała przypilnować przygotowań do obchodów 70. rocznicy katyńskiej.
„Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem” – napisał 11 marca ambasador Bahrhttp://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/298935,smolenskie-lotnisko-do-niczego-sie-nie-nadawalo.html
Siergiej Jurijewicz Nieczajew, dyrektor Departamentu Europy III MSZ Rosji, informował 10 marca 2010 roku ambasadora Jerzego Bahra o problemach związanych z wykorzystaniem 7 i 10 kwietnia lotniska Siewiernyj.
Notka z tej rozmowy została przekazana dzień później przez Jerzego Bahra clarisem nr 284 do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
O możliwość wykorzystania lotniska w Smoleńsku pytał również 17 marca 2010 roku W.G. Titowa Andrzej Kremer, zastępca ministra spraw zagranicznych RP. Titow odpowiedział z kolei, że "ta sprawa wymaga przemyślenia".
Dawali do zrozumienia, że lotnisko w Smoleńsku jest w złym stanie?
Bahr: - Tak, wyraźnie to powiedzieli.
 
Rosjanie nie tylko „odradzali lądowania w Smoleńsku” - wręcz do nich nie dopuszczali:
W związku z likwidacją jednostki wojskowej obsługującej lotnisko w Smoleńsku nie ma technicznej możliwości wylądowania samolotu specjalnego z grupą przygotowawczą wizyty premiera RP (brak sprzętu zabezpieczenia lotów w tym cystern paliwowych, mobilnych agregatów prądotwórczych, sprzętu utrzymania pasa startowego) – tłumaczył w innym piśmie Bahr.
 
„Strona polska” parła jednak do zaakceptowania swego planu; Bahr:
Był pan zdziwiony, gdy okazało się, że odbędą się dwie uroczystości upamiętniające 70. rocznicę Katynia?
- Oczywiście, że byłem zdziwiony. Na tyle znałem gospodarzy, że wiedziałem, iż jest to coś, czego oni tak łatwo nie zaakceptują, a jeżeli zaakceptują, to w swój właściwy sposób.
Czy to, że były dwie uroczystości, miało dla Rosjan znaczenie?
- Naturalnie, że tak. To jest kwestia przygotowania. W końcu wszystko miało się odbyć na lotnisku, które normalnie nie jest miejscem "przeładunku" delegacji na tak wysokim poziomie. To znaczy, sporadycznie, używaliśmy tego lotniska, ale tam zawsze były problemy czysto logistyczne, trzeba było ściągać pograniczników czy celników z innych miejscowości. Rosjanie są wielkimi biurokratami, w związku z czym, nie uznają czegoś takiego, że wychodzi delegacja, która nie ma sprawdzonych dokumentów. Do tego dochodzi administracja, która nie ruszy palcem albo udaje, że nim rusza. Więc to wszystko razem było organizacyjnie bardzo trudne. Jedno jest pewne, gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś.
 
Kto „parł” ? Bahr:
Jest takie łacińskie powiedzenie "Nomina sunt odiosa" ("Nie wspomina się nazwisk"), tym bardziej, że to może dotyczyć także niektórych ofiar. Z polskiej strony była pod tym względem wielka nieufność, tzn. nie wierzono w dobrą wolę gospodarzy (zauważyć wypada, że ambasador RP w Moskwie bardziej utożsamia się - jeśli tylko nie wypełnia nadal poleceń: wywiad jest z 2013 r. - ze stanowiskiem kraju swego poselstwa niż kraju, którego był posłem! - p. prop.) . Uważano, że Rosjanie chcą wymusić lądowanie gdzie indziej, żeby połamać nam ten rytm, który był przewidziany. I to jednoznacznie było powiedziane: Rosjanie będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli".
 
Kto – nie uwzględniając dwuznacznej tajemniczości Bahra – konkretnie? Jacy Organizatorzy?
Kancelaria Prezydenta? Nie:
ambasador w Moskwie Jerzy Bahr (67 l.) otrzymał od Rosjan informacje, że „jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem”. Informacja ta przekazana resortowi spraw zagranicznych trafiła do Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (†61 l.) dopiero... 12 kwietnia.
 
Główny Organizator(vide:http://noweczasy.salon24.pl/589430,smolenscy-zlodzieje-prawdy-kto-dysponowal-samolotami ) – ROPWiM? Wiedział (choć „przeć” przecież nie mógł):
Wacław Radziwinowicz z "Wyborczej" już kilka miesięcy temu napisał, że w tym samym mniej więcej czasie Andrzej Przewoźnik mówił mu, że "Rosjanie chcą nas odsunąć od Smoleńska".
 
MSZ? Z pewnością – tylko ono dysponowało informacjami Bahra! Przypomnijmy:
„Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem” – napisał 11 marca ambasador Bahr w clarisie (niezaszyfrowana depesza dyplomatyczna – red.) wysłanym m.in. do Mariusza Kazany, który później zginął w Smoleńsku.
- zauważmy, że „dyskrecja” tej informacji nie dotyczy osoby tragicznie zmarłej, a dotyczy osób niewymienionych z nazwiska (kolejny przejaw moralności rządowych „dziennikarzy smoleńskich”).
 
„Parł” zatem MSZ – oczywiście „w imieniu rządu”! Nie bez kozery przecież cytowany na początku notki znawca pragmatyki rządowej wymienia jednym tchem: Sikorski, Tusk, Arabski!
I to „parł”– mimo licznych dodatkowych niesprzyjających okoliczności:
Kilkanaście dni po korespondencji ambasadora Bahra 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego obsługujący rządowe samoloty jeszcze dwukrotnie (18 i 31 marca) prosił Rosjan o przesłanie aktualnej dokumentacji lotniska, w skład której wchodzą karty podejścia, schematy lotniska i łączności. Obie prośby przekazywane Rosjanom za pośrednictwem polskiej ambasady w Moskwie pozostały bez odpowiedzi.

co najmniej od jesieni 2009 r. było wiadomo, że z prognozami dla lotniska w Smoleńsku są trudności. Po problemach podczas przygotowań do wizyty ówczesnego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy szef meteo w 36. specpułku, kpt. Sebastian Pyśniak, alarmował, że bez szczegółowych prognoz od Rosjan nie będzie można bezpiecznie latać do Smoleńska. Sprawa trafiła do polskiej ambasady w Moskwie. Attaché wojskowy, gen. Grzegorz Wiśniewski, twierdzi, iż usłyszał od Rosjan, że ich procedury nie przewidują szczegółowych prognoz. Przed katyńską rocznicą i Pyśniak, i Grzejdak przypominali, że ze Smoleńskiem jest problem. Bezskutecznie. http://www.newsweek.pl/na-celowniku-prokuratury,80236,1,1.html

„Parł” bo Rząd „sobie jakoś poradził” (nauki Jerzego Urbana nie poszły w las!):
– Wiedzieliśmy, że lotnisko nie jest czynne w sposób ciągły. Wedle mojej wiedzy strona rosyjska zapewniła, że smoleńskie lotnisko będzie gotowe na przyjęcie wizyty premiera Tuska – zeznała w czerwcu w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie Beata Lamparska, zastępca dyrektora departamentu spraw zagranicznych kancelarii premiera.
załoga pilotująca maszynę, która rozbiła się 10 kwietnia, "dysponowała danymi dotyczącymi podejścia do lądowania z 2009 r." podczas, gdy załoga, która lądowała z premierem w Smoleńsku 7 kwietnia, otrzymała także dane najnowsze "w istotny sposób różne i dużo bardziej precyzyjne". Według Macierewicza, różniły się m.in. dane dotyczące położenia pasa startowego.
-  w tym miejscu należy przedstawić wypowiedź-curiosum (polecam kilkukrotne przeczytanie!)  Szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Ireneusza Szeląga:9 kwietnia załoga samolotu Tu-154 M otrzymała karty podejścia i schematy lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, których aktualność datowana była, jak prokuratura uznaje, na wrzesień 2009 roku. Z oglądu prokuratorów, a więc niespecjalistów, w tym zakresie będzie powołany biegły, nie wynika bowiem, aby te karty podejścia nie różniły się od tych kart podejścia, które strona rosyjska przesłała na lot 7 kwietnia i aby różniły się one od kart podejścia z lotu z panem posłem Andrzejem Czumą na pokładzie, który wykonywany był we wrześniu 2009 roku. Tak naprawdę data tej aktualizacji nie jest nigdzie określona w żadnym z tych dokumentów, przepraszam, data aktualności, to będzie lepsze wyrażenie. Jest ona wynikiem wnioskowania prokuratorów, że skoro we wrześniu 2009 roku przesłano karty, które wówczas określono jako aktualne i one według oglądu prokuratorów, a dokonywali go gruntownie, nie różnią się niczym od tych, które przesłano 9 kwietnia, stąd ten wniosekhttp://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/CE326E57AE873DB8C125778C00232154?OpenDocument
A więc: "nie wynika, by się nie różniły" versus"nie wynika, by się różniły": co to niby znaczy? Że 7 kwietnia karty ("i schematy lotniska") były INNE!  Inną "inność" potwierdza Bahr:
- Koniec końców, część tych przygotowań - dotyczących 7 kwietnia - przebiegła względnie sprawnie. Natomiast jeśli chodzi o 10 kwietnia, to musieliśmy jakoś "prawą ręką za lewe ucho ciągnąć". Ze strony rosyjskiej nie było gotowości do potraktowania obu ceremonii równolegle jako czegoś równie znaczącego i bez przerwy nam o tym przypominano. Dawano nam do zrozumienia, że np. MSZ zajmuje się jedną wizytą - 7 kwietnia. W sprawie wizyty prezydenta 10 kwietnia umywano ręce. W końcu coś tam wywalczyliśmy, ale przy zdecydowanej niechęci gospodarzy. Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo.
 
- potwierdzają dokonane „przygotowania”: wpierw „samego” Tomasza Arabskiego
Arabski zapytał, "czy lotnisko będzie gotowe na przylot delegacji" (Tuska czy obu?), na co Uszakow odparł "tak". Arabski surowo zabronił Gładyś informowania Jerzego Bahra o treści rozmów z Uszakowem, co później ambasador określił jako "dość niezwykłe i rzadkie".
Z kolei Grzegorz Cyganowski zeznał, że rozmowa, o której Arabski zabronił mówić Bahrowi, dotyczyła lotniska w Smoleńsku.
 
- a później „polskiej grupy czołowej”:
Siergiej Tiszczenko, pracownik rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony, zeznał, że 3 kwietnia 2010 roku podczas spotkania z udziałem członków polskiej grupy przygotowawczej, w tym pracowników BOR, "polscy przedstawiciele nie wysuwali żadnych żądań w przedmiocie udzielenia zezwolenia na dokonanie wizji na lotnisku lub na uczestniczenie w zapewnieniu bezpieczeństwa na lotnisku". Dodał również, że "przedstawiciele polskiej grupy czołowej nie zgłaszali wniosków o wspólne zbadanie i oblot lotniska Smoleńsk Siewiernyj". Mało tego, nota rosyjskiego MSZ z 9 kwietnia 2010 roku nie zawierała zgody na lądowanie polskiego samolotu, tylko na przelot. Grzegorz Cyganowski uznał to jednak za "pomyłkę”
 
Zauważyła to NIK:
Biuro Ochrony Rządu nie sprawdziło wcześniej smoleńskiego lotniska i nie zagwarantowało polskiej delegacji bezpieczeństwa. Organizatorzy lotu złamali instrukcję HEAD o zasadach lotów VIP-ów, bo zgodnie z nią rządowe maszyny nie mogły latać na nieczynne lotniska, a takim było lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku. Dodatkowo, lista pasażerów była niekompletna, a ministerstwo spraw zagranicznych nie załatwiło zgody dyplomatycznej na lądowanie, a jedynie na sam przelot.
 
- zauważyła i prokuratura:
Nasza wojskowa prokuratura zażądała od rosyjskiej informacji na temat stanu lotniska przed katastrofą. Polscy śledczy chcą wiedzieć, jaki sprzęt Rosjanie ustawili na lotnisku 7 kwietnia, gdy lądowali tam Tusk i Putin. I czy te same urządzenia działały 10 kwietnia.
– Do dzisiaj wniosek nie został zrealizowany – mówi „DGP” pułkownik Zbigniew Rzepa
 
- która nie zamierzała zasypywać gruszek w popiele:
 
niektóre dokumentyo nazwie plany przedsięwzięcia ochronnego z dnia 6 i 9 kwietnia 2010 r., znajdujące się w teczkach BOR o numerach 58 i 64 zostały zmienione po dniu 10 kwietnia 2010 r. Postępowanie to jest w fazie wstępnej .
 
- choć później, jak wiemy, jej początkowy zapał ostygł, „uległa” i umorzyła śledztwo „cywilne”…
Ten „brak zapału” wykazują zresztą nie tylko prokuratorzy…
 
 
Czyż zatem - w świetle powyższych informacji – teza, że Delegacja Rzeczypospolitej padła śmiertelną ofiarą wcześniej przygotowanej pułapki (a niniejszy zarzut ogranicza się tylko do warunków technicznych!) – może być uznana za pozbawioną podstaw ?
 
Dodajmy jeszcze tylko takie powszechnie znane fakty jak ilość podstawionych samolotów, rezygnacja z rosyjskich nawigatorów (niby dla obu lotów, ale warunki „opieki” jakby inne)- TA rezygnacja:
Poseł Kossakowski Wojciech:Na konferencji MAK-u w Rosji pani Tatiana Anodina powiedziała, że wycofanie lidera, rosyjskiego nawigatora wojskowego, z samolotu TU-154M odbyło się na polecenie polskiego ministra spraw zagranicznych. Jeżeli taka decyzja była wydana, to kto ją wydał i w jakim celu?
Minister SZ Radosław Sikorski NIE ODPOWIEDZIAŁ.
czy też brak oblotu tutki na 10 kwietnia (zwłaszcza po „spotkaniu z ptakiem”) itd.(patrz np.: „Wizyty smoleńskie Pana Prezydenta (z 2007 roku i z 2010 roku): ważniejsze różnice”
- a dojść musimy do wniosku, że Prezydent RP (wraz z 95. Delegatami) został zwabiony i zdradzony.
 
Kto pamięta los „szesnastu”… stare, wypróbowane metody.
Wtedy też nikt „ze swoich” nie ustrzegł (to wiozący ich rosyjski pilot nie chciał się zabić) Delegatów.
 
Ostrzegał… Gorbaczow (w Reykjaviku: „Dawieriaj, no prawieriaj”). Giganci kancelarii śp. Pana Prezydenta byli jednak ponad takie nauki… chociaż – może w tym nic dziwnego: trudno w każdym „przeciwniku” widzieć kanalię. W każdym razie trudno ludziom uczciwym – nawet politykom:

Nigdy przy żadnej wizycie prezydenta te kwestie nie były kwestiami, które były w jakikolwiek sposób regulowane przez Kancelarię Prezydenta. Wręcz przeciwnie, to zdarzało się tak, że ze strony służb rządowych czyli chociażby Biura Ochrony Rządu, przede wszystkim Biura Ochrony Rządu, ale również ze strony Dowództwa Sił Powietrznych, nadzorujący pułk, ten specjalny pułk lotniczy, były np. kierowane do Kancelarii informacje, że pewne elementy planowanej przez Kancelarię wizyty, czy chociażby właśnie miejsce lądowania nie odpowiada warunkom i należy je zmienić. I to było też w naturalny sposób wykonywane. Tutaj my jako Kancelaria nigdy nie podejmowaliśmy dyskusji w tym zakresie, czyli jeśli dostawaliśmy informację, że np. dane lądowisko czy dane lotnisko nie spełnia warunków bezpieczeństwa, no to ono było w naturalny sposób zmieniane. Czy pytaliśmy po prostu pułk lotniczy, gdzie znajduje się najbliższe lotnisko, gdzie można by było w bezpieczny sposób wylądować. Tutaj takich sygnałów nie było, ani takich sygnałów przed, bo wiemy, że informacja o tym, że lotnisko było nieczynne, przyszła do Kancelarii już po 10.[kwietnia], natomiast wcześniej żadnych informacji na ten temat nie otrzymywaliśmy. I nie było również żadnych zastrzeżeń, co do samego planu wizytyhttp://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101006/$file/78_20101006.pdf

 
 
 

 

 

propatrian
O mnie propatrian

http://noweczasy.salon24.pl/738866,tragedia-smolenska-katastrofa-przed-katastrofa-i-po-katastrofie http://noweczasy.salon24.pl/573148,archiwa-smolenskie-linki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka