Podano wyniki sondażu(w tokfm) w sprawie nastawienia obywateli do wprowadzenia euro.Za 46%, przeciw 42%. Pojawiło się zdziwienie, dlaczego wzrasta i odsetek "przeciw". Tłumaczenie całej sprawy idzie jak zwykle-zawiłe uwarunkowania ekonomiczne, mała świadomość, zniechęcnie kryzysem, irracjonalne lęki.
Zrobiłem sondę w swojej firmie (15os.) i moim zdaniem powody "bycia na nie" są nieco bardziej prozaiczne i mają jak najbardziej racjonalne przesłanki.
1.Ludzie są stale oszukiwani kursami przeliczania euro/złoty. Kursy kantorowe, czy NBP nie mają dużo wspólnego, tymi z np. BZWKB i CITI, a przeliczenia z kart płatniczych to rozbój.
2.Wszyscy znając naszą, polaków pazerność i chęć wyrolowania innych widzą oczami wyobraźni przeliczniki/zaokrąglenia cen towarów i usług po wprowadzeniu euro.
3.Kompletnie nie wiadomo jaki będzie kurs konwersji. Prywatnie obawiam się, że morderczy. Nie docierają do mnie argumenty typu- uzależniony od sytuacji ekonomicznej. Od tego mamy rząd, aby kurs był dla Polsk jak najlepszy. Ten kurs to żadna decyzja ekonomiczna, lecz czysto polityczna i tu pytanie-kto i jak to wynegocjuje? Bartoszewski?Skubiszewski?Hibner?Buzek?Lewandowski?same asy,co?
4.Kampania informacyjna skupiona była głównie na "braku ryzyka kursowego" i "jadąc na urlop za granicę nie będzie trzeba wymieniać pieniędzy" .Poważniejszych konsekwencji "oszczędzono"narodowi.
Pozatym zaręczam, że nie wszyscy przedsiębiorcy są "tylko na tak". Korzystne jest to tylko dla eksporterów (nie do końca) i dużych zagranicznych koncernów eksportujacych zyski, a importujących koszty. Rynek wewnętrzny i handel ze wschodem mocno ucierpi, budownictwo też!
183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
