Niewiele spotykam ostatnio osób ostentacyjnie manifestujących wielką wiarę w świetlaną przyszłość ludzkości. Gdzie się podzieli wszyscy optymiści? Wszyscy wymarli, czy co? Same jakieś takie kasandry pozostały. Złe przeczucia się gnieżdżą, plenią, mnożą i rozbestwiają. Nie ma co, w niezłych czasach przyszło nam to długo oczekiwane zwycięztwo wyborcze. Róże pewno uratujemy, ale czyż nie płoną już lasy?
To wygląda prawie jak złośliwość Opatrzności. Teraz, kiedy wydaje się, że wreszcie możemy zabrać się do tworzenia państwa na miarę naszych możliwości, teraz kiedy ta, niespecjalnie w Polsce rozkochana, formacja polityczna dostała od wyborców kopa, to na horyzoncie pojawiło się złowieszcze znaki, że nieuchronnie nadchodzą czasy, w których wygibasy Swetru, Palichama, czy innej Schetyny, będą dość nieistotne. Co nas czeka? Będą nas rozstrzeliwać, czy tylko rozbierać? Walec ze wschodu, czy z zachodu? Chaos i rozpad? Co się zaczaiło na nas w roku 2016?
Wielka wojna? Taka, wciągająca wszystkich i wszędzie szastająca śmiercią? Czy to jest to najgorsze co może nas spotkać w 2016 roku? Co może być gorszego? Bunt robotów? Na pewno nie, bo jeszcze nie ma robotów zdolnych do czegoś takiego. Na razie, najgroźniejsze co mogą nam zrobić roboty to się zepsuć. I robią to na tyle często i niezawodnie, że ich buntu nie musimy obawiać się jeszcze przez ładnych parę lat. A może Koniec Świata? Też nie, wiemy przecież że jeszcze parę rzeczy musi się stać zanim tzw "koniec świata" nastąpi. Żadna zatem Apokalipsa, żaden Armagedon. To jeszcze nie Ten czas. Na razie potęguje się chaos. Gdzie nie spojrzeć rosnące zamieszanie i to nie tylko na Bliskim Wschodzie - wszędzie.
Z tego wszechogarniającego bałaganu i niestabilności wyklują się w końcu powszechne sentymenty potrzebne, by ludzkość zaakceptowała takiego dyktatora, jakiego świat jeszcze nie widział. On nas uwiedzie swoją wizją porządku i bezpieczeństwa, wizją dostatku. To nawet nie będzie trudne do "kupienia", co on nam będzie wciskał. Będzie miało sens. Dla wielu z nas. I ani partyjna książeczka, ani religijny medalik nie uratuje nikogo od popadnięcie w ten błąd.
Jakże trudno będzie przyznawać się do wiary w Boga Izraela! Z jednej strony pogarda szyderców, z drugiej ostry nóż fanatyków. Jak łatwo będzie uciec w ułudę spokoju, jaki daje letnia wiara. Ale tego spokoju nie będzie. Ucisk będzie narastał każdego dnia. Ginący za przekonania będą wzbudzać pogardę i gniew, zamiast współczucia. Czy właśnie to spotka nas w 2016? Nie, jeszcze nie. Na razie tumult będzie się powiększał, będzie rosło zagubienie i strach. Będziemy się miotać i złożyczyć jedni drugim. Żona mężowi, Polak Polakowi. Będziemy się męczyć i trwożyć coraz bardziej. Po czarnej nocy będzie wstawać jeszcze czarniejszy dzień. Nagrabiliśmy.
Żeby się nie pogubić w tych czasach trzeba mieć Słowo Boże za tarczę. Wiarę w Boga Abrahama, Izaka, Jakuba, za swoją osobistą zbroję. Czas budowania państw przeminął, a to co zostało zbudowane, będzie potrząśnięte. Zbroja, którą każdy z nas sobie wyklepał, zostanie poddana ostatecznej próbie. Kto się ostanie? Czy właśnie to nas spotka w nowym roku? Choć ostrzał trwa już od dawna, to się bardzo nasili, mądrość będzie w cenie, ale prawie nikt jej nie będzie szukał. Co nas spotka w tym roku? Więcej przemocy, więcej niesprawiedliwości, więcej krzywdy. Dobre nowiny? Tak, jak najbardziej. Zbliża się czas powrotu Mesjasza. Ale to można powiedzieć o każdym upływającym roku, że zbliża nas do chwili Ponownego Przyjścia. Dobrą wieścią jest to, że czas szukania ratunku w Mesjaszu jeszcze nie przeminął, chociaż w tym roku stanie się trudniejsze, niż w poprzednim.
Inne tematy w dziale Polityka