2005
Lipcowy upał tężeje we wnętrzu autokaru. Zieleń i woda widoczna w dole nie potrafią rozładować napięcia – patrzę na starszą kobietę. Jest od dawna matką i babką, a teraz wraca do bycia córką, kuzynką, może siostrą? Dojeżdża do miejsca, które kryje przeszłość i groby najbliższych. Nie była tu od wielu lat. Zdążyła wyjść za mąż, doczekać się wnuków, lecz wciąż nie wiedziała, czy nadszedł już czas na to, by wrócić do miejsca wykarczowanych korzeni…
Przewodnik podąża razem z nią tam, gdzie wznosi się kościelna wieża. My spacerujemy wśród ruin pałacu Gołuchowskich, zachwycając się urodą miejsca, ale i spoglądając w stronę nieznanego cmentarza. Czekamy długo…
Dawna graniczna rzeka Zbrucz leniwie niesie białe obłoki gdzieś do Okopów Świętej Trójcy.
*
Orlęta wciąż śpią.
2006
Zapach zboża. – Proszę państwa, tutaj po wojnie urządzono magazyn zboża. Dotąd sięgało ziarno – mówi siwy jak gołąbek ksiądz, wskazując zżółknięty pas ściany.
- Tu, za tymi drzwiami, odkryto masowy grobowiec. Warstwa zwłok, warstwa wapna i tak kilka pięter –oznajmia młody proboszcz w innej miejscowości.
Buchacz? Latyczów? Krzemieniec? Kamieniec Podolski? – wszędzie podobne opowieści. Wszędzie uważnie wysłuchiwane, często prowokujące łzę.
*
Ten jałtański pałac jest pięknie położony. Jego nazwa brzmi baśniowo: Liwadia.
Liwadia - czy nie przywołuje na myśl imienia dziewczyny? Niebo i morze, lekki wiatr i śpiewy z położonej z tyłu cerkwi wprowadzają w liryczny nastrój. Na ścieżce stoją sprzedawcy biżuterii: Czy Liwadii spodobałby się stary pierścień z rubinowym okiem? Na oferowane nieopodal czerwone gwiazdy i orderowe głowy pana na L. z pewnością nie zwróciłaby uwagi. Turyści wiedzą jednak swoje, otaczając sprzedawcę blach i blaszek.
2008
Właściwie, po co tam znów jadę?
Nie wiem. Ale ktokolwiek poczuje, jak tam bije mu serce, chce wrócić - serce rysuje swoje własne granice na mapach.
Inne tematy w dziale Kultura