MCeti MCeti
331
BLOG

Okupowany Kraków oczami partyzantów

MCeti MCeti Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 Okupowany Kraków oczami partyzantów

- opowieści Romana Heila, syna Syn Edwarda Heila, dowódcy Szarych Szeregów

 image

  Szóstego września do Krakowa wkraczają oddziały Wermacht. I co zastają? Miasto o liczbie mieszkańców wynoszącej 300 600. Co szósty człowiek na ulicy jest Niemcem, bądź Austriakiem z pochodzenia.

- Nie jest to żadna piąta kolumna, żadni szpiedzy. Kim są ci ludzie? To szewc z zakładu na Stolarskiej, adwokat z Karmelickiej, bądź restaurator z Grockiej. Słowem, reprezentanci wszystkich uczciwych zawodów austriackiego miasta. Z tych trzech zaborów, to właśnie austriacki był przecież najbardziej znośny.

- Co odróżniało niegdysiejszą Galicję od pozostałych części rozbitego państwa polskiego?

- Po pierwsze: powszechna znajomość języka niemieckiego, wyniesiona z domu, albo ze szkoły. Po drugie, duża ilość mieszkańców pochodzenia Żydowskiego. Ówczesne plany Nazistów wobec Żydów są nam obecnie bardzo dobrze znane. Nie istniało wtedy lepsze miejsce do wcielenia w życie antysemickiej polityki. Kraków zdawał się Niemcom bardziej przyjazny niż Warszawa, która doświadczyła już ataków wojsk III Rzeszy. Był mniejszy, stacjonowały tam niemieckie wojska. Nic dziwnego, że to w Krakowie powstaje Generalne Gubernatorstwo, a na Wawelu osiedla się doktor Hans Frank.

- Mówią, że był to człowiek o dwóch twarzach, u którego subtelne wyczucie estetyczne i miłość do sztuki mieszały się z prostackim okrucieństwem.




- Owszem. Miał niezły gust malarski. Sama okupacja też z resztą zaczęła się elegancko. Najpierw wizyta na Wawelu i złożenie kwiatów przy grobie marszałka Piłsudskiego ( robił to co roku szef armii), potem odwiedziny księcia kardynała Sapiehy, głowy polskiego kościoła, wreszcie wizyta rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wszyscy sądzili, że okupacja będzie wyglądać podobnie do tej sprzed kilkudziesięciu lat. Nic dziwnego, że dnia 6 listopada 1939 sala wykładowa im. Mikołaja Kopernika w Collegium Novum pęka w szwach. Niektórzy spóźnialscy nawet domagają się, żeby wpuścić ich na salę. Jaki szok muszą wzbudzić wśród zebranych słowa sturmbannführera SS Brunona Müllera.




"Tutejszy uniwersytet rozpoczął rok akademicki bez wcześniejszego uzyskania zgody władz niemieckich. Jest to wyraz złej woli. Ponadto jest powszechnie wiadomo, że nauczyciele zawsze byli wrogo nastawieni do niemieckiej nauki. W związku z tym, wszyscy, poza obecnymi na sali kobietami, zostaną wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja, a nawet wypowiedzi na ten temat są wykluczone. Kto odważy się na opór wobec wykonania mojego rozkazu, zostanie zastrzelony”.


- Rektor uniwersytetu, prof. Stanisław Estreicher chce rozmawiać z Mullerem, nie może uwierzyć, że człowiek wykształcony, prawnik, może postępować w tak barbarzyński sposób. A jednak.

Aż 183 osoby zostają aresztowane i wywiezione do obozów koncentracyjnych. Niektórzy są starsi, schorowani, przywykli do opieki rodziny i pielęgniarzy. Wiadomo zatem, że w spartańskich warunkach nie przeżyją zbyt długo. Ale mało kto wie, że, ci, którym udało się przeżyć, w stosunkowo niedługim czasie powrócili do domów.

- Dlaczego?

- Osobista interwencja Benito Mussoliniego u Adolfa Hitlera - zdradza Roman Heil

- Nie kto inny, lecz sam dowódca faszystów wysyła Fuhrerowi telegram, w którym prosi go o spotkanie. Aresztowanie wykładowców uznał Mussolini za akt barbarzyństwa. Powołując się na więzy przyjaźni, żąda natychmiastowego oswobodzenia przetrzymywanych. Adolf, który przywódcę faszystów kocha jak brata, wyraża zgodę.

- Skąd wzięła się u Duce taka wyjątkowa łagodność?

- To, że Włosi w ogóle jeszcze chodzili na msze, było zasługą wyłącznie Mussoliniego. Gdyby nie on, antyklerykałowie biegaliby po ulicach, rabowali kościoły i siłą wlewali księżom do gardeł olej rycynowy.

- Dyktator pewnie świetnie zdawał sobie sprawę, że bez poparcia Watykanu, nie będzie mu łatwo zapanować nad katolicką społecznością. Z tego względu zabiegał o moralną legitymizację władzy u Papieża Piusa XI.

- Z rozkazu Duce, księża uczyli religii w szkołach publicznych, a w każdej klasie wisiał krucyfiks. Ponadto państwo szczodrze wspierało Kościół finansowo – a wszystko po to, by utrzymywać symbiozę między faszystowskim rządem a Watykanem. Niestety, niemal na łożu śmierci, papież się rozmyślił. Ostra polityka faszystów, pogłoski na temat obozów koncentracyjnych sprawiły, że zamierzał wezwać kardynałów do potępienia Mussoliniego.

- Tyle, że nie zdążył, bo zmarł.

- Owszem, a kartka, na której zapisane zostały jego ostatnie słowa, skierowane przeciwko włoskim faszystom, została spalona przez zaufanego człowieka Duce, kardynała Pacellego. Dziwnym zbiegiem okoliczności, zaledwie trzy dni później, konklawe ogłosiło go nowym papieżem. Przyjął imię Pius XII.

-     

To nie jeden sekret związany z włoskim dyktatorem. Według Romana Heila, wszyscy Żydzi zamieszkujący Europę w czasach okupacji, marzyli o tym, aby znaleźć się we Włoszech. Z jakiego powodu?

- Kiedy Duce romansował z komunizmem wielu Żydów trafiło do kręgu jego bliskich przyjaciół i współpracow­ników, np. Cesare i Margheritta Sarfatti czy adwokat Ermanno Jarach. Żydzi zasilali i finansowali partię faszystowską. Dlatego na początku wojny Benito przyjmował Żydów emigrujących z Niemiec z otwartymi ramionami, głosząc, że żadnych prześladowań antysemickich w państwie włoskim nie będzie.

- Co rozumie Pan poprzez romansowanie z komunizmem?

- Duce był komunistą. Jego kumpel, Adolf Hitler przekonał go w końcu, że antysemityzm jest ideą zapoczątkowaną i chwaloną przez Marksa i Engelsa.

- To wydaje się nieco nieprawdopodobne…

- Czyżby? Czy wie Pani, co Duce miał zawieszone na szyi w momencie śmierci? Po egzekucji, ciała Mussoliniego oraz jego ukochanej Clary Petracci powieszono za kostki na stacji benzynowej. A na szyi Mussoliniego dyndał naszyjnik z Leninem! - twierdzi Heil.

- Pierwsze pismo, które redagował nazywało się La Lotta di Classe „Walka klas”. Cała ta banda, Hitler, Stalin, Mussolini, pochodzi z tego samego marksistowskiego krzaka. Oni tylko z sobą rywalizowali. Teorie o humanizmie Marksa i Engelsa są wyssane z palce. Daję przykład. W 1895 roku Marks z Engelsem wydają pismo Nowy Dziennik Reński. Proponują tam fizyczną likwidację niektórych narodów. Z entuzjazmem cytuje ich Stalin w swojej pracy „Podstawy Leninizmu”. A jak się Pani przypatrzy biblioteczce Adolfa Hitlera, znajdującej się w mamrze, do którego trafił za odmowę służby wojskowej, znajdzie tam Pani ciekawą pozycję „Lenin und Leninizmów”. Co robi Hitler z książką Józefa Stalina? Siedzi i pisze Mein Kampf.

 

Równie kontrowersyjne poglądy prezentuje pan Heil odnośnie funkcjonowania struktur polskiego państwa Podziemnego.

- Powiedzieć Pani, czym różniło się podziemie krakowskie od warszawskiego? Byli tu i akowcy i komuniści. A donosów żadnych. Inaczej Warszawa. Kto sypnął drukarnię, w której pracował mój ojciec? Dowódca Gwardii Ludowej, towarzysz Marian Spychalski, szef zbrojnego oddziału Komunistów w Warszawie. Jak to określił „Doniosłem na drukarnię na ulicy Grzybowskiej, bo myślałem, że akowska” Cóż, pomylił się. Sypnął własnych. W tym swojego brata Józefa, komendanta krakowskiego AK.

- A sama okupacja w Krakowie różniła się od tej w Warszawie?

- Oczywiście. Zabić Niemca na ulicy w Krakowie? Nonsens. Stosunek jest jasny. Jeden zabity Niemiec, pięćdziesięciu ludzi pod ścianę. Tutaj nawet nikt by o tym nie myślał. Dlaczego? Zabijając Niemca w Krakowie trafiłbyś na alzatczyka, siłą wcielonego do Wermahtu, czy folksdojcza ze Śląska. To, co nasze media przemilczają, a co trzeba podkreślić to postawa Sikorskiego wobec folkslisty. Generał wraz z klerem śląskim, namawiali polaków do jej podpisania. To ratowało Ślązakom życie. Alternatywą była przecież utrata majątku i śmierć w obozie.

- Jak wyglądało życie w samym Krakowie?

- Działy się tu rzeczy śmieszne i straszne. Zacznę od śmiesznych. Któregoś dnia, w grudniu, tutejsze dzieciaki, łącznie ze mną i moim braciszkiem, otrzymaliśmy do zabawy małe, greckie żółwie. Przechwycone z transportu na wschód. Skąd się wzięły? Otóż z mięsa żółwia robi się bardzo smaczny i bardzo kaloryczny rosół ( Jak Pani da kilka monet pod ladą, to i dzisiaj w niektórych krakowskich restauracjach zje pani taki wywar ). Widocznie Niemcy uznali, że żołnierzom na froncie moskiewskim musi być ciężko. W końcu panowała ostra, rosyjska zima, a żołnierze ciepłych kożuszków raczej nie nosili. Żółwie miały zapewnić im pożywny posiłek. Taki był w każdym razie zamysł Wermachtu. Polski oddział przechwycił dostawę i tym sposobem otrzymaliśmy z bratem po żółwiu. Jeden z nich niestety nie przeżył, do śmierci drugiego niemal doprowadził mój brat. Chciał, pod kołami tramwaju numer jeden, sprawdzić wytrzymałość żółwiej skorupy, ale oberwał za to od Niemca. Tym sposobem ocaleli i żółw i mój brat.

Ten zabawny epizod nie przysłania jednak ciemnej strony czasów wojny.

- Z pociągami wiąże się także zdecydowanie bardziej mroczna historia. Na stacji Kraków Bieżanów działał Partol Szarych Szeregów o kryptonimie „Pasterze”. Zajmowali się odkupywaniem wagonów pociągowych, ze względu na ich bardzo specyficzną zawartość.

- Co się w nich znajdowało ?

- Polskie dzieci, zabrane z Zamojszczyzny, Lubelszczyzny i innych regionów. Były to często sieroty, których rodzice zostali zamordowani. Wysyłano je do Łodzi, na segregację rasową. Młode dzieci o aryjskiej urodzie trafiały do niemieckich rodzin, inne do obozów koncentracyjnych. Skala wywózek jest ogromna. Przesiedlono w ten sposób koło 150 - 200 tysięcy polaków. Część z nich miała już nigdy nie powrócić. Największa tragedia wydarzyła się w grudniu 1943 roku, kiedy to w jednym z wagonów zamarzło 34 transportowanych dzieci.

Szokujące jest to, że to często Polacy uczestniczyli w tym procederze. W zamian za dostarczenie aryjskiego dziecka, otrzymując na przykład jajka, mleko. Ludzie szli na współpracę, żeby ocalić własne życie. Trudno ich za to potępiać, pamiętając, jak okrutny potrafił być okupant.


- Kiedy znajdzie się Pani w dzielnicy Podgórze, warto, żeby odwiedziła Pani park Bednarskiego. Znajduje się tam pomnik pamięci harcerzy plutonu „Alicja”, którego członkowie zostali zdemaskowani i skazani na karę śmierci w wieku kilkunastu lat ( najmłodszy miał 15) . Końca wojny nie dożył prawie żaden z harcerzy. Najgorsze jest jednak to, w jaki sposób zostali wykryci. Wszyscy pochodzili z jednej dzielnicy, więc wpadka jednego załatwiła sprawę.

Nazywał się Sławomira Mądrala, pseudonim Pirat. Na Wikipedii znajdziemy informację, że poszedł na współpracę, aby ocalić własną skórę. Brakuje tu jednak pewnego istotnego detalu, o którym przypomina Heil.

- Chłopaka bito i torturowano przy matce. To ona w końcu namówiła go, żeby wydał przyjaciół. Taka właśnie była rzeczywistość. Zadawano ciosy psychiczne i fizyczne. Krakowianie, podobnie jak i cały naród w roku czterdziestym piątym byli już wyczerpani. Dlatego, gdy w styczniu wkroczyli Sowieci, przedstawiając się jako zbawcy, nie zorganizowano już tak silnego ruchu oporu jak za czasów wojny. Ludzie byli bardziej skłonni zgodzić się na wszelką opresję, byleby uniknąć kolejnych cierpień. Co nie oznacza, że Sowieci byli od Niemców łagodniejsi. Czasem nawet wręcz przeciwnie. Jednak zdziesiątkowany, zdeprymowany naród nie był już w stanie się przeciwstawić.



Okupacja Niemiecka zakończyła się w 1945 roku. Ci, którym udało się przeżyć, usiłowali ułożyć sobie życie w powojennej rzeczywistości. Niektórzy wyemigrowali. Inni, jak Roman Heil zaangażowali się w działalność konspiracyjną i współpracę z polskim rządem na uchodźstwie. O jego doświadczeniach z czasów okupacji radzieckiej będzie można przeczytać w dalszej wersji wywiadu. Dowiemy się stamtąd, dlaczego co miesiąc musiał uczyć się na pamięć stu pytań i stu odpowiedzi, oraz w jaki sposób podejrzanie ciężka książka niemal doprowadziła go do zguby.


MCeti
O mnie MCeti

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura