Abenomix cz. 2.
Niemcy powszechnie uważane są za lidera europejskiej gospodarki, ekonomiczny fundament całej Unii Europejskiej. W rzeczywistości natomiast prawdą jest, że to Niemcy są zależne od Europy. Na dowód załączam wykres obrazujący procentową zależność PKB danego kraju od importu i eksportu. Niebieski kolor to eksport, czerwony – import. Od lewej strony po kolei Japonia, USA, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Chiny, Korea Południowa, Rosja, Brazylia.
http://members3.jcom.home.ne.jp/takaaki.mitsuhashi/data_40.html#GExpo
Sam eksport towarów z Niemiec stanowi aż ponad 40% nominalnej wartości PKB tego kraju! To lekko licząc trzy razy więcej niż np. w Japonii. Zaskakujące jest, że w kraju o tak wysokim poziomie dochodu narodowego i tak licznej populacji jak Niemcy – poziom uzależnienia gospodarki krajowej od eksportu porównywalny jest z Koreą Południową, czyli krajem bedącym typowym przykładem kolonii (analizę tego fenomenu zamieściłem w poprzednich wpisach).
Kolejny wykres przedstawia wartość „wywozu” towarów z Niemiec (w mln euro): niebieski – do krajów strefy euro, czerwony – kraje europejskie poza strefą euro, zielony – poza Europą. http://members3.jcom.home.ne.jp/takaaki.mitsuhashi/data_40.html#GExpo
Już na pierwszy rzut oka widać, że aż 70% eksportu z Niemiec trafia do krajów Europy. Innymi słowy, gdyby załamał się rynek europejski, to Niemcy utraciłyby około 30% swojego PKB! Gdyby nie było eksportu z Niemiec do Europy, to wartość całego PKB tego kraju nagle spadłaby o około 30 procent. Czyżby zostanie liderem Unii Europejskiej polegało na uzależnieniu innych rynków wspólnotowych od konieczności zakupu produktów niemieckich? A drugiej strony, czy gospodarka tak mocno oparta na eksporcie, dlatego tak silnie zależna od kondycji w innych krajach, powinna być uważana za wzorzec rozwoju dla innych państw?
Niemiecki deputowany Michael Meister pozwolił sobie na krytykę Japonii w następujących słowach: „Rzeczywistym problemem japońskiej gospodarki jest jej struktura. Dlatego potrzebne są w tym kraju rozwiązania strukturalne, a nie zmiana polityki pieniężnej”.
Przyjrzyjmy się, kto ma problemy strukturalne… Czy Japonia, dla której eksport stanowi tylko 14% PKB, a dochód narodowy w przeważającej większości opiera się na rynku wewnętrznym? Czy też Niemcy, których gospodarka w znacznym stopniu (ponad 40%) jest zależna od eksportu do innych krajów?
No cóż, tylko zaślepieni globaliści, w fakcie niskiej zależności PKB Japonii od eksportu mogą widzieć problem strukturalny… Eksport owszem, jest jednym ze sposobów rozwoju gospodarki danego kraju. Ale nie powinien być celem samym w sobie!
Celem gospodarki narodowej (Oikos Nomos) jest stworzenie jak najlepszych warunków życia dla własnego narodu. Oczywiście nikt nie może zabronić Niemcom uzależnienia swojego dobrobytu od eksportu do innych krajów. Szczególnie, jeżeli te kraje same podają się na talerzu. Nie mogę wyjść ze zdziwienia, nadal słysząc euroentuzjastyczne wypowiedzi polskich polityków. Nie widzą? Nie słyszą? Nie myślą?...
Japonia natomiast nie zamierza pójść tą drogą. I Niemcy nie powinny promować w moim kraju swojego modelu gospodarki.
Obecny premier Japonii Shinzo Abe w celu uzdrowienia gospodarki narodowej złagodził dotychczasowe zasady prowadzenia polityki pieniężnej w Japonii oraz zapowiedział zrealizowanie bodźca fiskalnego. Zastanawiam się, dlaczego ta droga wyjścia z kryzysu obrana przez obecny rząd w Japonii („Abenomix”), a niemożliwa do realizacji w Unii Europejskiej, budzi tak zaciekłą krytykę Niemiec. Otóż, gdyby odniosła ona spektakularny sukces i wreszcie po 20 latach wyprowadziła mój kraj z zapaści ekonomicznej, to nasuwa mi się pewne podejrzenie, że mogłoby to być zarzewiem pewnego „fermentu intelektualnego” wśród krajów członkowskich strefy euro. Może wtedy politycy z krajów w kryzysie musieliby przyznać, że nie są w stanie skutecznie zwalczać bezrobocia dopóki są członkiem unii walutowej. A może wreszcie pojawiłyby się poważne głosy, że dla dobra własnego kraju lepiej jest wycofać się ze strefy euro bądź nawet ze struktur Unii Europejskiej? Sukces Japonii w walce z kryzysem na pewno dostarczyłby niepodważalnych argumentów zwolennikom odzyskania suwerenności polityki pieniężnej i możliwości wprowadzania taryf handlowych. A wtedy i strefa euro, i Unia Europejska, i dobrobyt Niemiec stanęłyby pod znakiem zapytania. Pierwsze głosy „eurozwątpienia” już odzywają się z Wielkiej Brytanii…
Chyba Niemcy zdają sobie sprawę, jakim niebezpieczeństwem dla nich może być sukces Abenomixu, dlatego uparcie, mocno krytykują tę strategię gospodarczą. Osobiście nie mam do nich o to pretensji, mają przecież prawo troszczyć się o swój kraj, mają prawo robić wszystko, co uważają za korzystne dla swojego społeczeństwa. Natomiast mocno krytykuję zasady funkcjonowania Unii Europejskiej i strefy euro. Ponieważ są to sztandarowe pomysły Realnego Globalizmu, który wyrósł z myśli neoliberalnej, a który ignoruje, a czasami wręcz niszczy gospodarkę narodową (Oikos Nomos). A rachunki płaci społeczeństwo…
Czy w sytuacji szalejącego bezrobocia zarówno Grecja jak i Hiszpania nie powinny raczej tworzyć nowych miejsc pracy, zamiast koncentrować się na redukcji wydatków budżetowych? Ale aby tworzyć te miejsca pracy, potrzebne są inwestycje publiczne, niezbędne są nakłady finansowe. W razie ich braku gospodarka narodowa po prostu się kurczy, dług budżetu rośnie, społeczeństwo upada… Uważam, że w celu naprawy gospodarki własnego kraju właśnie teraz rządy Grecji i Hiszpanii powinny zacząć realizować strategię łagodzenia polityki pieniężnej oraz prowadzić stymulującą politykę fiskalną. Powinny, ale uuups! Przecież mają euro i wytyczne z Brukseli.
Jest prawdziwą tragedią dla tych krajów, że podstawowe narzędzia prowadzenia polityki gospodarczej, zostały przekazane trzeciej stronie – Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Mamy Realny Globalizm, a gdzie ekonomia - Oikos Nomos?
Inne tematy w dziale Gospodarka