Obejrzałem półtoragodzinny materiał dla telewizji ONT, w którym Roman Pratasiewicz przedstawił działalność opozycji białoruskiej jako projekt sponsorowany przez "zagraniczne służby, by osłabić Białoruś". Wymienił nazwiska osób zaangażowanych w organizację i koordynację protestów poprzez czat internetowy.
Mówił o Polsce i Litwie, które wspierają białoruską opozycję po to, by móc głośno krytykować Rosję. "Przegraliśmy" - powiedział na końcu.
Jak się do tego wywiadu odnieść? Sceptycznie i z dużym dystansem. Człowiek, młody człowiek któremu zagrożono przesłuchaniem przez bandytów z Ługańska powie wszystko i przyzna się do wszystkiego. Takie postępowanie ludzi reżimu Łukaszenki to w prostej linii kontynuacja przesłuchań prowadzonych przez NKWD. Nazwa organu się zmieniła, metody pozostały takie same.
Zachowajmy dystans. Nie oceniajmy tego młodego człowieka przez pryzmat słów wypowiedzianych pod naciskiem i przymusem bezpieki. Ciemne ślady na nadgarstkach Pratasiewicza sugerują jasno - w stosunku do zatrzymanego stosowane są metody przesłuchań wprost zaczerpnięte z instruktażowych podręczników NKWD w latach 30. XX wieku.
Jeżowszczyzny stosowanej przez białoruskie KGB wspieranej przez Rosjan ten młody człowiek zwyczajnie nie jest w stanie wytrzymać. Tak psychicznie jak i fizycznie. Tak on jak i jego rodzina. Nie oceniajmy go. Nie wykorzystujmy jego tragedii do politycznej walki.
Nas tam nie ma. Wspierajmy.
Obserwujmy.
#białoruś #rosja #pratasiewicz #opozycja #wolnabiałoruś
Komentarze