Mama rzadko zabierała nas do budynku, w którym pracowała. Najlepiej pamiętam wizytę związaną z przymiarkami mojej komunijnej sukienki i specyficzną atmosferę domku takiego jak inne. A był miejscem wyjątkowym – miejscem narodzin słynnego Polaka, co dziś głosi dumnie tablica i pomnik, a właściwie pomniczek.
Dziś Polak ten spoczywa w świętym dla jego rodaków miejscu, w najmłodszym sarkofagu krypty – miejscu prymicyjnej mszy księdza Karola. Spoczywa w ciszy, zapewne wkrótce zburzonej przez tych, którzy pragną wiedzieć więcej. Choć spróbować wiedzieć choć ciut więcej.
Wysoko, w innym świętym miejscu, stoi pomnik tego samego Karola. Spogląda na miasto, na klęczącego sługę – Stefana, na ludzkie mrowisko. Jest daleki.
We wnętrzu staje się bliższy. Wśród niepotrzebnych już kul, ofiarowanych różańców, biżuterii i srebrnych serc słychać szmer modlitw i kolan wycierających posadzkę. Gdzieś niedaleko wisi ten pas ze śladami cierpienia. Wiem, ze gwarzy po cichutku z dwoma metalowymi tabliczkami w pionowe biało-niebieskie pasy. To one mówią mi najwięcej – te dwie niepozorne tabliczki…
Piętro wyżej jest słychać jeszcze jedną dyskusję. Nie wiem, czy ważniejszą, z pewnością bardziej aktualną: dyskusję obrazów, dyskusję z obrazami. Nie sposób bowiem przejść pośród nich bez słowa.
Jerzy Duda Gracz
Ścieżka posadzki wyżłobiona kolanami obcych ludzi chłodzi kolana. Dyktuje ważny rytm. Serce chłodne być nie może, to ani kamień, ani drewno, ani metal. Rytm się zmienia.
Inne tematy w dziale Kultura