Owanuta Owanuta
171
BLOG

Dywany Pełne Zdarzeń

Owanuta Owanuta Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Prasę zajadle obiegły informacje, a ja się śmieję. Bo to było całkiem inaczej...

Źródłem paszkwilanckich kalumni jest Newsweek, hahaha,   Źródło: Newsweek… Jak żeśmy to w Biurze przeczytali to się zaczęło, bo i owszem, pies był, dywany też, Pan Prezydent, nawet palmy w donicach, ale informacje z Newsweeka mają tyle wspólnego z tym co się naprawdę wtedy wydarzyło, ile opowieść o rozdowaniu samochodów Żiguli w Leningradzie z faktycznym stanem faktycznym, czyli, że nie samochody, a rowery, nie rozdają, a kradną i co najważniejsze, nie w Leningradzie tylko w Moskwie… 

Moja pamięć przeniosła mnie w ten trudny czas... 

Był już prawie dzień, służba jeszcze się nie zjawiła, a w sali Salonu, coś wyraźnie śmierdziało. Było lato, więc okna szeroko otwarte, a mimo to smród panował nie do wytrzymania… Jedyną osobą, która jeszcze spała w fotelu był nasz dobroczyńca i zwierzchnik sił zbrojnych. Tkwił w nim od trzeciej nad ranem, kiedy to odmówił pójścia na górę po skończonej naradzie - zakrapiadzie, jak to się nazywało w naszym zaufanym gronie najbliższych współpracowników. 

 - Zostaw mnie, powiedział patrząc mi intensywnie w oczy - zostaw, ja ci nigdy tego nie zapomnę, ty wiesz kim ja jestem, wiesz? A na górę nie mogę, bo ona mnie zabije, każe mi chuchać i dmuchać, sam rozumiesz, no nie mogę, zostaw mnie tu. Podaj mi tylko ten obrus ze stołu, tylko jej nie obudź. Żonę masz? No, widzisz, sam widzisz… Nic to. Tu mi będzie w sam raz, prześpię się do rana…

Był wlany. I to niemało. Zataczał się nawet na siedząco. Wiedziałem, że to nie będzie łatwa noc. Ale jakoś obyło się bez rzygania, czy innych pawiów. A tu nad ranem ten smród. Straszny smród. Co robić? Co robić?! Postanowiłem obudzić ministra Sienkiewycza. Nie było go na naradzie - zakrapiadzie, była więc nadzieja, że będzie w "stanie nie wskazującym". I do dziś nie wiem, czy to była dobra decyzja, no ale co ja miałem wtedy zrobić? Do ósmej były już tylko dwie godziny, a w Salonie coś strasznie śmierdziało!

 - Panie generale, melduję, że mamy kłopot.

 - Pułkowniku, lepiej będzie dla pana, jeśli to jest rzeczywiście jakiś poważny kłopot, bo jak nie to ja już idę po pana! - zasyczał zaspanym głosem w słuchawkę minister.

 - Tak jest, panie generale. Poważny.

 - Nie męcz mnie kurwa, tylko gadaj, co się tam znów dzieje w tym grajdole?

 - W Salonie śmierdzi, służby jeszcze nie ma, pierwsza Dama, zaraz będzie schodzić na dół, a tam tak śmierdzi, że nie da się przejść - zacząłem chaotycznie klepać meldunek...
 

- No, a gdzie jest Brąk? - zapytał Sienkewycz.

 - Śpi w fotelu i nie pozwala się obudzić, panie generale.

 - Masz go do ch^ja pana, obudzić i zawlec pod zimny prysznic, zrozumiano? I zapytaj go co tak tam śmierdzi, może wie…

 - Tak jest panie generale, obudzić, zawlec i zapytać, tak jest! Ale ja go już pytałem, panie generale, znaczy pana prezydenta, melduję posłusznie.

 - No, i co? Co ci powiedział?!

 - Powiedział, że to pies. Pokazał na psa, tego w łaty, no, ze złamanym ogonem, wie pan, panie generale, o którym mówię?

 - wiem, wiem. I co? Co z tym psem?

 - Pan prezydent powiedział, że to ten pies narobił w donice z palmą, panie generale.. 

 - To z tym do mnie dzwonisz o szóstej rano? Że pies nasrał w donicę? Budzisz ministra spraw o bladym świcie, bo pies nasrał w donicę? Czy ty masz pojęcie co ja ci zrobię? Czy ty wiesz do czego ja cię zdegraduję? Czy rozumiesz, że ja zarządam od Sejmu noweli do ustawy o stopniach wojskowych, żeby tam wpisali stopień jeszcze niższy od szeregowego? a ja cię i tak zdegraduję jeszcze niżej? O, ja już idę po ciebie! Ty do mnie dzwonisz, bo nie możesz sprzątnąć gówna z donicy? To jest ten problem???

 - Ale panie generale, to nie jest ten problem. Proszę, panie generale, choć gwoli ścisłości, to ta kupa jest nie tylko w donicy, ale i po drodze do niej, na dywanie…

 - No i co z tego?! Pies nasrał i na dywan i do donicy. To duży pies. Pułkowniku, ja już idę po pana - znów zasyczał złowróżbnie w słuchawkę.

 - Pies jest duży, panie generale, ale to nie to jest problemem, melduję po…

 - Pułkownik Biura Ochrony Prezydenta musi umieć rozwiązywać problemy samodzielnie, pułkowniku. Pan sprawia, że zaczynam poważnie zastanawiać się, czy jest pan właściwym człowiekiem na właściwym miejscu… - przerwał mi generał.

 - Panie generale, proszę, tego problemu nie mogę rozwiązać samodzielnie - zawyłem zrozpaczony.

 - Dlaczego? Kupę posprzątać, Salon przewietrzyć, pierwszą Babę zagadać, sprowadzić na dół innymi schodami, Brąka zawlec pod prysznic, ubrać w muchę i przygotować do godnego sprawowania urzędu. Wykonać! Wszystko mam robić za was sam?!

 - Panie generale, ale kiedy ja już mówiłem, ale to nie to, że… co ja mówiłem, tylko co on usłyszał… Lis.

 - Jaki lis? Był pies, teraz jest lis? O co chodzi?

 - No, redaktor Lis, on słyszał co pan prezydent powiedział, że to ten pies nasrał do donicy z palmą… Nawet mu zdjęcie zrobił.

 - Lis??? A co on tam robi tak rano, do cholery?

 - Pan prezydent obiecał mu wywiad, to przyszedł napukać se zdjęć i złapać klimat Pałacu na starcie pełnego odpowiedzialnych zadań dnia prezydenta, tak to powiedział…

 - To w czym problem? Przecież nie będzie pisał o kupie psa na dywanie sali Salonu Pałacu, chyba? A nawet i niechby pisał... To byłoby nawet dobre, ociepliłoby wizerunek. Wielki człowiek, prezydent, a ma takie same problemy jak normalny Kowalski - pies mu się zesrał na dywan. Przecież zrobił nawet zdjęcie psa, tak? Nie panikujcie pułkowniku, to może być dobra historia, dobrze żeście do mnie zadzwonili. Ach, wszystko muszę sam za was robić… Ten pies, to gwarantowane 4 punkty w sądarzu. Będzie dobrze. 

 - Nie będzie, panie generale.

 - Co nie będzie?! Ten pies i ta kupa, pan się dobrze przysłużył naszej ojczyźnie, panie pułkowniku.

 - Ale panie generale, ten pies, co pan prezydent powiedział, że zrobił tą kupę, ten pies jest wypchany! I Lis mu już zrobił zdjęcie! Nie jest dobrze, panie generale. 

- Wypchany? O kurwa. No to ch^j, dup@ i kamieni kupa [® Ministerstwo Spraw Wewnętrznych], ale jaja, ale jaja, ale jaja… Gdzie jest ten Lis teraz, jeszcze jest do odzyskania?

 - Zamkłem go w gościnnej ubikacji, melduję posłusznie panie generale, pomyślałem, że do wyjaśnienia sprawy… Przepraszam, panie generale. Melduję posłusznie, że prawdę powiedziawszy, to chyba spanikowałem…

 - Pułkowniku, dobrze pan zrobił, a teraz, dawać mi tu tego Lisa, ciupasem...

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura