Wygląda na to, że zagadnienie poruszone przeze mnie w poprzedniej notce zaczyna żyć swoim życiem - europoseł Czarnecki który dał wyraźnie do zrozumienia iż chętnie zastąpi Leppera na fotelu przewodniczącego i natychmiast przeznaczony przez tegoż do wykopu z partii ma już - według doniesienia "Metro" - sześciu popierających którzy odejdą wraz z nim i założą nowe koło poselskie - zakładam, iż popierające rząd. Co najmniej sześciu...
Tymczasem SLD złożył wniosek o samorozwiązanie parlamentu który poprze PO która dodatkowo złożyła wnioski o odwołanie wszystkich ministrów (19 - po co komu tylu?). Posunięcie w sumie łatwe do przewidzenia ale wszystko uzależnione jest od sejmowego planktonu - PSL, LPR i Samoobrony a te partie są obecnie w kropce. KOMPLETNIE nie na rękę im przedterminowe wybory w których zapewne nie uzyskają wyniku pozwalającego na jakiekolwiek zaistnienie w parlamencie i dla nich ważnym będzie utrzymanie obecnego status quo. SLD i PO także znalazły się w niezbyt ciekawej sytuacji - przedterminowe wybory zmusiły by je albo do koalicji z sobą albo formowania rządu mniejszościowego - sondaż sopockiej PBS DGA wykazuje silną polaryzację sceny politycznej pomiędzy trzy ugrupowania - LiD, PO i PiS. Na plankton - patrząc na wyniki przytoczonego sondażu nie ma co zbytnio liczyć, zwłaszcza pamiętając wielkość niedoszacowania PiS w wyborach 2005 - kto mówi, że historia nie może się powtórzyć?
Bracia Kaczyńscy mają teraz niezwykle komfortową sytuację - wszystkie karty są w ich rękach. Bez ich poparcia parlament się nie rozwiąże a jeśli nawet do tego dojdzie ktokolwiek poza PiS weźmie się za rządzenie stanie przed dylematem: Co robić? Czy ukręcać łeb wszystkiemu co zaczął PiS i wracać do stanu rzeczy z roku 2005 (albo sprzed afery Rywina) i zaprzepaszczać kapitał wyborczy - na rzecz PiS rzecz jasna - czy prowadzić politykę "roztropniejszej kontynuacji"? A jeśli to drugie - to jak wytłumaczyć się wyborcom z prowadzonej polityki, zwłaszcza w świetle tego wszystkiego co się mówiło za rządów PiS? I mając o wiele bardziej zróżnicowaną sytuację na rynku mediów w porównaniu z latami dziewięćdziesiątymi gdzie na rynku była Wyborcza i dłuuuugo nic?
W związku z tym wszystkim co napisałem powyżej uważam, że nie dojdzie do przedterminowych wyborów, nie będziemy mieli też ani konstruktywnego votum nieufności ani rządu mniejszościowego. PiS złoży większość z rozłamowców Samoobrony, być może Kaczyński dogada się także z Waldemarem Pawlakiem, być może ktoś odejdzie z PO jeśli władze PiS umiejętnie zarzucą przynętę. Dla PO i LiD obecna sytuacja polityczna też jest wygodna - nie będąc przy władzy mogą krytykować bo nic ich to nie kosztuje i za nic nie odpowiadają. Tak więc - wybory w 2009 roku - może na wiosnę?
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka