Ile kosztuje kampania reklamowa? Nie jakaś tam reklamka puszczona tu i ówdzie kilka razy, ale prawdziwa, zadęta kampania promocyjna, taka na czternaście fajerek, we wszystkich mediach trwająca kilka tygodni?
Nie znam się na tym, ale obstawiam że koszty takiej kampanii muszą iść w setki tysięcy, jeśli nie miliony złotych. Co prawda bez ŻADNEJ gwarancji jej skuteczności co do konkretnego wyrobu czy usługi ale oprócz owego produktu ludzie zaczynają także słyszeć o marce. I to jest warte tych właśnie wydanych pieniędzy - aby nazwa naszej firmy coś ludziom mówiła. Nawet jeśli ten krem czy pomadka się nie sprzedadzą - sprzedadzą się następne. Spokojna głowa. I my zarobimy, i agencja reklamowa która zrobiła nasza kampanię będzie zadowolona.
Tylko po co dzielić się pieniędzmi z agencją jak na świecie jest dostatecznie wielu durniów gotowych nas reklamować w czynie społecznym i przysparzać nam popularności, a co za tym idzie kasy za kompletną darmoszkę? Wystarczy tylko machnąć skandalik - ot na przykład podrzeć Biblię (broń boże Koran, bo to już poza granicą wolności ekspresji artystycznej a nawet można skończyć z nożem w zebrach). I już wyskoczy chórek marketerów. I bez znaczenia jest, ze mówią o nas źle. To nieważne, ważne, ze mówią. Dyskomfort jest chwilowy, a marka się utrwala - ludzie zaczynają kojarzyć tę grupę, te ksywkę, to nazwisko. Wcześniej znane wąskiej grupie fanów konkretnego gatunku muzycznego teraz rozpoznawalne powszechnie. Same zyski, bez wydawania ani jednej złotówki. Wystarczy znaleźć odpowiednią liczbę głupków chętnych pracować na nasza markę za bezdurno.
A mnie cos tak się kołacze, że w tym kraju na obrazę uczuć religijnych jest paragraf. A co za tym idzie sprawa winna się toczyć zupełnie innym torem.
Przypomnijmy jak to powinno wyglądać:
1. Podarcie Biblii.
2. Wezwanie do prokuratury.
3. Postawienie zarzutów.
4. Proces.
5. Wyrok skazujący na karę wysokiej grzywny ewentualnie także prac społecznych.
6. Opcjonalnie mała wzmianka w prasie o "skazaniu znanego muzyka rockowego za obrazę uczuć religijnych".
I to wszystko. Bez zbędnych dyskusji które jak pamiętamy nobilitują temat. ZAWSZE nobilitują, więc uważajcie moi drodzy czytelnicy co nobilitujecie...
Nazwiska i pseudonimu bohatera nie wymieniam. Niech najpierw za to zapłaci.
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka