NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL
845
BLOG

Konrad Malec: Eksperyment na zamożnym organizmie

NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL Gospodarka Obserwuj notkę 31

Konrad MalecReakcje na propozycję podniesienia płacy minimalnej pokazują, że rodzimy biznes chciałby w Polsce nie drugiej Japonii, lecz Chin.

NSZZ „Solidarność” przygotowuje obywatelski projekt ustawy podnoszącej płacę minimalną. Pomysł związkowców polega na stałym powiązaniu najniższych zarobków ze średnim wynagrodzeniem: miałyby one wynosić połowę tej wartości. Rząd powinien się ucieszyć, w końcu chce ograniczyć liczbę urzędników, a takie rozwiązanie pozwoli zaoszczędzić na etatach osób odpowiedzialnych za coroczne negocjacje, kończące się zawsze tym samym – jękami pracodawców, zmuszonych podnieść robotnikom pensje o kilkadziesiąt złotych. Pracodawcy oczywiście są przeciw.

Przekonują, że na takiej zmianie stracą... najsłabiej uposażeni, jako że jej konsekwencją będą podwyżki cen produktów i usług: „Będziemy musieli więcej zapłacić robotnikom przy taśmie, więc wy więcej zapłacicie za chleb i salceson”. Podobne argumenty najczęściej wysuwają szefowie firm spożywczych, którzy chyba wiedzą, co mówią. Ceny żywności już teraz są wysokie, dlatego ich ewentualne podwyżki faktycznie najbardziej odbiją się na najmniej zarabiających, w tym na pracownikach branży spożywczej. Jedynie przez przeoczenie nie wspomniano, jaki udział mają pensje piekarzy czy mleczarzy w finalnych cenach produktów, jakie natomiast ma w nich zysk przedsiębiorców.

Pracodawcy występują też w obronie trwale bezrobotnych, w końcu wyższe koszty pracy oznaczają koniec ich marzeń o zatrudnieniu. Wreszcie, powoduje nimi poczucie odpowiedzialności za kruche finanse państwa, na które związki zawodowe chcą dokonać zamachu. Wszak wysokość wielu świadczeń płynących z budżetu jest powiązana z płacą minimalną. Po tym argumencie zapewne rząd, wzywający do zaciskania pasa, jeszcze raz porachuje stosowne słupki i zdecyduje się podnieść VAT o kolejny procent, aby ratować społeczeństwo.

Żeby pokazać, jak bardzo nierozważne jest ustawowe podnoszenie najniższych pensji, sięga się po autorytety ekonomiczne. Dr Zbigniew Markowski z Gdańskiego Klubu Biznesu zauważa, że wzrost płacy minimalnej to czysty populizm, a w gospodarce nie wydarzyło się nic, co by wymuszało tak drastyczne kroki. Niewątpliwie ma rację! Więcej: sytuacja aż się prosi, by niewykwalifikowanym robolom, co to do szkoły mieli pod górkę, dokręcić śrubę – bezrobocie rośnie, dlatego ci, którzy jeszcze mają gdzie tyrać, powinni okazywać bezgraniczną wdzięczność, że pracodawca-biedaczek przymiera głodem, aby ich utrzymać.

Ilekroć słucham takich uczonych wywodów, ogarnia mnie pokusa przeprowadzenia eksperymentu socjologicznego, polegającego na przeniesieniu ekonomisty z wygodnego fotela za biurkiem np. do zamiatania ulic, za najniższe wynagrodzenie. Ponieważ to eksperyment naukowy, stawiam hipotezę: nastąpiłaby zasadnicza zmiana w myśleniu badanego naukowca. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że za chwilę zostanę oskarżony o stalinowskie zapędy. Uprzedzając atak odpowiem, iż obiekt eksperymentu zostałby przydzielony do średnio ciężkiej pracy fizycznej (bądź co bądź nie mówimy o przerzucaniu łopatą węgla na furmankę), którą wykonywałby w standardowym, zgodnym z przepisami wymiarze (podczas gdy wielu pracowników fizycznych pracuje po 10-12 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu). Nie dokonalibyśmy konfiskaty majątku (jedynie zablokowali na czas eksperymentu konto oszczędnościowe, by możliwie dokładnie oddać warunki funkcjonowania fizoli), nie odebralibyśmy rodziny ani przyjaciół, nie zakazali bywania w modnych klubach czy wypadów do kina.

Koszty pracy w Polsce należą do najniższych w UE, ale dla większości ekonomistów i biznesmenów ciągle są za wysokie. Cóż, by móc dogonić azjatyckie potęgi, sugeruję obniżenie pensji polskich pracowników do równowartości kilku rupii czy juanów, zniesienie powszechnego obowiązku edukacyjnego, systemu emerytalnego, ubezpieczeń zdrowotnych i kilku innych komunistycznych fanaberii. Logika ekonomiczna jest bowiem nieubłagana: to, że przyjęcie propozycji „Solidarności” doprowadzi do podwyżek, bezrobocia i nędzy jest równie oczywiste jak to, że Szwecja, Niemcy czy Francja są w istocie wyspami nędzy pośród luksusów, w które opływa przeciętny mieszkaniec Indii czy Chin.

Konrad Malec

Blog pisma NOWY OBYWATEL Piszą: Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka