Dlaczego Grzegorz Napieralski wygrał rywalizację z Wojciechem Olejniczakiem o stanowisko lidera SLD? Bo przeciw poprzedniemu dowódcy zbuntowała się armia. Dokładniej – jej korpus oficerski.
Mogło się wydawać, że tzw. aparat SLD istnieje głównie po to, żeby etatowi komentatorzy sytuacji w tej partii mieli na kim wieszać psy. Ze szczególnym upodobaniem wyżywali się na nim zbiegowie z obozu SLD-owskiej lewicy, którzy – jak chociażby Tomasz Nałęcz – wybrali wolność w neoliberalnych mediach. W rzekomym mateczniku, który aparat ów miał posiadać na stołecznej ulicy Rozbrat, tak naprawdę go ignorowano. Czołówka partyjna była bowiem głucha na sygnały z dołu swojego ugrupowania. Wszystkie anteny zwróciła w stronę koterii środowiskowych i ośrodków propagandowych liberalnego centrum.
Ta jej nietypowa orientacja stanowiła niesłychane kuriozum w dziejach walk politycznych. Wyobraźmy sobie wojsko, którego sztab generalny potulnie odbiera i wprowadza w życie instrukcje od decydentów z nieprzychylnego czy wręcz wrogiego mocarstwa. Jasne, że jego szlak bojowy, choćby nawet zdarzały się na nim przejściowe sukcesy, musiałby się zakończyć przesławnym laniem.
Tuż przed niedawnym kongresem SLD, liberalni opiniotwórcy wypowiedzieli się jednoznacznie, że bardzo by im się spodobało, gdyby na czele tego ugrupowania pozostał Olejniczak. Dotychczasowy lider dokonał wiele dla zaskarbienia sobie ich sympatii. Odbył wszak pielgrzymkę do postępowego klubu Le Madame. Podejmując się misji zbudowania ideowego zaplecza swej partii, czynił to z trustem mózgów, który podsunął mu liberalny salon.
Szkoda Olejniczaka. Pozytywny bilans kierowania przez niego resortem rolnictwa akurat w okresie, gdy polska wieś – według dość prawdopodobnych prognoz – miała ulec zrujnowaniu pod presją ostrych wymagań pierwszego etapu integracji z Unią, świadczy, że posiadał on pewne zdolności organizacyjne (przynajmniej w doborze ekspertów i pomocników). Szkoda, że utracił ten dar, gdy tylko od sterów ministerialnych przeniósł się do partyjnych. Nieźle rokowało, że sam Olejniczak pochodził ze wsi, którą w swoim czasie administrował. Dzięki takim korzeniom, Olejniczak miał szansę uchronić się przed zredukowaniem do formatu salonowej czy aparatczykowskiej marionetki. Niestety, polscy plebejusze rzadko kiedy zachowują swoją odrębność, jeśli uda im się awansować. Poddają się snobistycznej ambicji, którą w nieco już staromodnym języku można by określić jako „wysferzenie”. Tak więc – dla przykładu - robotnik z Ursusa, Zbigniew Bujak, został przerobiony, oczywiście za swoją radosną zgodą, na maskotkę KOR-owskiego dobrego towarzystwa. Nic więc dziwnego, że na szachownicy politycznej, zamiast liczącą się figurą, był tylko skromnym pionkiem.
Upadek Olejniczaka dowodzi, że polityka można zniszczyć nie tylko seansami nienawiści, które złamały charakter jego byłemu koledze z przywódczych gremiów SLD, Józefowi Oleksemu. Tego pierwszego, zamiast na niego szczuć, zniszczono równie skutecznie metodą zagłaskania na śmierć. A że ten sam dziennikarz, który raczył pochwalić Olejniczaka za unowocześnianie swej formacji, zaraz potem odnotował z satysfakcją, że lewica już się nie liczy? Związku pomiędzy tymi ocenami – i odpowiadającymi im faktami – Olejniczak nie potrafił zauważyć.
Kadry SLD jakoś by wybaczyły swoim liderom ich systematyczne lekceważenie, gdyby pod poniewierającą nimi komendą mogły liczyć na mandaty radnych i posłów, a ponadto – na posady burmistrzów, jeśli już nie ministrów. Jednakże, zaniosło się na to, że lewicowy Sojusz powędruje śladami wrogich mu klanów o zapomnianych już nazwach KPN, ZCh-N czy LPR do krainy wiecznych łowów. Kto był winien obsuwaniu się SLD poniżej progu, który trzeba przekroczyć, żeby wspólnie z silniejszymi myśliwymi dzielić łupy? W partii szumiało coraz głośniej, iż Olejniczak ze swoim dworem, który może i jest przychylnie widziany w stolicy, ale szeregom, jakim przewodzi, nic to nie daje.
Nastroje te domagały się po prostu, żeby je wykorzystał Grzegorz Napieralski. Ten z najbliższego współpracownika Olejniczaka, na którego go wytypowano, obierając nowe władze po odsunięciu starej gwardii Millerów i Oleksych, zamienił się w osobiście się z nim nieznoszącego rywala. Nic więc dziwnego, że wzorem mitycznego Anteusza postanowił zyskać siły, dotykając ziemi. Mianowicie, udał się w teren, gdzie – jak się okazało podczas decydującego głosowania – pozyskał sobie dostateczną większość kongresowych delegatów?
Co dalej? Wśród obserwatorów i bywalców SLD-owskiego światka krążą uporczywe słuchy, że Napieralskiego i Olejniczaka niewiele w istocie różni. Bardzo to prawdopodobne. Kto wie, co by się stało, gdyby kiedyś, obejmując władzę w partii, wymienili się oni rolami, tak iż to Napieralski zostałby liderem obecnym w świetle medialnych reflektorów, zaś na Olejniczaka spadłaby czarna robota wewnątrz partii. Możliwe, iż w takim wypadku drugi z wymienionych obaliłby teraz pierwszego, stając na czele rewolty partyjnych dołów.
Napieralski z wielu powodów średnio pasuje do roli stratega wielkiego zwrotu w lewo, który SLD zaczął obiecywać. Kiedy powstał rząd PiS-u, jego krótkotrwała zresztą minister finansów, Teresa Lubińska, szybko znalazła się u Napieralskiego na cenzurowanym. Ówczesnemu sekretarzowi SLD nie spodobała się u Lubińskiej jej krytyka hipermarketów Tesco, a także bardziej generalna ocena, że deficyt budżetowy od biedy można zwiększyć, nie wywołując tym zapaści całego państwa. Szef resortu finansów – grzmiał wówczas Napieralski – winien stać na straży trudnego budżetu. I, oczywiście, nie wolno mu odstraszać inwestorów zagranicznych.
Oczywiście, realia wymuszają czasami zasadniczą zmianę profilu lidera. Pytanie tylko, czy lewica III RP w ogóle ma jeszcze rezerwy. Przy SLD – wolno ocenić – pozostał krąg wyborców raczej starszych niż młodszych, a nadto nieźle (chociaż nie bardzo dobrze) sytuowanych, którym nie odpowiada totalne potępianie PRL i nadmierna obecność Kościoła w życiu publicznym. Prościej mówiąc, nie znoszą oni arcybiskupa Głodzia, ojca Rydzyka i braci Kaczyńskich. Natomiast o podatku liniowym nie mają wyrobionego zdania. W wymiarze zasadniczym, to jest ekonomicznym i socjalnym, ich lewicowość w ogóle jest problematyczna.
Poza siłami istniejącymi tylko na papierze – lub też w przestrzeni audiowizualnej – polska lewica nie ma jednak żadnego innego zaplecza. I tutaj narzuca się kluczowy problem. Czy SLD, schodząc powoli ze sceny – co tak czy owak wydaje się nieuniknione – zdoła przyczynić się do ukształtowania u nas jakiejś bardziej autentycznej formacji lewicowej? Z Olejniczakiem i jego mentorami nie osiągnąłby tego na pewno. A z Napieralskim?
Pokazując jego – a nie Olejniczaka – wyborem na szefa, że nie chce być partią malowaną i zdalnie sterowaną, SLD zdołał w pewnym stopniu przyciągnąć odpływających od niego wyborców. Awansował bowiem z notowań kilku- do dziesięcioprocentowych. Koncesjonowani lewicowcy mówią z przekąsem, że Napieralskiego stać będzie na takie odzyskanie żelaznego elektoratu. Zapominają dodać, że idąc za ich światłymi radami, SLD dotarłby tam, gdzie znajduje się już SdPl Marka Borowskiego – to znaczy, w niebyt.
Z drugiej strony, mniej optymistyczną zapowiedzią jest – podjęta przez Napieralskiego – próba wznowienia debaty o krzyż w Sejmie. Osobna kwestia, czy symbole religijne powinny znajdować się w parlamencie. Jeszcze inna – czy krzyż patronujący pracom komisji posła Palikota nad stworzeniem państwa jeszcze bardziej niż dotąd przyjaznego dla lumpenbiznesu jest dowodem siły polskiego katolicyzmu, czy może czegoś dokładnie odwrotnego. Pewne wydaje się natomiast, że podejmowanie tematów tego typu, które – wbrew pozorom – nie wymaga żadnej odwagi, lokuje SLD na pozycji ugrupowania równie marginalnego, co mało sympatycznego. Upominać się krzykliwie o modernizację światopoglądowo-obyczajową, której mainstream polityczno-medialny życzy sobie w sposób bardziej stonowany? Bez tak zaprojektowanej lewicy możemy spokojnie się obyć. Jeżeli Napieralski będzie zabiegał tą drogą o laury polskiego Zapatero, to zostanie najwyżej Olejniczakiem-bis.
Jacek Zychowicz
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka