MCeti MCeti
198
BLOG

Co nam daje taniec? - czyli dlaczego warto ruszyć stopy na parkiet

MCeti MCeti Hobby Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

„Taniec to ja”


  To styl życia, pasja, szczęście, ucieczka, wybawienie i przekleństwo zarazem - tak o swojej pasji mówią młodzi tancerze, którzy po raz kolejny zebrali się w Krakowie, aby świętować jedno z największych wydarzeń tanecznych w Europie.


   Fairplay Dance Camp jest organizowany rokrocznie od 2011. To cykl 8-dniowych warsztatów i zajęć rozwojowych dla tancerzy, prowadzonych przez najlepszych choreografów i artystów z całego świta. Inicjatywa narodziła się w szkole tańca w Białymstoku. Jednym z pomysłodawców był Karol Niecikowski znany z programów World of Dance i YouCanDance.


  Przyjaciele nazywają go „Niecik”, gustuje w dobrej kawie i muzyce Chrisa Browna, jest choreografem i byłym tancerzem - razem z FairPlay Crew przemienili Białystok w taneczną stolicę Polski. Na organizację festiwalu wpadli, gdy próbując rozwijać taneczną pasję poszukiwali ciekawych warsztatów w Europie. Taniec, szczególnie street’ owy - a w tym hip hop, breakdance, popping oraz pokrewne style - był i wciąż pozostaje dziedziną niszową, szczególnie w Polsce.


 Jak opowiada Karol, pomysł na organizację profesjonalnych warsztatów tanecznych narodził się, ponieważ jeszcze parę lat temu w naszym kraju dobrych nauczycieli i choreografów prawie nie było. Dla młodych, pragnących się rozwijać artystów jedyną szansę stanowił wyjazd na niezwykle kosztowne szkolenia zagraniczne - niewielu mogło sobie na to pozwolić. Z tego względu przyjaciele z Białegostoku postanowili zaprosić najlepszych tancerzy globu do kraju nad Wisłą.


  Dzięki tej inicjatywie młodzi, Polscy „street - owcy” zyskali niepowtarzalną szansę na podnoszenie swoich kwalifikacji na ziemi rodzimej. Od kilku lat festiwal odbywa się w Krakowie, skupiając w okół siebie miłośników tańca.


    Przyjeżdżają z bliska i daleka - z Rio de Janeiro, z Norwegii, a nawet z Tel Avivi’u i Indii. Spacerując po terenie AWF, na którym zorganizowano festiwal, można usłyszeć prawdziwą językową mieszankę. Tancerze w większości tryskają pozytywną energią. Są głośni, wygłupiają się, jedzą lody i podrygują w rytm ukochanych kawałków. Choć mozaika jest niezwykle kolorowa, a każdy z uczestników wyróżnia się na swój własny sposób - czy to ciekawym strojem, czy to niebanalnym uczesaniem - panuje bardzo przyjacielska atmosfera. Uprzedzenia wciera się w parkiet, bo chociaż wszyscy są różni, mówią jednym, wspólnym językiem - językiem ciała.


    Michaił przyjechał z Bukaresztu. Ma 22 lata, taniec trenuje od sześciu lat. Próbował wielu stylów- od hip hopu, przez contemporary, aż po house. To jego trzeci Camp. Zajęcia są wyczerpujące ( do dziewięciu godzin dziennie ), ale Michaił nie omija żadnych, nawet tych z improwizacji, za którą nie przepada.


- Wolę uczyć się choreografii, ale uważam, że każdy nauczyciel może przekaać ci coś wartościowego, dlatego nie opuszczam „classów”. Wiele z zadań stanowi dla mnie wyzwanie, wybrałem się na przykład na zajęcia z poppingu - jedne z najtrudniejszych w moim odczuciu.


  Uczestnicy warsztatów mają do wyboru dwa bloki zajęć - jeden poświęcony nauce choreografii do konkretnych piosenek, a drugi tańcu streetowemu - szkoleniu techniki, uczeniu się nowych kroków i rozwijaniu własnej twórczości. Każdy znajdzie coś dla siebie, ale zainteresowani mogą spróbować nowych rzeczy. Tutaj tancerki modern jazzu podrygują w rytm rapu, a hiphop’owcy kręcą piruety.


- Człowiek rozwija się, kiedy opuszcza swoją strefę komfortu, po to tutaj przyjechałem. Kocham taniec, chcę być najlepszy, dlatego muszę uczyć się od najlepszych tancerzy, próbować nowych rzeczy, uzupełniać braki. Co jest w tym wszystkim najtrudniejsze? No cóż, na pewno zmęczenie, ból mięśni, ale także świadomość trudnej przyszłości. Taniec to bardo konkurencyjna dziedzina, żeby dostać się na szczyt trzeba poświęcić bardzo wiele - konstatuje Michaił


     Kiedy pytam tancerzy, czy jest coś w tańcu, czego nie lubią, albo co oceniają negatywnie, jednogłośnie wskazują przemysł taneczny. To, czy dany tancerz spodoba się firmie i odniesie sukces na castingu jest często kwestią przypadku - czy spodobasz się jury, czy nie. Często w grę wchodzą układy, znajomości. Trudno jest przebić się bez pleców.


- Jeżeli nie szukają wysokiej brunetki, to nie mam żadnych szans na otrzymanie roli lub miejsca w formacji - mówi Daria z Lwowa.


  Dwudziestolatka tańczy niemal od urodzenia. Kilka lat temu postanowiła zająć się tym „na poważnie” i dołączyła do zespołu. Na FairPlay przyjeżdża po raz kolejny. Mówi, że najwyżej ceni sobie atmosferę eventu oraz fakt, że tutaj czuje, iż faktycznie się rozwija.


- Odkąd przyjechałam tu pierwszy raz, widzę ogromny postęp, łatwiej zapamiętuję choreografię i zyskałam większą swobodę.


   Daria wygrała dziką kartę - jej umiejętności przyciągnęły oko instruktora, dzięki czemu może walczyć o jedno z prestiżowych stypendiów - w szkole w Rio de Janeiro albo w studio w Los Angeles.


- Ale od nagrody ważniejsza jest po prostu satysfakcja z postępu i sama radość tańca - zapewnia Daria.


     W przeciwieństwie do większości uczestników Anna z Kanady nie wiąże przyszłej kariery z tańcem. Dziewczyna pragnie być lekarzem, hip hop trafił do jej życia przypadkiem. Przyjaciółka zachęciła ją do pójścia na bezpłatne zajęcia. Magia zadziałała, Anna połknęła bakcyla. Zaczęła aktywnie trenować - cztery razy w tygodniu. Robi to tylko dla przyjemności.


- Taniec sprawia, że jestem szczęśliwa, dzięki niemu czuję się silniejsza. Dodaje mi sił każdego dnia. Na co dzień nie jestem zbyt pewna siebie i dopiero w tańcu zyskuję odwagę. Wiem, że chcę się rozwijać i uczyć, dlatego właśnie tu przyjechałam - mówi


- Taniec pozwala wyrażać emocje, których na co dzień się wstydzimy, słowa, których obawiamy się wypowiedzieć. Kiedy tańczę uwalniam wszystko co gniecie mnie w środku, staję się na powrót sobą. Każda choreografia jest oczyszczającym przeżyciem - opisuje Jan z Amsterdamu.


    Jego poglądy podziela większość uczestników. Wszyscy zgodnie twierdzą, że dzięki tańcu odzyskują równowagę ducha, ruch to ich forma komunikacji ze światem, ale także okazja do poznania samego siebie i innych osób.


- Poprzez taniec możemy nawiązać kontakt z drugim człowiekiem, z każdego kroku da się wiele wyczytać. Na przykład to, czy ktoś na co dzień gustuje w ciężkich beatach, czy woli taniec współczesny - dodaje Edin z New Delphi.


    Ona sama jest modelką i nauczycielką. Drobniutka, we włosy wplata niebieskie pasemka. Tryska pozytywną energią. Mówi łamaną angielszczyzną, ale i tak z łatwością nawiązujemy wspólny język. Wszyscy ją uwielbiają, ruchliwa, ze słuchawkami w uszach, nieustannie podryguje. Bez wątpienia, Edin należy do najbardziej zdolnych uczestniczek campu - instruktorzy chętnie wybierają ją do końcowych występów. Każdą choreografię kończy z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy pytam ją, czym jest dla niej taniec, unosi brwi ze zdziwienia.


- Taniec? To moje życie, powietrze wszystko co mnie dotychczas spotkało i co mnie spotka. Taniec to po prostu cała ja.


Dotychczas dziewczyna otrzymała wiele nagród oraz propozycji współpracy, prowadzi zajęcia i liczy, że któregoś dnia założy własną szkołę taneczną.


" To nie jest łatwa pasja, ale nie wyobrażam sobie życia bez tańca, chcę tańczyć tak długo aż nogi nie odmówią mi posłuszeństwa " - uśmiecha się


Tekst-MF 

MCeti
O mnie MCeti

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości