Czym jest „Państwo”? Jest największą wspólnotą zapewniającą swoim członkom warunki życia. I co ważne: żaden twór „większy” od państwa nie zapewni przeżycia danemu narodowi! Bo nie powstał by temu narodowi służyć. Czy ktoś myśli, że Unia Europejska powstała w tym celu, aby to właśnie Polakom „żyło się lepiej”? Czy wobec tego właściwą polityką jest bezkrytyczne oddawanie przez polski rząd własnych mocy decyzyjnych obcemu rządowi? Zbiorowość ludzi bez zdolności do obrony i opieki nad własnym obywatelami nie zasługuję na miano „Państwa”.
Doskonałym przykładem tego, czym naprawdę jest naród niech będzie ciąg zdarzeń, jaki miał miejsce w Japonii po trzęsieniu ziemi i tsunami z 11 marca 2011 roku oraz następującej w ich wyniku katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima. Otóż wydarzenia te spowodowały masową ucieczkę z Japonii obcokrajowców, wręcz eksodus. A Japończycy? Japończycy oczywiście pozostali na japońskim archipelagu. Powód tej różnicy zachowań jest oczywisty – dla narodu japońskiego, tylko Japonia jest własnym krajem. Czyli tylko Japonia jest miejscem, gdzie Japończycy mogą tworzyć wspólnotę, gdzie mogą żyć. Z drugiej strony, to także oczywiste, że w razie kłopotów, cudzoziemcy opuszczą miejsce, w którym czują się niekomfortowo, ponieważ nie są członkami tej wspólnoty, nie należą do tego Państwa - Japonii.
Ze zgrozą obserwują, że polityka bazująca na ekonomii neoliberalnej, której przejawem jest euroglobalizm lub transpacyficzny pakt TPP, znajduje coraz więcej wyznawców. Gdyby doszło do jej realizacji w Japonii, to spodziewam się, że z uwagi na zapisy dotyczące „polityki konkurencji” i zasad organizacji „zamówień publicznych”, doprowadziłyby m. in. do bankructwa japońskich firm budowlanych. Neoliberałowie zakrzykną: i co w tym złego, przecież zlecenia budowlane mogą realizować firmy zagraniczne. A teraz przypomnijmy sobie specyfikę mojego kraju: w Japonii prawie każdego dnia trzęsie się ziemia. Z uwagi na niezwykle aktywny sejsmicznie obszar, niestety w każdej chwili można spodziewać się kolejnego kataklizmu. Kto wtedy nam pomoże? Czy w sytuacji zburzonych domów, uwięzionych pod gruzami ludzi, szalejących pożarów, gdy dosłownie godziny, minuty decydują o życiu i śmierci – będziemy w stanie pomóc sobie nie mając do dyspozycji miejscowych sił? Czy wystarczy, że poprosimy o pomoc firmy budowlane za Stanów Zjednoczonych? Czy amerykańscy pracownicy tych firm pracowaliby dla Japończyków w warunkach narażenia własnego zdrowia i życia? Po wielkim trzęsieniu ziemi i tsunami we wschodniej Japonii, pracownicy budowlani, policjanci, strażacy, Siły Samoobrony – wszyscy ci ludzie na własne ryzyko pomagali poszkodowanym. Czy Amerykanie lub Chińczycy podjęliby podobny wysiłek? Nie sądzę. A w Polsce? Czy w razie katastrofy można liczyć na szybką pomoc jakiś „unijnych” struktur? Dlatego warto utrzymać krajowe, kluczowe gałęzie przemysłu! Bo w razie wypadku, to z ich strony przede wszystkim można liczyć na pomoc.
Ekonomiści neoklasyczni co prawda próbują polemizować, że przecież istnieje system ubezpieczeń. Wobec tego przewidujący ludzie powinni po prostu wykupić odpowiednie ubezpieczenie i to rozwiąże ich ewentualne problemy.
Szkody materialne owszem, mogą być objęte ubezpieczeniem. Jednakże, żadne pieniądze nie zwrócą człowiekowi życia. I to właśnie w celu ochrony tych dóbr, których nie można przeliczyć na pieniądze, trzeba utrzymać w państwie kluczowe instytucje wbrew prostemu rachunkowi ekonomicznemu. Powinno się kultywować w państwie wartości cenniejsze od rynkowego fundamentalizmu. I to właśnie jest Państwo - wspólnota ludzi podzielających te same wartości.
Poczucie wspólnoty narodowej, patriotyzm – zaczęło wśród niektórych ludzi być traktowane jako uczucie „niewłaściwe”, którego należy się wręcz wstydzić. Niestety ludzie, miłość do ojczyzny zaczęli kojarzyć z ruchami faszystowskimi, które doprowadziły do wybuchu II Wojny Światowej. Jako przykład stawiają hitlerowskie Niemcy i stalinowski Związek Radziecki i grożą, że patriotyzm prowadzi do totalitaryzmu. Jednak ani Związek Radziecki, ani Niemcy hitlerowskie nie były państwami prawdziwie narodowymi. Bo to nie naród stał na czele tych państw, nie naród był najważniejszy, a nawet nie „Państwo”. Ale to naród miał pracować i poświęcać się dla dobra jednej partii. To była „dyktatura jednej partii”, a nie jednego narodu. Podobna sytuacja panuje we współczesnych Chinach. To nie jest państwo narodowe. Nie wolno całej władzy pozostawić jednej partii politycznej! Tak samo jak nie wolno oddać jej w ręce cudzoziemców (Parlament Europejski, Europejski Bank Centralny). Czy ktoś ma złudzenia, że na przykład Holendrom zależy na tym, aby Polakom się dobrze żyło? Więc dlaczego to oni mają decydować o kształcie gospodarczym Polski?
Chcę podkreślić – nie wstydźmy się miłości do własnego kraju. Polacy, Unia Europejska nie powstała szczególnie dla Was. Wy macie tylko Polskę! I o tę Polskę warto walczyć.
Inne tematy w dziale Gospodarka