Wybryki europosła Czarneckiego przybierają nowe formy. Po wezwaniu do budowy autostrad wbrew krajowemu prawu i strzelaniu do „glap”, europoseł postanowił się zresetować. Jak przystało na prawdziwego twardziela nie przejął się prawem.
Na swoim blogu Ryszard Czarnecki chwali się, że udało mu się oderwać od polityki i zresetować. Na swym blogu napisał „pojeździłem jeepem po górach, po lesie, nawet po rzece - niczym amfibia”, zakończył zaś dawką testosteronu: „Prowadzenie takiego «smoka» daje jednak mnóstwo frajdy - chyba każdemu facetowi...”
O niszczeniu przyrody przez europosła pisał nie będę, on sam i tak tego nie zrozumie, czemu niejednokrotnie dał wyraz, zarówno swą działalnością polityczną, jak twórczością blogową, zaś Szanowny Czytelnik miał okazję niejednokrotnie zapoznać się z moim zdaniem na temat dewastowania przyrody.
Ryszard Czarnecki działa w partii, która ma prawo w nazwie. Skoro na jakąkolwiek wrażliwość przyrodniczą liczyć u Czarneckiego nie można, wydawałoby się, że chociaż uszanuje obowiązujący w naszym kraju porządek prawny. Niestety, europoseł nie musi się nim przejmować, w końcu chroni go immunitet, więc może łamać ustawę o ochronie przyrody, o lasach i prawo wodne. Ba! Nie tylko może je łamać, ale nawet się tym publicznie chwalić, w końcu i tak mu nic nie zrobią!
Poseł Czarnecki wykazuje się też totalnym brakiem poszanowania dla polskich tradycji. W końcu to Polska zawsze była w czołówce najnowszych rozwiązań w ochronie przyrody.To polscy patrioci jako pierwsi na świecie wprowadzili ochronę gatunkową zwierząt w nowoczesnym jej rozumieniu. Zrobili to pod austriackim zaborem, łącząc ochronę przyrody z walką o niepodległość. Polacy pod zaborami od połowy XIX wieku podejmowali próby ustanowienia parku narodowego w Tatrach i to zanim powstał pierwszy tego typu park w Yellowstone. Wielu polskich patriotów oddawało swe majątki na rzecz utworzenia w nich rezerwatów. Jeszcze pod zaborami w 1913 r. Jan Gwalbert Pawlikowski, działacz niepodległościowy z Galicji publikuje swe dzieło „Kultura a natura” będące pierwszym polskim traktatem z filozofii ekologicznej, do dziś pozostające bez precedensowym nie tylko w skali kraju. Zaraz po odzyskaniu niepodległości w grudniu 1918. roku powstał pierwszy akt prawny chroniący przyrodę i zabytki, zaś w początkach 1919. pierwszy dotyczący samej przyrody.
Kontynuując ten trend w dwudziestoleciu międzywojennym Polacy również jako pierwsi powołują gatunkową ochronę roślin. Lata wojny i okupacji wprawdzie niszczą w znacznej mierze nasz dorobek w tej materii, ale zaraz po zakończeniu wojny, a właściwie jeszcze przed jej końcem rozpoczynają się pierwsze działania z zakresu ochrony przyrody. Pod naciskiem Polaków niemal wszechmocna wówczas władza sowiecka wycofała się wtedy z pomysłu wywiezienia z Białowieży wszystkich żubrów, które to Polacy przywrócili światu.
O tym jak wyglądała dalsza ochrona przyrody i starania o nią może jeszcze kiedyś napiszę. Zresztą warto by poszerzyć również powyższe wątki. W tym miejscu przywołałem je tylko po to, by wykazać, że ochrona przyrody w Polsce (zresztą na świecie również) ma konserwatywne korzenie. A to oznacza tylko jedno, mianowicie, że poseł Czarnecki jest ignorantem w tej materii, a jego deklaracje o przywiązaniu do konserwatywnych korzeni nie są warte funta kłaków. Podobnie zresztą jak poszanowanie dla prawa.
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka