NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL
123
BLOG

Remigiusz Okraska: Niemcy mogą więcej

NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL Polityka Obserwuj notkę 43
Remigiusz Okraska

Niemcy mogą więcej? Mogą, bo sobie na to zasłużyli. Teraz czas na Polaków.

 

Kilkanaście dni temu redaktor naczelny „Rzeczypospolitej” skarcił Niemców (http://www.rp.pl/artykul/138322.html). To kolejna publikacja, w której „Rzepa” krytykuje zachodnich sąsiadów za to, że prowadzą suwerenną politykę i bronią własnych osiągnięć gospodarczych. Bodaj 2 miesiące temu gazeta ta przekonywała, że Niemcy nie mają prawa krytykować koncernu Nokia za to, iż najpierw otrzymał publiczną dotację na budowę fabryki telefonów komórkowych, a teraz postanowił zamknąć zakład i przenieść produkcję do Rumunii. „Rzepa” portretowała wówczas Niemców jako rozwydrzonych i roszczeniowych cwaniaczków, w dodatku mało rozgarniętych, bo nie potrafiących zrozumieć rzekomo żelaznych reguł globalnej gospodarki.

Teraz mamy ciąg dalszy tych wywodów. Tym razem dostaje się prezydentowi Niemiec, który – jak przekonuje redaktor Lisicki – prezentuje „jaskrawy antykapitalistyczny populizm”. To jasne, ex-szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego i obecny prezydent Niemiec, bez wątpienia jest groźnym antykapitalistą i populistą, a w dodatku – ekonomicznym ignorantem. Bo odważył się skrytykować system bankowo-finansowy. A przecież zapewne powinien bić mu pokłony. Wszak polscy przywódcy z lewa i prawa przyzwyczaili Polaków do takich standardów. Władza polityczna jest wedle redaktora państwowej gazety zapewne po to, żeby bez szemrania wykonywać polecenia bankierów. Bo – idźmy dalej – są to osoby o kryształowych charakterach, a stojące za nimi instytucje zajmują się filantropią i wspieraniem miłych podopiecznych...

Gospodarka niemiecka zapewne nie jest doskonała i przeżywa pewną stagnację. Z wyzwaniami globalizacji lepiej od Niemców radzą sobie np. kraje skandynawskie, które przekształciły nieco przestarzały model państwa opiekuńczego w jego nową wersję. Mają niskie bezrobocie, wysoki PKB, duży socjal i innowacyjną gospodarkę. Ale stagnacja, i to poważniejsza, grozi nie tylko Niemcom, lecz także Stanom Zjednoczonym, które bazują na zupełnie innym modelu gospodarki.

Niemcy są wciąż w czołówce pod względem zamożności społeczeństwa, a ich gospodarka jest na tyle sprawna, że zapewnia pozycję czołowego światowego eksportera. To nie przypadek czy dar losu – nasi zachodni sąsiedzi od zakończenia wojny do dziś realizują własne pomysły na gospodarkę. Bez oglądania się na innych, bez kompleksów, nie bojąc się myśleć oryginalnie i samodzielnie. Przedkładając realne narodowe interesy ponad patriotyczny frazes i potrząsanie szabelką. Wyszli na tym całkiem nieźle w liczbach bezwzględnych, a przeważająca część obywateli kraju nad Renem jest mocno przywiązana do ideałów i rozwiązań tego modelu – do egalitaryzmu, sprawiedliwości społecznej, interwencjonizmu państwowego. Dokonało się to w dodatku w zgodzie z etosem kulturowym – model niemiecki, zarówno w wersji chadeckiej, jak i socjaldemokratycznej, ma silne oparcie w tamtejszej myśli ekonomicznej, instytucjach i procesach społecznych.

A co z Polską? Ano jesteśmy mało znaczącym krajem, którego gospodarka opiera się na niezbyt trwałych, wybłaganych „inwestycjach zagranicznych”, taniej sile roboczej i dużym rynku wewnętrznym. Niezamożnym, bez skutku „doganiającym Europę” już niemal dwie dekady. Wszelkie możliwe raporty wskazują na spore problemy socjalne i ekonomiczne. Obecne prosperity jest raczej efektem bodźca z „niemiecko-francuskiej” Unii Europejskiej niż własnego pomysłu na rozwój. Wystarczy sobie wyobrazić – a raczej przypomnieć – Polskę bez subwencji z Unii, za to z naszymi rodakami pozbawionymi możliwości pracy zagranicą. Co więcej, nasz model gospodarczy, stanowiący kopię anglosaskiego, ani nie został przyswojony na poziomie wzorców kulturowych i instytucji, ani nie zdołaliśmy wymyślić go sami. A w dodatku nie ma poparcia społecznego, bo wszystkie sondaże pokazują, że Polakom (tym zwykłym, nie redaktorom dużych gazet) bliżej w sferze oczekiwań i postulatów społeczno-gospodarczych do Niemców niż do Amerykanów.

Skąd zatem ton i wymowa tekstu redaktora Lisickiego? Mam nieodparte wrażenie, że stanowią one odbicie postaw sporej części Polaków. Z jednej strony, jesteśmy pępkiem świata – i dlatego, jak sądzimy, wiemy lepiej, nie musimy analizować cudzych błędów i osiągnięć, za to mamy prawo do krytyki wszystkich. Z drugiej strony, polską duszę zżerają kompleksy, jesteśmy z własnego kraju niezadowoleni, podskórnie czujemy, a czasem i widzimy na własne oczy, że gdzie indziej radzą sobie lepiej. Ponieważ tych „innych” nie potrafimy ani dogonić, ani prześcignąć, pozostaje nam dreptanie u boku wielkiego amerykańskiego brata (przyjemnie grzać się w blasku cudzej potęgi) i pomstowanie na lepszych od nas. Dlatego też redaktor „Rzepy” tonem pełnym pretensji pyta, czy Niemcom wolno więcej niż Polakom.

Ano wolno więcej, to oczywiste. Bo w polityce – i nie tylko w niej – tak już właśnie jest, że bardziej liczą się z tym, który w oparciu o własne siły wspiął się na wyżyny, niż z tym, który jest słaby, a jedyne co mu pozostaje, to poszukiwanie potężnego patrona i prężenie nędznych muskułów. Redaktor „Rzepy” ma rację: Niemcy są tacy i owacy – ale to nie Polska jest dla Niemców punktem odniesienia, lecz oni dla nas. Redaktor „Rzepy” ma rację: Niemcom wolno więcej. Wolno im na przykład pomstować na banki, podczas gdy nam wolno tylko skamleć o ich łaskę.

Ale zamiast biadolić, że Niemcom wolno więcej, warto z tychże Niemców wziąć przykład i zastanowić się, jak sprawić, abyśmy byli nie przedmiotem, lecz podmiotem polityki i gospodarki. Niestety, wychodząc z pozycji klakiera szefów banków – na pewno tego nie osiągniemy.

Remigiusz Okraska

Blog pisma NOWY OBYWATEL Piszą: Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka